Wieczna Miłość
Nie ma się co łudzić, że pojęcia pozwolą nam usunąć ból naszego życia: że wyleczą nas z choroby na wieczność. Nie wyleczą. One same przecież noszą w sobie ślady tej choroby. Wiedza nie jest lekarstwem na ten ból. Nie da rzeczywistego pocieszenia. Żadna logika, żadna dialektyka nie jest na ten ból odpowiedzią. Tylko miłość. Czy raczej: bez miłości nie da się żyć, nie da się rozumieć. (...)
06.10.2004 | aktual.: 06.10.2004 09:29
Miłość: jak wiele jest jej postaci, jak różne są wszystkie te strony, wszystkie te momenty życia, do jakich odnosimy to słowo. Głupotą byłaby próba sprowadzenia ich do wspólnego mianownika. Wśród tej ogromnej różnorodności znaczeń kryje się tu także to, o którym chcę pisać: wieczna miłość. (...)
Miłość ma również swoisty smak: jest słodka. “Im bardziej mnie palisz - pisał Jan od Krzyża o trawiącym go płomieniu miłości - tym słodsza jesteś dla mnie...”. Dziwna to słodycz: na pewno całkiem inna niż słodycz cukru czy słodycz szczęśliwego zakończenia w głupim filmie amerykańskim. (...)
Co czyni tu różnicę między kobietą a mężczyzną niebezpieczną, groźną - to, jak widać, gwałcąca naszą wolność żądza, ten przerażający ogień: mocniejsza od woli siła, jaka przyciąga mężczyzn i kobiety do siebie nawzajem. (...)
Kobiety i mężczyźni, którym udało się przezwyciężyć żądze i w ten sposób skierować swoją cielesność ku wieczności i niebu, a nie ku śmierci i ziemi - to, w oczach wielu ludzi późnego antyku, średniowiecza, nawet renesansu, szczyt człowieczeństwa. (...)
Wieczna miłość to, z tego punktu widzenia, tęsknota do ucieczki od ciała, ucieczki z ziemi, do nieba. Do raju. (...)
Jeśli kochamy to zmienne i niepewne życie, jakie staramy się zachować z takim wysiłkiem... - to o ile bardziej - zwraca nam uwagę Bernard z Clairvaux - powinniśmy kochać życie wieczne: tam nie trzeba już wysiłku, tam panuje już tylko nieustająca przyjemność, całkowite szczęście, błogosławiona wolność i radość, tam ludzie będą jak anioły boskie. Nie ma tam smutku, trosk, strachu, cierpienia, nie ma tam śmierci - tylko ciągłe, trwałe zdrowie. (...)
Miłość - ta choroba na wieczność - jest zatem chorobą inną, niż wszystkie. Nie zapadamy na nią tylko od czasu do czasu, by po pewnym czasie powrócić znów do normalności (bądź umrzeć). Inaczej niż grypa czy syfilis, choroba ta stawia pod znakiem zapytania, podważa sens “zdrowia”, sens “normalności”: gdybyśmy mogli oczyścić naszą krew z wirusa wieczności, nie stalibyśmy się z powrotem “zdrowymi”, “normalnymi” ludźmi. Przestalibyśmy być ludźmi. (...)- pisze Krzysztof Michalski w "Tygodniku Powszechnym".
Krzysztof Michalski (ur. 1948) jest rektorem Instytutu Nauk o Człowieku w Wiedniu, profesorem filozofii na Uniwersytecie Warszawskim i Boston University. Publikowany esej wejdzie do książki o Fryderyku Nietzschem, przygotowywanej przez autora dla wydawnictwa Znak.