Węgry zmęczone protestami
Tylko ok. 2500 osób demonstrował na placu Lajosa Kossutha przed gmachem parlamentu w Budapeszcie domagając się odejścia premiera Ferencja Gyurcsanya.
Liczba demonstrantów stopniała, mimo zorganizowania na placu koncertu muzyki pop, co interpretowane jest jako oznaka opadania nastrojów.
Protesty osiągnęły swój punkt kulminacyjny w sobotę, kiedy na placu demonstrowało ponad 20 tys. osób.
Demonstranci już ósmy dzień z rzędu domagają się ustąpienia premiera za długotrwałe ukrywanie przed społeczeństwem prawdziwego stanu gospodarki Węgier.
Gyurcsani zajmuje nadal nieugięte stanowisko i nie zamierza ustąpić.
Według rzecznika komitetu organizacyjnego manifestantów Krisztian Hajdu, protesty zostaną zakończone 29 bm. aby uszanować ciszę wyborczą obowiązującą przed wyborami samorządowymi 1 października.
Akcje protestu w Budapeszcie i na dużo mniejszą skalę w innych węgierskich miastach trwają od ostatniego poniedziałku. Zaczęły się po ujawnieniu treści wystąpienia Gyurcsanya w maju br. na zebraniu partyjnym rządzącej Węgierskiej Partii Socjalistycznej (MSZP), w którym premier przyznał, że socjaliści okłamywali społeczeństwo co do faktycznego stanu gospodarki i państwa i wezwał do zaprzestania tych praktyk oraz wszczęcia niepopularnych reform.
Gyurcsany oświadczył w wywiadzie dla ukazującego się w niedziele tygodnika "Vasarnap Reggel", że nie ustąpi ze stanowiska i nie będzie przepraszał za swoje przemówienie z maja. Podkreślił, że nadal zamierza się ubiegać w przyszłym roku o przywództwo w swojej partii.