Wassermann: muszę mieć wiedzę o "liście 500"
Nic, co jest ważne dla bezpieczeństwa
państwa nie powinno być obce wiedzy ministra-koordynatora, tak
samo jak osoby odpowiadającej za bezpieczeństwo, czyli premiera -
powiedział w RMF FM minister-koordynator służb specjalnych
Zbigniew Wassermann, komentując sprawę "listy 500".
20.06.2007 | aktual.: 20.06.2007 11:50
IPN sporządził listę nazwisk około 500 osób pełniących obecnie ważne funkcje w życiu publicznym, które w świetle ustawy lustracyjnej były współpracownikami komunistycznych służb. Istnienie listy osób, które miały być tajnymi współpracownikami służb PRL, a obecnie "kreują się bądź też występują w roli autorytetów", potwierdził w sobotę prezes IPN Janusz Kurtyka w rozmowie z dziennikarzami "Newsweeka" i RMF FM.
Powołując się na "źródła zbliżone do IPN", IAR podała we wtorek kilka nazwisk polityków związanych z SLD znajdujących się na tzw. "liście 500". IAR zapowiada, że - jeśli okaże się to możliwe - opublikuje całość listy. Według IAR, jako tajni współpracownicy, na "liście 500" figurują m.in.: Jacek Piechota, Zbigniew Siemiątkowski, Longin Pastusiak, Andrzej Brachmański, Roman Jagieliński, Sławomir Wiatr. Wśród kontaktów operacyjnych SB znalazły się nazwiska Dariusza Rosatiego i Wiesława Kaczmarka.
Z kolei "Rzeczpospolita Online" podała, że na liście umieszczono nazwisko Aleksandra Kwaśniewskiego, w stosunku do którego Sąd Lustracyjny orzekł, że jego oświadczenie lustracyjne jest prawdziwe.
Uważam, że ta lista nie powinna krążyć, bo będzie tym bardziej narażona na nieuprawnione ujawnienie. Mówię tylko, że jeśli są dokumenty, fakty, które mają duże znaczenie dla bezpieczeństwa państwa, to takie osoby jak koordynator czy premier powinny mieć o tym wiedzę - powiedział Wassermann w RMF FM, pytany czy jest możliwość legalnego przekazania tej listy z IPN do koordynatora ds. służb specjalnych.
Wassermann jest za otwarciem archiwów IPN, ale - zastrzega - nie jest to "pomysł prosty w realizacji". To jest sposób, o którym się coraz częściej mówi i wydaje mi się, że to jest kierunek właściwy. Myślę, że do takiego rozwiązania to zmierza.
Również Jan Rokita uważa, że konieczne jest otwarcie archiwów IPN i ujawnienie całej prawdy o przeszłości. Dzisiaj mamy zamęt zamiast jawności i nic dobrego z tego nie wynika(...) Potrzebna jest ustawa, która pozwoli ujawnić wszystkie archiwa - mówił gość "Sygnałów Dnia".
Odnosząc się do przecieku do mediów kilku nazwisk z tzw. listy 500, Rokita powiedział, że jest to "prosta część prawdy o PRL". W jego opinii - w taki czy w inny sposób wszyscy czołowi działacze SLD współpracowali z PRL-owskimi służbami, albo byli ich częścią.
Także senator Piotr Andrzejewski (PiS) w programie 1 TVP opowiedział się za ujawnieniem akt IPN i - jak dodał - "wtedy się gra cała skończy".
Z kolei według wiceszefa klubu SLD Ryszarda Kalisza prokuratura powinna wszcząć natychmiast śledztwo w sprawie wycieku "listy 500" do mediów, zaś całą sprawą powinna zająć się sejmowa komisja śledcza.
Kalisz komentując w środę w Radiu TOK FM sprawę wycieku powiedział, że "to jest przestępstwo i tutaj prokuratura musi wszcząć postępowanie z urzędu". Dodał, że "powinna być to Prokuratura Okręgowa w Warszawie, bo IPN mieści się na terenie Warszawy".
Wiceszef SLD podkreślił, że postępowanie prokuratorskie "powinno być wszczęte natychmiast, dzisiaj, zabezpieczone wszystkie dokumenty". Jeżeli CBA czy ABW nie wejdzie dzisiaj, to jutro tych dokumentów nie będzie - dodał.
Jeżeli mówimy w kategoriach prawnych o art. 111 konstytucji to ta sprawa przez związek premiera, jego wypowiedzi z działaniem Kurtyki, z wyciekiem nadaje się jak złoto do tego, żeby wyjaśniła to sejmowa komisja śledcza - powiedział poseł. Zastrzegł, że pomysł powołania komisji śledczej nie był jeszcze konsultowany w SLD. Dodał, że "jeżeli PiS się na to nie zgodzi to znaczy, że ma coś do ukrycia".