Wachowskiego puszczą w skarpetkach?
Komornik dobiera się do majątku Mieczysława Wachowskiego - niegdyś szarej eminencji Belwederu i zaufanego człowieka Lecha Wałęsy. Na poczet grożącej mu grzywny zajął mu właśnie samochód - czytamy w "Super Expressie".
20.03.2006 | aktual.: 20.03.2006 08:07
Pół roku temu mnie zatrzymali, a teraz komornik pokazuje mi papier z prokuratury i mówi, że musi zająć mi samochód - denerwuje się były minister.
Za płatną protekcję i bezprawne posiadanie dokumentów grozi Wachowskiemu 8 lat wiezienia i wysoka grzywna. Maksymalnie: 720 tys. zł - podaje gazeta.
W minionym tygodniu do domu Wachowskiego pod Piasecznem zapukał komornik. Pokazał mu postanowienie prokuratury - na poczet grożącej mu grzywny ma zabezpieczyć jego majątek do wysokości 150 tys. zł. Komornik, póki co, zadowolił się toyotą corollą, która - według Wachowskiego - jest warta około 60 tys. zł.
Dał mi papier, ale pozwolił użytkować samochód - wyjaśnia Wachowski. Czy komornik poprzestanie na aucie byłego ministra, skoro śledczy kazali zabezpieczyć majątek wart 150 tys. zł? Najpewniej nie. Może zająć np. sprzęt rtv, a nawet hipotekę domu. Mam mieszkanie, niech zajmuje - rzuca były minister.
Dziennik przypomina, że kłopoty Wachowskiego zaczęły się jesienią ub.r. Łódzka prokuratura zarzuciła mu wtedy płatną protekcję. Wedle ustaleń śledczych, Wachowski za 1 mln zł łapówki - powołując się na swe wpływy - miał obiecywać braciom Gałkiewiczom, biznesmenom ze Rzgowa, pomoc w zalegalizowaniu wybudowanej bez zezwolenia hali. Zarzuty w tej sprawie ma też Andrzej Pęczak i były wiceprezydent Łodzi Marek K. Gdy politycy nie wywiązywali się z obietnic, bracia zawiadomili prokuraturę - pisze "Super Express". (PAP)