W USA nasilają się głosy opozycji wobec wojny w Iraku
Ostatnia eskalacja walk w Iraku sprawia, że w USA nasilają się głosy przedstawiające w czarnych barwach perspektywy stłumienia oporu wobec okupacji oraz zaprowadzenia pokoju i stabilizacji w tym kraju.
09.04.2004 | aktual.: 09.04.2004 19:45
Były prezydent Jimmy Carter nazwał wojnę w Iraku "kampanią, która okazała się tragedią". Niektórzy, jak demokratyczny senator Edward Kennedy, porównują sytuację w Iraku do wojny w Wietnamie, która przyniosła USA wielkie straty i zmusiła do odwrotu.
"Stany Zjednoczone zainwestowały dotąd w wojnę i odbudowę Iraku 121 miliardów dolarów, ale na ulicach jego miast króluje chaos. Zważywszy na eskalację przemocy, pokojowe przekazanie władzy 30 czerwca Irakijczykom wydaje się coraz bardziej nieprawdopodobne" - napisał w piątkowym "Washington Post" demokratyczny senator Robert Byrd.
"Trudno sobie wyobrazić, by wiadomości z Iraku były gorsze. Udało nam się sprawić, że skłócone frakcje irackie nienawidzą nas bardziej niż siebie nawzajem. Administracja nie ma żadnego planu, jak dalej postępować. Nie wie, ile potrzeba wojsk w Iraku. Nie wie, skąd je wziąć ani czy zdąży się do 30 czerwca przekazać władze Irakijczykom" - pisze w "New York Timesie" Bob Herbert.
Znany polityczny strateg Dick Morris, doradca Republikanów i Demokratów, ostrzegł w czwartek w wywiadzie dla telewizji Fox, że społeczeństwo amerykańskie może nie wytrzymać dalszej eskalacji przemocy i ofiar wśród żołnierzy w Iraku.
"Amerykanie mocno popierają wojnę z (szefem Al-Kaidy) Osamą bin Ladenem i gotowi są zaakceptować nawet wielkie związane z nią ofiary. Popierali obalenie Saddama Husajna. Nie będą jednak zbyt długo popierać łączącej się z licznymi ofiarami wojny o demokrację w Iraku" - powiedział Morris.