W sądzie na kobietę runęła ciężka bramka bezpieczeństwa
Czy bramki z wykrywaczami metali w budynku Sądu Okręgowego w Piotrkowie, stanowią jednocześnie niebezpieczeństwo dla wchodzących i wychodzących?
14.10.2009 | aktual.: 14.10.2009 12:03
Czy konstrukcja powinna być przymocowana? A jeśli tak, to czy była zamontowana prawidłowo? I w końcu, czy w sądzie doszło do narażenia ludzkiego zdrowia i życia? Na te pytania, po wczorajszym tragicznym zdarzeniu, będzie starała się odpowiedzieć piotrkowska policja.
54-letnia piotrkowianka, na którą runęła bramka do wykrywania metalu, przebywa w szpitalu. Do czasu naprawy urządzenia, ochrona nie będzie w stanie stwierdzić, czy ktoś nie wnosi ze sobą do sądu broni i niebezpiecznych narzędzi. Taki jest bilans zdarzenia, do którego doszło wczoraj przed południem. Wciąż brak odpowiedzi, czy musiało do niego dojść.
Z relacji świadków wynika, że kobieta wchodząca przez bramkę na chwilę się cofnęła, a wtedy konstrukcja runęła na nią i ją przygniotła. Na miejscu pojawiło sie pogotowie ratunkowe i policja. Po badaniach lekarze zdecydowali, że ranna powinna pozostać na obserwacji na oddziale chirurgicznym. Ma urazy głowy i kręgosłupa oraz stłuczoną rękę. Kobieta nie chciała rozmawiać.
Tadeusz Odrzywolski z Rozprzy, który był świadkiem wypadku z przejęciem relacjonował zdarzenie. - To niesłychane, żeby w tak reprezentacyjnym budynku mogło dojść do czegoś takiego - mówi Odrzywolski. - Moim zdaniem, bramki były przymocowane do podłogi klejem. Wcześniej czy później któraś musiała runąć.
Iwona Szybka, rzeczniczka piotrkowskiego sądu, podkreśla, że wykrywacz metalu, składający się z "elektronicznej konsoli znajdującej się nad przejściem oraz podtrzymujących ją dwóch paneli pionowych" jest urządzeniem wolno stojącym. - Nie może być przymocowany do podłoża żadnymi śrubami, bo to urządzenie bardzo czułe - tłumaczy Iwona Szybka. - Poza tym bramka nie przewróciła się sama.
Z zarejestrowanego przezkamerę obrazu wynika, że kobiecie, prawdopodobnie na skutek zasłabnięcia, zakręciło się w głowie. A kiedy złapała bramkę, ta runęła. Wątpliwości, czy jednak wysoka i ciężka bramka nie powinna być w jakiś sposób przymocowana do podłoża, pozostają. Wyjaśni je policja, która wszczęła już dochodzenie.
System wykrywający metal zainstalowała w 2000 roku warszawska spółka Akon. Urządzenie nie jest już objęte gwarancją, sąd będzie więc musiał naprawić je we własnym zakresie. Naprawa ma być zlecona i wykonana "jak najszybciej". Nie wiadomo jednak, czy potrwa kilka dni, czy też dłużej.
Problem może tkwić w tym, że kiedy jedna bramka runęła, pociągnęła za sobą drugą, która uderzając o posadzkę, rozbiła się. Choć w sądzie jest jeszcze jedna, zapasowa bramka, nie wiadomo na razie, czy jest sprawna.