ŚwiatW Iraku zaczęła się wojna partyzancka - twierdzą analitycy

W Iraku zaczęła się wojna partyzancka - twierdzą analitycy

W Iraku mamy obecnie do czynienia z wczesnym
etapem wojny partyzanckiej, której podstawowym elementem są bardzo
małe jednostki partyzanckie rozrzucone na dużej przestrzeni, w
niewielkim stopniu koordynowane z centrum - uważa
amerykański ośrodek badawczy Stratfor.

28.06.2003 | aktual.: 28.06.2003 20:37

W komentarzu z soboty analitycy Stratforu polemizują z piątkowymi wypowiedziami amerykańskiego ministra obrony Donalda Rumsfelda, według którego nie jest prawdą, jakoby USA stały w obliczu groźby wojny partyzanckiej w Iraku, a przemoc w tym kraju była wynikiem działań desperatów związanych z obalonym reżimem i przestępczych gangów.

Według Stratfora takie wypowiedzi mogą faktycznie maskować to, że Rumsfeld nie ma strategii wojny z partyzantką.

"Rumsfeld i wywiad USA nie spodziewały się, że po upadku Bagdadu staną w obliczu wojny partyzanckiej i nie mają spójnego planu przeciwstawienia się jej. Z tego powodu z ich punktu widzenia wojny nie ma" - twierdzą analitycy ze Stratforu w sobotnim komentarzu.

W ich ocenie jesteśmy w Iraku świadkami wczesnego etapu wojny partyzanckiej. Charakterystyczne dla niego bardzo małe jednostki partyzanckie, rozrzucone na dużej przestrzeni i tylko w niewielkim stopniu koordynowane z centrum, są trudne do pokonania:

"To właśnie brak koordynacji sprawia, że działanie grup partyzanckich jest trudne do przewidzenia i pokonania. Grupy te działają w oparciu o proste zasady - z własnej inicjatywy atakują konwoje, rurociągi i infrastrukturę energetyczną" - piszą analitycy.

Nie są to zbrojni przestępcy stosujący metody walki partyzanckiej (jak lewaccy kolumbijscy partyzanci zaangażowani w handel narkotykami, porwania itd. w celu osobistego wzbogacenia się), lecz osoby działające z pobudek politycznych - podkreśla Stratfor.

Są to osoby związane z dawnych reżimem, ale także zagraniczni najemnicy, iraccy patrioci i osoby działające z pobudek religijnych.

"Jest to wyraźna wojna partyzancka. Są to przybierające na sile operacje na dużym obszarze. Wynikiem są ofiary w ludziach, a cele mają charakter polityczny".

Z tych powodów Stratfor dochodzi do wniosku, że Rumsfeld albo nie uważa wczesnego etapu wojny partyzanckiej za wojnę partyzancką, albo też nie chce przyznać się do tego, że wywiad USA nie przewidział obecnego rozwoju sytuacji.

"Biorąc pod uwagę szybkość, z jaką Irakijczycy przeszli od walki w dużych zgrupowaniach do taktyki wojny partyzanckiej opartej na małych, ruchliwych grupach, można zakładać, że iracki plan zakładał rozwiązanie dużych jednostek i przejście do taktyki wojny partyzanckiej".

Stratfor nie wyklucza, że Rumsfeld może w rzeczywistości nie wierzyć w to, co mówi, podczas gdy w rzeczywistości wie, że wojna partyzancka istnieje, a chce tylko zyskać na czasie, by opracować "Plan B".

Jeżeli zaś wierzy w to, co mówi, to rozwój sytuacji w Iraku może go zaskoczyć jeszcze tego lata - przestrzegają analitycy Stratforu.

Źródło artykułu:PAP
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)