ŚwiatUkraiński IPN ostrzega przed zaognieniem stosunków polsko-ukraińskich

Ukraiński IPN ostrzega przed zaognieniem stosunków polsko-ukraińskich

Działania polskiej Rady Ochrony Pamięci Walk i
Męczeństwa (ROPWiM) na cmentarzysku ofiar NKWD w podkijowskiej
Bykowni mogą doprowadzić do poważnego zaognienia stosunków polsko-
ukraińskich - ostrzegł wiceszef ukraińskiego
Instytutu Pamięci Narodowej (IPN) Roman Krucyk.

20.08.2007 | aktual.: 17.09.2007 09:03

Efektem niezgodnych z prawem prac poszukiwawczych w Bykowni może być zaostrzenie stosunków między Polską a Ukrainą. Może dojść do powtórki problemów wokół (otwarcia) Cmentarza Orląt Lwowskich i by tego uniknąć, poszukiwania w Bykowni muszą być prowadzone zgodnie literą prawa - powiedział Krucyk w rozmowie z polskimi dziennikarzami.

Wiceszef ukraińskiego IPN poinformował także, że według jego wiedzy jeszcze w tym roku ROPWiM zamierza wznieść w bykowniańskim lesie pomnik Polaków, zamordowanych przez NKWD.

Dopóki nie będzie planu zagospodarowania tych terenów, żadne pomniki nie będą tam stawiane - oświadczył Krucyk.

Planujemy, że w Bykowni stanie pomnik upamiętniający wszystkie narodowości, których przedstawiciele są tam pochowani. Znajdzie się tam miejsce i dla Polaków, ale żadnego wyróżniania jakiejkolwiek narodowości nie będzie - dodał.

W ubiegłym tygodniu kierowane przez Krucyka stowarzyszenie "Memoriał" zwróciło się do prezydenta Ukrainy Wiktora Juszczenki z prośbą o wyjaśnienie sytuacji wokół poszukiwań prowadzonych przez ROPWiM w Bykowni.

W liście zaznaczono m.in., że sekretarz ROPWiM Andrzej Przewoźnik "w kategorycznym tonie wymagał od ukraińskiego IPN wydzielenia działki pod budowę pomnika w Bykowni", co określono jako "wtrącanie się w wewnętrzne problemy Ukrainy".

Krucyk ma Przewoźnikowi za złe, że mimo iż cmentarz w Bykowni podlega ukraińskiemu IPN-owi, współpracuje on z międzyresortową Komisją ds. Upamiętnienia Ofiar Wojny i Represji Politycznych. Według IPN Ukrainy komisja nie ma prawa do prowadzenia poszukiwań w Bykowni.

W związku z konfliktem między przedstawicielami ukraińskich instytucji, zajmujących się upamiętnieniem ofiar reżimu komunistycznego, grupa polskich ekspertów, skierowanych do Bykowni przez ROPWiM na początku sierpnia, kilka razy próbowała przystąpić do poszukiwań na miejscowym cmentarzysku, po czym zmuszona była przerywać prace.

Przewoźnik, który 10 dni temu przyjechał do Kijowa, aby wyjaśnić powstałą sytuację oświadczył wówczas, że konflikt ten nie dotyczy polskiej strony, ponieważ "nadal działa ona na podstawie umowy z ukraińską komisją międzyresortową".

Informacje o masowych grobach w Bykowni ujrzały światło dzienne pod koniec lat 80. Badania przeprowadzone w latach 2001-2004 wykazały, że jest to największy na Ukrainie cmentarz ofiar komunizmu. Liczbę pochowanych szacuje się na 100-120 tysięcy.

Władze ukraińskie poinformowały polski IPN, że w Bykowni odnaleziono także szczątki polskich oficerów, wziętych do niewoli po napaści ZSRR na Polskę w 1939 roku i rozstrzelanych w 1940 r.

Polscy specjaliści przystąpili do prac poszukiwawczych latem zeszłego roku; rozpoznano wówczas półtora hektara terenu.

Efektem trzymiesięcznych badań było 195 odnalezionych grobów ze szczątkami ofiar NKWD, w tym 21 zbiorowych mogił Polaków z tzw. ukraińskiej listy katyńskiej. Lista ta zawiera niemal 3,5 tys. nazwisk obywateli Polski więzionych przez NKWD na zachodniej Ukrainie.

Wszyscy oni znaleźli się w aresztach i więzieniach NKWD, utworzonych przez administrację radziecką na terenach II Rzeczpospolitej, włączonych do ZSRR po napaści na Polskę 17 września 1939 roku.

Na podstawie rozkazu Ławrientija Berii o rozładowaniu więzień NKWD zachodnich obwodów obecnej Ukrainy i Białorusi z 22 marca 1940 roku Polacy zostali przewiezieni do więzień centralnych obwodów ZSRR w Kijowie, Charkowie, Chersoniu i tam zamordowani wiosną 1940 r.

Na tzw. ukraińskiej i białoruskiej liście katyńskiej figuruje ogółem 7,3 tys. Polaków. W Bykowni znajdują się szczątki części z 3435 Polaków - m.in. oficerów, policjantów i urzędników - z listy ukraińskiej. Wśród miejsc, gdzie mogą być szczątki zamordowanych Polaków z listy białoruskiej, wymienia się m.in. Kuropaty pod Mińskiem.

Jarosław Junko

Źródło artykułu:PAP
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)