Turystyka (na wpół) dzika

Na wakacje w hotelu czterogwiazdkowym niewielu z nas stać. Dlatego Polacy najczęściej szukają na wakacje kwater prywatnych. Coraz częściej niestety kiepsko trafiają... Ale i kwaterodawcy nie mają prosto: nieuczciwi turyści są wśród nas…

26.04.2007 | aktual.: 26.04.2007 11:34

W Internecie krążą mroczne opowieści o nieuczciwych kwaterodawcach. Naczytałam się ich wiele, ale do zeszłych wakacji nie dawałam im wiary. Na fora dyskusyjne może wejść każdy – również złośliwa konkurencja. Poza tym historie, że ktoś wysłał zaliczkę, a lokal był zajęty, albo że w przyzwoicie wyglądającym domu łaziły po ścianach prusaki, nie mieściły mi się w głowie. Do czasu.

Wy tu czego?

Miejsca na wakacje szukam z kilkumiesięcznym wyprzedzeniem. Gdy się ma małe dzieci, jazda w ciemno nie jest dobrym wyjściem. Interesującą ofertę znalazłam już w marcu.

W Internecie pokoje gościnne miały kwiatową nazwę i prawie pachniały… Głos właścicielki przez telefon brzmiał równie miło. Pokój, który zarezerwowałam, miał mieć minimum 23 metry kwadratowe, miał być schludny i czysty, telewizor (nawet) miał działać... Łazienka co prawda była w korytarzu, ale za to tylko do naszej dyspozycji. Cena wynajmu nie była wygórowana. Dwa dni przed wyjazdem (po pocztowym wpłaceniu zaliczki), zadzwoniłam do mojej „gospodyni” raz jeszcze, żeby się przypomnieć i potwierdzić przyjazd. Nad morze jechaliśmy dobrych 8 godzin, dzieciaki były pomęczone. Zapukałam, a nasza „gospodyni” spytała dość szorstko: „O co chodzi?”. Gdy się przedstawiłam, pani powiedziała: „Ale mieliście przecież przyjechać za dwa dni dopiero”. W sezonie, z trójką dzieci, znalezienie nowej kwatery nie jest łatwe. Zostaliśmy więc, bo pani jakoś nas „upchnęła” (okazało się potem, że po prostu wywaliła inną rodzinę z „naszego” pokoju…) W „kwiatowym” domu noclegowym zostaliśmy jednak tylko dwa dni, bo: pokój się
„zmniejszył” do 16 metrów, był zawilgocony, pościel śmierdziała, telewizor prawie nie odbierał i (uwaga) – osiem osób (prócz nas) korzystało z „naszej” łazienki. „Akuratnie rodzinka do mnie przyjechała” – z uśmiechem wyjaśniła pani gospodyni. Podziękowaliśmy za „gościnę”, a wtedy „gospodyni” już się nie uśmiechała. Wrzeszczała nawet i była bardzo nieprzyjemna. Jaki pan, taki kram. I odwrotnie. Jak się bronić? Jak ta wakacyjna przygoda” się skończyła? Dość szybko znaleźliśmy inną kwaterę, sprawdzoną kilka lat wcześniej. W imię udanych wakacji o pani z kwiatowego pensjonatu staraliśmy się zapomnieć. Jednak podobnych sytuacji jest wiele. I wielu z nas na pewno (czego nikomu nie życzę) się z nimi spotka. Czy możemy się bronić? Do kogo wnieść skargę?

Gdy nocujemy w obiektach skategoryzowanych, takich jak hotel, motel czy pensjonat, sprawa jest dość jasna. Kategoryzacją takich ośrodków zajmują się urzędy marszałkowskie. Skargi składane przez turystów do urzędów grożą właścicielom odebraniem koncesji bądź też odebraniem kategorii. Trudniej jest z tzw. kwaterodawcami prywatnymi.

– Ewentualne spory kwaterodawca–kwaterobiorca nie są w naszej kompetencji – mówi anonimowo pracownica urzędu gminy w jednej z miejscowości na Pomorzu. – Nie jesteśmy stroną w sporze. Pisemną skargę kierujemy do powiatowego rzecznika skarg konsumenta. Jednak jak się okazuje, pani urzędniczka nie ma do końca racji. Rzecznik praw konsumenta w Starostwie Powiatowym Zakopane, Stanisław Fecko: – Zgodnie z art. 40 ust. 3 ustawy o usługach turystycznych, kontrola kwater prywatnych należy do kompetencji wójta lub burmistrza. Inna rzecz, czy kwaterodawca zechce kontrolę wpuścić… Urzędnik to przecież nie policjant.

– Jeśli kwaterodawca nie wpuści kontroli, można mu cofnąć zezwolenie. Można też sprawę skierować do wojewódzkiej inspekcji handlowej, która ma szersze możliwości – mówi Fecko. – Gdy zgłaszają się do mnie poszkodowani turyści, radzę im też, żeby swoją skargę kierowali do rzecznika praw konsumenckich w miejscu zamieszkania. Bo tylko on jest zobligowany do występowania w imieniu poszkodowanego. Rzecznik praw konsumenckich może wtedy występować w imieniu poszkodowanego w sądzie cywilnym, może też złożyć wniosek do Wojewódzkiej Inspekcji Handlowej o przeprowadzenie kontroli.

Konsument chroniony słabo, ale…

– Prawda jest taka, że i my nie mamy wielkiej możliwości pomocy – mówi Bohdan Szamota z Wydziału Kontroli Artykułów Nieżywnościowych i Usług w Głównym Inspektoracie Inspekcji Handlowej. – W Polsce prawdziwa ochrona konsumenta dopiero raczkuje, co nie oznacza jednak, że oszukany turysta jest bezbronny.

Szamota radzi, aby rozmowy telefoniczne na temat wynajęcia kwater, które są przecież umową cywilno-prawną, nagrywać: – To ewentualny dowód, na wypadek gdyby ze sprawą trzeba było iść do sądu – mówi. – Polecam też zrobienie zdjęć kwatery. Nieuczciwego kwaterodawcę powinno się też zgłosić do odpowiedniego urzędu gminy. Jeżeli rezerwowana kwatera jest inna niż na zamieszczonym w Internecie obrazku lub różni się od opisu telefonicznego, warto zwrócić się o pomoc do straży miejskiej lub do miejscowego stowarzyszenia kwaterodawców.

– Trzeba poprosić, aby przyjechali na miejsce, zobaczyli, jak wygląda kwatera, bo to będą nasi ewentualni świadkowie. A gdy kwaterodawca nie jest zarejestrowany (a często tak bywa), wystarczy postraszyć urzędem gminy. Zazwyczaj wtedy, o ile chcemy z miejsca wyjechać, gospodarz zwróci nam zaliczkę. A jeśli chcemy zostać – wysprząta pokój.

– Trzeba przyznać, że etyka osób zawierających w Polsce umowy ustne, i nie chodzi tylko o turystykę, pozostawia wiele do życzenia – mówi Szamota. – Musimy się jeszcze wiele nauczyć.

Turysta też nieuczciwy!

Druga strona medalu także nie wygląda najlepiej. Wielu turystów po prostu oszukuje kwaterodawców.

– Po kilku dniach spędzonych u nas, turyści wyjechali nocą i tyleśmy ich widzieli – mówi Mieczysław, który prowadzi gospodarstwo agroturystyczne na południu Polski. – Teraz prosimy o pieniądze na samym początku pobytu, choć to niezbyt może grzeczne. Anna, właścicielka pokoi gościnnych w Łebie: – Wielokrotnie byłam okradana. Z ręczników, sztućców, popielniczek. Ludzie nie są uczciwi: niszczą wiele przedmiotów i ukrywają to. Kiedyś pies turystów poszarpał mi cały dywan. Innym razem dzieci podarły tapetę… Pani Anna dmucha teraz na zimne: – Zawsze sprawdzam pokoje przy końcu pobytu. Proszę o zapłacenie całej sumy już na początku wczasów. Kilka razy „turyści” wyjechali, nie płacąc.

Agata Puścikowska

Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)