W wywiadzie dla francuskiej gazety 64-letni Meddeb, pisarz i nauczyciel akademicki, autor wielu esejów o islamie i jego relacjach z Zachodem, porównał obecną sytuację w Tunezji po obaleniu prezydenta Ben Alego do upadku komunizmu w Europie Wschodniej. Zauważył, że tunezyjska rewolta "nie wytworzyła jeszcze charyzmatycznej postaci, która by ją ucieleśniała".
- Postać Mohameda Bouazizi (26-letniego Tunezyjczyka, który dokonał samospalenia 17 grudnia w następstwie odebrania mu straganu przez policję, co rozpętało rewoltę) przypomina młodego Czecha Jana Palacha, który podpalił się w proteście przeciw inwazji sowieckiej w sierpniu 1968 roku - powiedział "Liberation" Meddeb. - Ale nawet jeśli mamy już swojego Jana Palacha, to nie doczekaliśmy się jeszcze naszego Lecha Wałęsy czy Vaclava Havla - dodał.
W opinii tunezyjskiego pisarza, opozycja polityczna w jego ojczystym kraju - "zarówno opozycja legalna, reprezentowana w pseudoparlamencie byłego reżimu (Ben Alego), jak i podziemna - dysponują kadrami politycznymi na dość marnym poziomie". Znacznie lepiej Meddeb ocenił natomiast przedstawicieli organizacji pozarządowych, którzy zaangażowali się w społeczny ruch przeciw autorytarnym rządom byłego prezydenta.
Czytaj więcej: Raj stanął w płomieniach - władca uciekł w popłochu.
Pytany, czy obawia się, że po rewolcie w Tunezji do władzy mogą dojść tamtejsi islamiści, pisarz podkreślił, że ci ostatni, choć bardzo widoczni w części mediów relacjonujących wydarzenia, zwłaszcza w telewizji Al-Dżazira, nie są reprezentatywni dla poglądów Tunezyjczyków. W przekonaniu Meddeba, "w społeczeństwie tunezyjskim są liczne sektory, gdzie odrzuca się stanowczo wszystko to, co wiąże się z islamizmem".
- Tunezyjscy islamiści będą mogli - mam nadzieję - ewoluować, podobnie jak tureccy islamiści z AKP (Partii Sprawiedliwości i Rozwoju), którzy - mimo (zachowania) pewnej dwuznaczności - przeszli transformację i zaakceptowali demokrację - zaznaczył Meddeb.