PublicystykaTrump chwalił Polskę w ONZ. Odurzenie pochlebstwami jest jednak niebezpieczne

Trump chwalił Polskę w ONZ. Odurzenie pochlebstwami jest jednak niebezpieczne

Polska jest jednym z niewielu krajów zadowolonych z przemówienia Donalda Trumpa w ONZ. Jego słowa wywołały falę śmiechu wielu dyplomatów. Nie ma wątpliwości, że Trump zmienia świat. Bezgraniczne ufanie mu nie jest jednak bezpieczne.

Trump chwalił Polskę w ONZ. Odurzenie pochlebstwami jest jednak niebezpieczne
Źródło zdjęć: © PAP/EPA/JASON SZENES
Jarosław Kociszewski

26.09.2018 | aktual.: 26.09.2018 14:12

Donald Trump ożywił doroczne Zgromadzenie Ogólne ONZ. Zazwyczaj jest to śmiertelnie nudne spotkanie. Gospodarz Białego Domu nie zamierzał, co prawda, wywołać wesołości, ale dyplomaci zaczęli chichotać i głośno komentować deklarację, iż jego "administracja osiągnęła więcej niż niemal każda inna administracja" w historii USA.

Dalej było poważniej, ale wielu delegatów z całego świata po cichu wyrażało niezadowolenie lub niedowierzanie słysząc tyradę prezydenta USA. Przedstawiciele Niemiec nie zachowali kamiennych twarzy i z dezaprobatą kręcili głowami słysząc, że ich krajowi grozi całkowite uzależnienie od rosyjskich dostaw surowców energetycznych.

Z kolei Polska, zdaniem Trumpa, jest przykładem należytego przeciwstawiania się hegemonii Rosjan posługujących się "szantażem i zastraszaniem". Prezydent USA pogratulował nam nawet budowy rurociągu bałtyckiego, który ma uniezależnić kraj od polityki Kremla.

- W Polsce wspaniali ludzie bronią swojej niepodległości, swojego bezpieczeństwa i swojej suwerenności – powiedział Donald Trump.

- Wystąpienie Prezydenta USA pokazało daleką idącą zbieżność wartości i opinii między Polską a USA, m.in., w kwestii pomocy uchodźcom i bezpieczeństwa energetycznego - powiedział szef kancelarii prezydenta RP Krzysztof Szczerski.

Oprócz Polski Donald Trump chwalił też Indie, Izrael i Arabię Saudyjską. Jego słowa przyjemnie łechcą dumę. Niemniej warto spojrzeć na nie też w nieco szerszym kontekście wykraczającym poza chwilową przyjemność.

Wsparcie USA dla bezpieczeństwa energetycznego i militarnego Polski jest bezcenne. Pamiętać jednak trzeba, że nie jest bezinteresowne. Donald Trump konsekwentnie realizuje wyborcze hasło "America first" i słono każe sobie płacić za przywileje. Każdy z krajów, które sobie ceni po prostu pomaga mu realizować jego własne cele polityczne.

Nie byłoby w tym nic złego, gdyby w grę wchodziła strategia "win-win", czyli układ korzystny dla wszystkich stron. Amerykanie pomogą nam uniezależnić się od Rosji i zapewnią ochronę. W zamian za to z Warszawy do Waszyngtonu popłynie wartki strumień dolarów. Broń kosztuje, a za węglowodory wolimy płacić Amerykanom niż Rosjanom. Rozwijająca się i bogacąca się Polska może i chce ponosić wydatki na bezpieczeństwo.

Do tego momentu wszystko wygląda w porządku. Jeżeli jednak spojrzymy na politykę Trumpa z nieco wyższego pułapu niż stosunki dwustronne wtedy okaże się, że funkcjonujemy w dużo szerszej i bardziej skomplikowanej układance. Prezydent USA krytykujący globalizację przede wszystkim zainteresowany jest na budowie świata opartego na wzajemnych relacjach szeroko rozumianej wymiany handlowej.

To już nie jest dla Polski korzystne jeżeli prowadzi do osłabienia naszych relacji z europejskimi partnerami. Waszyngton jest znacznie dalej niż Berlin, Paryż czy Bruksela. Chodzi tu nie tylko o fizyczną odległość, ale także o bliskość interesów. Naszymi najważniejszymi i najbardziej wartościowymi partnerami są Unia Europejska i Niemcy. Stany Zjednoczone ich nie zastąpią.

Co więcej, historia uczy, że świat koncertu mocarstw, w którym "większy może więcej" nie jest dla nas łaskawy. Potężni gracze, tacy jak Chiny i USA, a w drugiej kolejności Rosja, dążą obecnie od osłabienia Unii Europejskiej, a pomaganie im w tym nie jest dla nas korzystne.

Dlatego w interesie Polaków są dobre relacje z Amerykanami, jeżeli są uzupełnieniem, a nie substytutem stosunków z innymi Europejczykami. Podstawowym zadaniem polskich polityków jest obecnie naprawa relacji z UE, które rządy PiS systematycznie osłabiają. Natomiast próba zasłaniania problemów w Brukseli pochlebstwami z Waszyngtonu jest po prostu nieodpowiedzialna, nie wspominając już nawet o wątpliwej wiarygodności zapewnień Trumpa.

Jarosław Kociszewski dla Opinii WP

Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl

Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)