PolskaTrudna akcja podhalańskich goprowców

Trudna akcja podhalańskich goprowców



Jesienne wichury dają się we znaki goprowcom do dziś. Ostatnio w obawie przed zaspami, ale też i przed wiatrołomami woleli bezpieczniej objechać bokiem krótką trasę, niż ryzykować na krótszym odcinku. Akcja miała miejsce w okolicach Hali Krupowej, gdzie grupa turystów zorganizowała sobie zimowy biwak.

02.03.2005 | aktual.: 02.03.2005 08:14

Cała impreza odbywała się niedaleko od schroniska - na wszelki wypadek. Jeden z uczestników jednak nie dotarł na miejsce. I praktycznie nie byłoby problemu, bo mężczyzna ów, pięćdziesięciolatek ze Śląska, fizycznie sprawny, był bardzo dobrze wyekwipowany. Zaczął szukać szlaku i ostatecznie go znalazł. Tam też w porozumieniu z grupą postanowił biwakować.

Kiedy obudził się rano, okazało się, że nie może stanąć na nogach. Nie z powodu odmrożenia, ale przez dziwne nerwobóle - np. bardzo silny ból za… uchem. Było oczywiste, że trzeba wezwać GOPR. Ponieważ gestorzy schroniska na Hali Krupowej są ratownikami, jako pierwszy do chorego zszedł Maciej Ogrodowicz. Szedł dwie godziny.

Jego koledzy z Grupy Podhalańskiej wyjechali do góry od strony Mosornego Gronia. Przez zaspy przedzierali się dwoma skuterami cztery godziny. Na szczęście transport chorego w wygodnych ratowniczych saniach trwał już krócej - godzinę. Przez cały czas trwania akcji nie było zagrożenia życia poszkodowanego.

Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)