Tory wywożą rowerami
Szynę nacina się lekko zwykłą ręczną piłką do metalu, a potem uderza wielkim młotem, by kawałek idealnie pękł. Na rowerze można za jednym razem przewieźć do kryjówki około 400 kilogramów szyn! Do skupu przywozi się po kilkanaście kilogramów zmieszanych z całym wielkim wózkiem legalnego złomu - wtedy nawet najbardziej rzetelny pracownik punktu nie jest w stanie wychwycić lewego towaru. Wczoraj krok po kroku pokonaliśmy całą drogę, po odbyciu której porządna szyna zamienia się w złom.
03.03.2004 | aktual.: 03.03.2004 08:50
Taką drogę musiały pokonać obciążniki trakcji kolejowej, które poprzedniej nocy ukradziono na jednej z najważniejszych linii w województwie - z Katowic w stronę Bielska-Białej i Rybnika. Tę samą drogę musiały pokonać elementy urządzeń elektroenergetycznych skradzione wczoraj z trasy Pszczyna-Żory. To nie pojedyncze kradzieże, ale prawdziwa plaga - w ciągu kilkudziesięciu godzin zniknęły również tory w okolicy Łaz i setki metrów trakcji spod Jastrzębia!
- W minionym roku nasze straty z powodu kradzieży tylko w samym województwie śląskim wyniosły 12,5 mln zł! - kręci głową Włodzimierz Leski, rzecznik Polskich Linii Kolejowych w Katowicach.
Z roku na rok straty rosną o 30%. Ten rok znowu będzie rekordowy, bo ceny złomu gwałtownie idą w górę.
- Od początku roku ceny podskoczyły o ponad 60 procent - Gabriela Kozyra z punktu skupu w katowickiej Ligocie pokazuje nam cennik w swoim biurze. - Zbieranie złomu zaczyna się opłacać.
W skupie prowadzonym w Katowicach przez Spółdzielnię Pracy Surowców Wtórnych z Chorzowa są godziny, kiedy ustawiają się kolejki. - Oczywiście nie ma mowy, byśmy kupowali podejrzany złom - mówi Krzysztof Smołka, prowadzący punkt. - Jeśli już ktoś ryzykuje, to małe skupy, gdzie towar nie leży długo na placu.
"Zbieracze" mówią wprost: sprzedać można wszystko, trzeba tylko znać sposób albo mieć znajomości.
Marek Twaróg