Tajemnicze zniknięcie Jowity. Dziwny sygnał telefonu i zagadkowe auto
Sygnał w telefonie 30-letniej Jowity Zielińskiej, która zaginęła 6 lipca w okolicach Rypina w Kujawsko-Pomorskiem, prawdopodobnie zniknął w tym samym czasie, co ona. Potem jednak się pojawił, tyle że nikt nie odbiera. - Ten telefon nie działa – nie mają wątpliwości policjanci.
29.07.2024 21:19
Jowita mieszka w miejscowości Lisiny w powiecie rypińskim. To godzina jazdy na wschód od Torunia. Pochodzi z okolic Radzynia Podlaskiego, ale ze swoimi krewnymi z tamtych stron prawie w ogóle nie utrzymuje kontaktów.
Do wsi Lisiny przeprowadziła się z miłości, zamieszkała razem z mężem u jego rodziców. Mężczyzna siedem lat temu zmarł na nowotwór. Jego rodzice obiecali mu jednak, że jego żona będzie mogła zostać w ich domu. Mieszkała więc razem z nimi i ich dziećmi. Przez ten czas nie związała się z innym mężczyzną.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
W sobotę 6 lipca wracała z pracy w sklepie mięsnym w Rypinie. Około godz. 13. znajomy podrzucił ją do Rogowa, gdzie miała przypięty rower. Pewne jest, że przejechała przez wieś Rojewo. Dwie osoby twierdzą, że widziały ją, kiedy zmierzała jednośladem w kierunku domu. Do pokonania miała jeszcze dwukilometrowy odcinek leśny.
- W niedzielę rano miała być msza za syna, bo za kilka dni on obchodziłby urodziny, a oni oboje rocznicę ślubu – mówi Wirtualnej Polsce Małgorzata Zielińska, teściowa zaginionej. - Dzwoniła do mnie około godz. 7. i o godz. 10. Pytała, czy ma umyć pomnik syna, ale ja powiedziałam, że umyłam już w piątek i ona może najwyżej przetrzeć go ściereczką. Syn leży w Rogowie. Jowita to dobra dziewczyna, ma dobre serce, nigdy złego słowa nam nie powiedziała.
Jowita Zielińska do dziś się nie odnalazła
Teściowa uważa, że Jowita nigdzie by sama nie pojechała, nie dając znaku życia, ani nie wsiadłaby do samochodu obcej osoby. Poza tym miała ze sobą rower, zieloną damkę, która również zniknęła. Na początkowym etapie w poszukiwaniach brało udział ponad 200 osób, w tym m.in. policjanci, myśliwi, strażacy, grupa poszukiwawcza "Bizon" oraz mieszkańcy okolicznych wsi. Nikt nie znalazł nic istotnego dla sprawy.
- Okazało się później, że pół godziny po niej razem z mężem jechaliśmy tą samą drogą, ale nie widzieliśmy wtedy żadnego śladu po niej. Ale mężowi mignął wtedy biały samochód, być może minivan, który stał na polance w lesie. Tam czasem parkują samochody, np. grzybiarzy. Tyle że wtedy nie widzieliśmy jeszcze, że jej nie ma w domu, więc nie przyjrzeliśmy mu się bardziej – relacjonuje Małgorzata Zielińska.
I dodaje: - Pierwszy raz dzwoniłam do niej w sobotę o godz. 15.17. Nie było sygnału, włączała się poczta. I to się nie zmieniało. Od tego czasu jej szukaliśmy, najpierw rodziną, potem zgłosiliśmy sprawę policji. W poniedziałek wieczorem, chodząc po lesie, postanowiłam znów spróbować i okazało się, że mam sygnał, ale nikt nie odbierał. Poszliśmy z tym do policji. Ten sygnał ciągle jest, nikt nie odbiera. Ale operator powiedział policji, że Jowita ma wyłączoną tę komórkę.
Z informacji przekazanych bliskim Jowity wynika, że zdarza się, że sygnał w telefonie jest, mimo że komórki nie ma w sieci.
- Ta komórka jest wyłączona – potwierdza Dorota Rupińska z rypińskiej policji.
Jowita Zielińska ma 170 cm wzrostu, rude włosy do ramion i zielone oczy. 6 lipca ubrana była w bluzkę w kratkę oraz czarne, krótkie spodenki.
Mikołaj Podolski, dziennikarz Wirtualnej Polski