Tajemnicza śmierć policjanta w Tomaszowie Mazowieckim. Został zamordowany?
Czy policjant z Tomaszowa został zamordowany? - Syn zawsze chciał być policjantem, to było jego marzenie - mówi Mirosław Biały, ojciec dzielnicowego z Tomaszowa Mazowieckiego. Jego 38-letni syn został znaleziony martwy w mroźny, styczniowy poranek na klatce schodowej jednego z bloków. Miał roztrzaskaną głowę.
12.02.2015 14:30
Prokuratura nie odpowiedziała jeszcze na pytanie, co się wydarzyło tamtej tragicznej nocy. Na dzień przed pogrzebem jedynego syna, matka Radosława Białego, została odwieziona karetką do szpitala. Dostała ataku paniki. - To był jej ukochany syn - płacze ojciec dzielnicowego. A siostra zmarłego policjanta wspominała swoje urodziny. - Brat był u mnie. To było trzy dni przed jego śmiercią. Powiedziałam, żeby znalazł sobie dziewczynę, bo zaraz będzie mój ślub... - mówiła Mariola Biała.
Śledztwo w sprawie śmierci Radosława jest w toku. Trwają przesłuchania świadków, ale nikomu nie postawiono jeszcze zarzutów. Prokuratorzy nie odpowiadają też na pytanie, czy śmierć dzielnicowego to nieszczęśliwy wypadek, czy morderstwo. Wiadomo, że w nocy poprzedzającej swoją śmierć, Radosław Biały był na imprezie. Prócz niego, brały w niej udział jeszcze cztery osoby. W tym kolega z pracy. Wiele wskazuje na to, że to właśnie Tomasz J. wyciągnął feralnego wieczoru Radosława Białego z domu. Od siostry zmarłego wiadomo, że mężczyźni znali się co najmniej od kilkunastu lat, wyjeżdżali razem na wakacje, przyjaźnili. - Myślę, że nie pomógł mojemu bratu, gdy ten umierał - oskarża Mariola Biała.
Po śmierci przyjaciela Tomasz J. został zawieszony w czynnościach służbowych. Koledzy z pracy zasugerowali mu, by nie pojawiał się na pogrzebie Radosława Białego. Mężczyzna wyłączył telefon. Unika sąsiadów. Próbował jedynie skontaktować się z rodziną zmarłego przyjaciela, ale bezskutecznie. - Nie wpuściłam go do domu. Opuścił głowę i odszedł - mówi siostra zmarłego dzielnicowego.
Właścicielem mieszkania, w którym odbywała się impreza, jest niespełna 40-letni Paweł P., były sanitariusz. W domu była jeszcze jego partnerka Monika K. i ich dwoje dzieci. Gdy reporter "Uwagi!" TVN usiłował zapytać ich o wydarzenia tragicznej nocy, uciekali bądź zatrzaskiwali drzwi. Wezwali nawet policję, by spacyfikowała dziennikarza.
Śledztwo, w sprawie śmierci Radosława Białego, może się jeszcze bardziej przeciągać. Kilka dni temu zdecydowano, by przenieść je do innej prokuratury.