Talibowie przejęli kontrolę nad Afganistanem. Stało się to zaledwie miesiąc po tym, jak kraj opuścili ostatni żołnierze ze Stanów Zjednoczonych, których interwencja trwała tam 20 lat. - W Kabul panuje chaos. Wśród mieszkańców panuje duży strach. Nie wiadomo, co może wydarzyć się na ulicach - mówi WP dziennikarka Jagoda Grondecka, która jest w stolicy Afganistanu. Lotnisko oblegają tysiące osób, które próbują uciec z kraju. Porządku pilnuje kilka tysięcy żołnierzy, którzy zostali ściągnięci m.in. z USA, aby ewakuować swoich dyplomatów i Afgańczyków, którzy pomagali amerykańskiej misji w tym kraju. Swoich przyjaciół z Afganistanu ewakuuje również Wielka Brytania i mniejsze kraje, takie jak Czechy oraz Słowacja. Premier Mateusz Morawiecki w niedzielę poinformował, że przyznał 45 wiz humanitarnych dla Afgańczyków, którzy pomagali Polakom podczas pobytu w tym kraju. Później okazało się jednak, że dokumenty są do odebrania w Nowym Delhi (Indie), do którego nie można się dostać, ponieważ wszystkie granice kontrolują Talibowie, a lotnisko jest sparaliżowane. - Trzeba sobie jasno powiedzieć, że to co robi polski rząd w kwestii naszych afgańskich współpracowników oraz ich rodzin, które znajdują się w śmiertelnym niebezpieczeństwie, to jest kpina. To nie tylko niewywiązanie się z naszego moralnego obowiązku, ale hańbienie honoru Wojska Polskiego - mówi wprost Jagoda Grondecka. - Premier Mateusz Morawiecki po całym dniu nacisków wspaniałomyślnie wydał 45 wiz. To oczywiście o wiele za mało jeśli chodzi o współpracowników naszego wojska, misji dyplomatycznej i humanitarnej. (…) Kończy się czas, mamy jeszcze kilka, może kilkanaście godzin, aby wydostać tych ludzi z Afganistanu - podkreśla dziennikarka. Jej zdaniem do Kabulu powinien przylecieć samolot z komandosami i dyplomatami, którzy wydawaliby wizy na miejscu i ewakuowali współpracowników z zagrożonego terenu. Tak robi m.in. Wielka Brytania. Były ambasador Polski w Afganistanie Piotr Łukasiewicz zadeklarował, że może lecieć razem z żołnierzami, aby pomóc w identyfikacji tych osób.