Aleksander Makowski, były oficer wywiadu PRL, autor książki "Tropiąc bin Ladena"© PAP | Marcin Kaliński

Polski szpieg, który tropił bin Ladena: To Amerykanie są ojcami chrzestnymi talibów

Szymon Jadczak

Talibowie będą tworzyć państwo oparte na szariacie, jak Arabia Saudyjska 30-40 lat temu. I zrobią wszystko, żeby świat o nich zapomniał. A świat chętnie o Afganistanie zapomni. Tak jak zapomniał, że to Amerykanie stworzyli talibów - mówi w rozmowie z Magazynem WP Aleksander Makowski, były polski szpieg, który przed laty tropił w Afganistanie Osamę bin Ladena.

"Tropiąc Bin Ladena. W afgańskiej matni 1997-2007" - tak nazywa się jedna z książek Aleksandra Makowskiego i jej tytuł dobrze oddaje, czym zajmował się nasz bohater. Makowski to były polski szpieg, który po tym, jak nie przeszedł pozytywnie weryfikacji służb w 1989 r., zabrał się za karierę w biznesie. 

W 1997 r. z tajemniczym polskim biznesmenem Rudolfem Skowrońskim trafili do Afganistanu. Zaczęli robić interesy z Ahmadem Szahem Masudem, przywódcą Sojuszu Północnego - ugrupowania, które w latach 90. walczyło w Afganistanie z talibami, a po interwencji Amerykanów weszło do afgańskiego rządu. Z Afganistanu do Polski Makowski i Skowroński ściągali szmaragdy, w drugą stronę trafiło m.in. kilka ton afgańskich banknotów, wydrukowanych przez Państwową Wytwórnię Papierów Wartościowych.

Makowski podczas licznych podróży do Afganistanu poznał wielu tamtejszych przywódców wojskowych i politycznych. Dzięki swoim kontaktom pomagał polskim, a potem amerykańskim służbom namierzać terrorystów z Al Kaidy, którzy wtedy ukrywali się w Afganistanie. Tę współpracę przerwał w 2006 r. Antoni Macierewicz, który jako wiceminister obrony narodowej zakazał polskim służbom współpracy z Makowskim ze względu na jego przeszłość przed 1989 r.

Szymon Jadczak, Magazyn WP: Ile razy był pan w Afganistanie?

Aleksander Makowski: Kilkanaście. Do tego spotkania z Afgańczykami poza Afganistanem. To zdecydowanie nie jest obcy mi kraj.

Mam poczucie, że rozmawiając o Afganistanie błędnie przykładamy do niego nasze wyobrażenia o kraju i społeczeństwie, które my znamy z Europy.

Ma pan sto procent racji. Po pierwsze to jest kraj zamieszkały przez mniej więcej tyle samo ludzi – 38 milionów – za to dwa razy od Polski większy, Po drugie - to jest kraj przede wszystkim klanowy, podzielony etnicznie. Na północy mieszkają Tadżycy, Uzbecy, Chazarowie. Na południu Pasztuni (to głównie z Pasztunów rekrutują się talibowie - przyp. red.). Znaczna część tych ostatnich mieszka w Pakistanie, stąd takie mocne wpływy pakistańskie w Afganistanie.

Dżalalabad, Afganistan, 17.08.2021 r.: Talibowie patrolują ulice miasta
Dżalalabad, Afganistan, 17.08.2021 r.: Talibowie patrolują ulice miasta © GETTY | Anadolu Agency

A czy Afgańczycy w ogóle czują się Afgańczykami?

Poczucie afgańskiej tożsamości narodowej mimo podziałów etnicznych jest bardzo mocne. I myślę, że większość Afgańczyków jest teraz dumna, bo pada właśnie trzecie imperium, które próbowało ich pobić: po Brytyjczykach i Rosjanach właśnie wycofują się Amerykanie.

Widzimy obrazki z Kabulu, z lotniska, gdzie jest panika. A jak do tego podchodzi większość Afgańczyków?

Talibowie nie żyją w próżni, nie wzięli się z Marsa. Przez 20 lat obecności Amerykanów zachodni styl życia przyswoił bardzo niewielki odsetek ludzi. To dotyczy głównie Kabulu i może jeszcze kilku dużych miast. Ale w porównaniu z większością Afgańczyków to jest kropla w morzu.

Jestem przekonany, że mamy do czynienia z taką samą sytuacją, jak w latach 90., gdy większość Afgańczyków przyjmowała talibów i wprowadzany przez nich szariat jako sytuację, która zapewni im święty spokój. Te obrazki, które oglądamy, są mylące.

Dlaczego?

Nie można mówić, że wszyscy Afgańczycy chcą uciec z kraju. Uciec chcą ci, którzy liznęli kultury zachodniej, demokracji, ale jest to według mnie 2-3 proc. narodu afgańskiego.

Eksperci mówią dziś, że byli zaskoczeni szybkością, z jaką talibowie podbili kraj. Pan tego zaskoczenia nie podziela.

W 2012 r. napisałem, że po wyjściu NATO żaden rząd nie przetrwa w Afganistanie pięciu minut. W latach 90. talibom zdobycie Kabulu zajęło dwa lata. Teraz poszło znacznie szybciej. Reżim był kompletnie skorumpowany.

Pamiętajmy, że wojna domowa w Afganistanie to jest konflikt klanowy, w którym przenikają się różne układy rodzinne, etniczne, wszystko można kupić. Pamiętam, jak w latach 90. ktoś kupił od talibów trzy kilometry frontu pomiędzy wojskami Sojuszu Północnego a wojskami talibów.

Pisze pan o charakterystycznej dla Afganistanu "kulturze zdrady".

Walczący bojownicy nie mają najmniejszego problemu z przejściem na jedną czy drugą stronę. Armia talibów posuwała się tak szybko do przodu dzięki negocjacjom, przekonywaniu i przekupywaniu kolejnych oddziałów. W większości przypadków to działało. Zwłaszcza, że talibowie mieli silną motywację do walki - religijną. Wojska rządowe nie miały żadnej motywacji.

Okrucieństwo, z którego słyną talibowie, też pewnie działało na wyobraźnię.

Z okrucieństwa słyną obie strony. Może talibowie są bardziej "dzicy", ale wojna domowa jest zawsze okrutna.

A kim dziś jest właściwie druga strona?

Prezydentem obwołał się były wiceprezydent Amrullah Saleh, były szef służb afgańskich. Myślę, że on chce wrócić do przeszłości i stworzyć coś na kształt Sojuszu Północnego. Ale to się nie uda.

Dlaczego?

Bo w tej chwili cztery główne mocarstwa, które mają swoje interesy w Afganistanie - czyli Pakistańczycy, Irańczycy, Chińczycy oraz Rosjanie - nie będą wspierać takiej inicjatywy.

Dziś Rosjanie uznali, że talibowie są dla nich świetnym rozwiązaniem, bo zaprowadzą spokój. Nie ewakuowali swojej ambasady z Kabulu, od dawna prowadzili dialog z talibami.

Chińczycy są sprzymierzeńcami Pakistanu. Zainwestowali kilka miliardów dolarów w złoża miedzi we wschodnim Afganistanie.

Wszystkie te wymienione państwa są też zjednoczone poczuciem anty-amerykańskości, więc będą na pewno wspierać talibów.

Opinii publicznej umyka w ogóle fakt, że talibów tak naprawdę stworzyli Amerykanie.

Absolutnie. Konkretnie stworzyli ich Pakistańczycy, a jeszcze konkretniej - ISI, czyli wywiad pakistański. Natomiast odbyło się to za pełną wiedzą i przyzwoleniem Waszyngtonu. Amerykanie powierzyli Pakistanowi, jako regionalnemu sojusznikowi, rozgrywanie spraw afgańskich. W latach 90. brali pod uwagę wyłącznie oceny pakistańskie i jeśli im Pakistan mówił, że popieramy talibów, to tak było. Pakistańczycy są ojcem talibów, ale ojcem chrzestnym są Amerykanie.

Kabul, Afganistan, 17.08.2021: Bojownicy ochraniają konferencję prasową rzecznika talibów Zabihullaha Mudżahida
Kabul, Afganistan, 17.08.2021: Bojownicy ochraniają konferencję prasową rzecznika talibów Zabihullaha Mudżahida © GETTY | Marcus Yam

Przed 1998 r., gdy doszło zamachów na ambasady amerykańskie w Afryce, za którymi stał ukrywający się u talibów Osama Bin Laden, niewiele brakowało do oficjalnego uznania talibów przez USA.

Taka decyzja już zapadła w Białym Domu. Zahamowały ją zamachy w Afryce i atak na okręt USS Cole w Jemenie.

Dlatego myślę, że obecne pokolenie talibów już tego błędu nie popełni. Co prawda jest tam jeszcze część starych przywódców, z lat 90, ale większość to już nowe pokolenie (m.in. syn mułły Mohammada Omara i syn mułły Dżalaluddina Haqqaniego). Myślę, że w ich interesie jest, żeby nie pozwolić na zadomowienie się w Afganistanie jakiegokolwiek układu terrorystycznego, takiego jak Al Kaida czy ISIS.

A jaki oni mają pomysł na państwo?

Według mnie to będzie kolejne państwo islamskie, z tym że o wiele bardziej podległe szariatowi. Afganistan może wyglądać tak jak Arabia Saudyjska 30-40 lat temu. Takich państw islamskich na świecie jest sporo, choćby w Afryce Subsaharyjskiej.

Myślę, że duża część kierownictwa talibów będzie chciała mieć święty spokój, będą mieli ogromne przychody z handlu opium. W ubiegłym roku wyprodukowano w Afganistanie 10 tys. ton różnego rodzaju narkotyków. To są miliardy dolarów. Więc pieniędzy im nie zabraknie. Talibowie lubią korzystać z życia, pojechać do Dubaju, dobrze zjeść, zabawić się.

Kabul, Afganistan, 17.08.2021 r. Afganki protestują przed pałacem prezydenckim, domagając się przestrzegania przez zwycięskich talibów praw kobiet
Kabul, Afganistan, 17.08.2021 r. Afganki protestują przed pałacem prezydenckim, domagając się przestrzegania przez zwycięskich talibów praw kobiet © GETTY | Anadolu Agency

Świat drży nad losem kobiet w Afganistanie. Czeka je piekło?

Czeka je to, czego kobiety doświadczyły choćby w Arabii Saudyjskiej. Czeka je szariat. Tam gdzie będą potrzebne, czyli jako nauczycielki albo lekarki, będą mogły pracować, ale na pewno będą obywatelkami drugiej kategorii.

Afganistan to jest głównie wieś, a nie duże miasta. I tam kobiety będą miały najgorzej.

Dlaczego Amerykanie ponieśli tak spektakularną porażkę?

Wojna w Afganistanie została przegrana w 2003 r., gdy Amerykanie weszli do Iraku. Wtedy zabrali tam połowę swoich sił wojskowych i wywiadowczych, a nie dobili talibów. Zabrakło sił i środków.

Historia mogłaby się inaczej potoczyć, gdyby Amerykanie skorzystali z pana oferty dotyczącej zabicia Osamy bin Ladena.

W 1999 r. z moimi afgańskimi przyjaciółmi złożyliśmy taką ofertę Amerykanom. Wtedy Osama był wart 5 milionów, taka była nagroda za jego głowę. To było realnie do zrobienia.

Amerykanie stwierdzili, że nie mają licencji na zabijanie i sprawa się skończyła. To są historyczne zaniechania. Bez bin Ladena nie byłoby 11 września, nie byłoby więc interwencji w Iraku i Afganistanie.

Już po 11 września i po wejściu do Afganistanu CIA też ostrzegała polityków w Waszyngtonie, że to co robi tam Ameryka, zakończy się klęską, że to jest sztuczny twór, oparty na ludziach narzuconych z zewnątrz i że to nie zadziała. Twórcy tych analiz byli krytykowani za nadmierny pesymizm. Czy to jest głupota polityków amerykańskich, czy jakaś cyniczna gra, której nie rozumiemy?

CIA to jest ogromna organizacja. I nawet jeśli zbierze jakieś informacje, przekaże je dalej, to nie oznacza, że ktoś będzie się ich trzymał. Politycy żyli iluzją, nikt nie miał odwagi, żeby się stamtąd wycofać. Wywiady izraelski i angielski, które mają tam dobre rozpoznanie, powtarzały Amerykanom, że nic z tego nie będzie, że jak wyjdą, to się to wszystko rozsypie. Nikt nie chciał ich słuchać. Nikt nie chciał podjąć decyzji politycznej o wycofaniu. W końcu podjął ją Biden. Myślę, że absolutnie słusznie. Nie było już na co czekać.

Prezydent USA Joe Biden podczas rozmowy z dziennikarzami. Chaotyczna ewakuacja z Afganistanu spowodowała spadek notowań popularnego dotąd amerykańskiego przywódcy
Prezydent USA Joe Biden podczas rozmowy z dziennikarzami. Chaotyczna ewakuacja z Afganistanu spowodowała spadek notowań popularnego dotąd amerykańskiego przywódcy © GETTY | Caroline Brehman

Co czeka Afganistan w najbliższym czasie?

Zapewne pod wpływem tej bardziej zrównoważonej frakcji talibowie będą budować tę szariacką państwowość afgańską. Spróbują doprowadzić do uznania ich przez Chiny, Rosję, Pakistan i Iran. Tak, żeby te kraje chroniły ich przed jakąś pomocą z Zachodu dla ewentualnego Sojuszu Północnego bis – czyli antytalibskiej rebelii. Będą temu zaprzeczać, ale postawią na uprawę i produkcję narkotyków. I zrobią wszystko, żeby świat o Afganistanie zapomniał. A świat chętnie o Afganistanie zapomni.

Źródło artykułu:WP magazyn
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (704)