Afganistan bogaty jak Arabia Saudyjska. Komuniści dogadują się z talibami
Delegacja talibów rozmawiała w Pekinie z szefem MSZ Chin dwa tygodnie przed zajęciem Kabulu. Chińczycy deklarują gotowość do pogłębienia współpracy. Afganistan ma ogromne zasoby litu. Pekin jeszcze nie otwiera kopalń, ale bliskie kontakty z talibami zapewne nie są przypadkowe.
Afganistan jest nazywany "Arabią Saudyjską litu". Na świecie rośnie zapotrzebowanie na ten pierwiastek, między innymi z powodu coraz większej produkcji samochodów elektrycznych. Lit jest wykorzystywany w akumulatorach napędzających te pojazdy. A największym producentem samochodów elektrycznych na świecie są Chiny. Nie mogą więc dziwić bliskie kontakty władz Chin z talibami, którzy sukcesywnie od wielu miesięcy odzyskiwali panowanie nad Afganistanem po 20 latach egzystowania na obrzeżach kraju.
Afganistan zaprasza Chiny. Chiny zachwycone
Dwa tygodnie przed tym, jak talibowie weszli do praktycznie niebronionego przez siły rządowe Kabulu, ich delegacja odwiedziła Pekin. Wprawdzie nie przyjął ich prezydent czy premier Chin, ale rozmawiali z chińskim ministrem spraw zagranicznych, a Wang Yi zajmujący stanowisko od 2013 roku to urzędnik niezwykle wysokiej rangi. Już sam ten fakt świadczy o tym, jak Chińczycy poważnie traktują talibów. Na tym jednak nie koniec.
Chińskie MSZ oświadczyło, że talibowie pragną, by Pekin zaangażował się w odbudowę i rozwój Afganistanu, a Chiny przyjęły tę deklarację z radością. Nie można zapominać, że Chińczycy już wpompowali w Afganistanie setki milionów dolarów. Zainwestowali między innymi w jedno z największych na świecie złóż miedzi oraz w wydobycie ropy naftowej. Większość planów krzyżowała jednak niestabilna sytuacja w Afganistanie.
Afganistan ma potencjał jak Arabia Saudyjska
Potencjalnie Afganistan jest niezwykle bogatym krajem, jednak tylko potencjalnie. Do masowego wydobycia litu jeszcze daleko i nawet jeśli Chińczycy myślą o tym bardzo poważnie, to na pewno nie wejdą na większą skalę do kraju rządzonego przez talibów bezwarunkowo. I na pewno nie szybko. A nawet gdy lit już będzie sprzedawany, to zyski nie trafią do biednych afgańskich wiosek, a do Państwa Środka. Talibowie dostaną opłaty koncesyjne i być może jakiś niewielki procent od sprzedaży, uzależniając się od Chińczyków, którzy będą jedynymi wygranymi. I to nie tylko ekonomicznie.
Pekin wykorzystuje propagandowo sytuację w Afganistanie. Chińskie media pokazują chaos na lotnisku w Kabulu, opatrując zdjęcia jednoznacznym komentarzem: to wszystko wina USA i słabego Bidena. Rzeczniczka chińskiego MSZ uderzyła w amerykańską administrację, mówiąc, że "siłą USA jest destrukcja, a nie budowa". Politycznie Chiny - choć temu zaprzeczają - mogą lada moment w Afganistanie wejść w buty Amerykanów i stać się tam głównym rozgrywającym. Nawet jeśli będą to robić z głębokiego cienia.
Chiny stawiają warunki talibom
Są jednak warunki. Według cytowanego przez AFP analityka Hua Po Chinom najbardziej zależy na dwóch kwestiach. Pierwsza to ochrona chińskich obywateli i chińskich inwestycji. Druga jest dużo bardziej sporna. Chińczycy chcą, by talibowie uszczelnili granicę z chińską prowincją Sinciang, zamieszkaną w dużej części przez muzułmanów. Na jej terenie działają organizacje separatystyczne uznawane przez Pekin za terrorystyczne. Bliskość Afganistanu i łatwo przenikalne granice sprawiały, że separatyści mogli tereny Afganistanu traktować jako swoje zaplecze.
Czy talibowie stali się tak bardzo pragmatyczni, że w zamian za pieniądze, odetną drogę odwrotu muzułmanom z Chin? Być może gdy poczują dopływ gotówki, rozsmakują się w luksusach i łatwiej im będzie "porzucić" muzułmanów z sąsiedniego mocarstwa. Na razie jednak nawet jeśli sami talibowie próbują przekonywać, że są innym ugrupowaniem niż to, które 20 lat temu za łamanie zakazów religijnych masowo stosowało kary z karą śmierci włącznie, które odmawiało edukacji kobietom i zabraniało oglądania telewizji, to doniesienia z Afganistanu mówią co innego. Według mediów w jednym z miast została zamordowana kobieta za brak burki. Ulicami Kabulu jeżdżą uzbrojeni talibowie i strzelają w powietrze, budząc strach mieszkańców.
Komuniści dogadują się z talibami
Chińskie kopalnie litu w Afganistanie na pewno nie powstaną błyskawicznie. Pomijając kwestię muzułmanów z Sinciangu, Pekin nie wleje miliardów dolarów w kraj, który będzie wciąż niestabilny. Nawet osiągnięcie porozumienia z talibami nie musi gwarantować chińskich inwestycji. Radykalna polityka wewnętrzna będzie skutkowała oporem grup, które nie popierają talibów, a jest ich w Afganistanie sporo, wszak ten kraj to wyjątkowa mozaika kultur, religii i nacji. Rysuje się powrót do sytuacji, gdy w latach 90. talibowie rządzili, jednocześnie walcząc z wieloma grupami w Afganistanie w tym ze słynnym Sojuszem Północnym. Kraj talibów daleki był od stabilności.
Chińczycy zapewne długo będą się przyglądać temu, co dzieje się teraz w Afganistanie, zanim podejmą decyzję o inwestycji w kopalnie litu. Gdyby tak się stało, oznaczałoby to znaczące umocnienie talibów, do których płynąłby strumień pieniędzy. Byłby wystarczająco duży, by zapewnić wygodne utrzymanie się u władzy, a Chińczycy, regulując kurkiem, de facto rządziliby Afganistanem. Pytanie, czy choć przez chwilę przyszłoby im wtedy na myśl, by wymusić na talibach poluzowanie reguł w kraju? Pytanie naiwne, komunistyczne Chiny nie należą do krajów specjalnie przejmujących się prawami człowieka. Czy coś dobrego może wyjść ze współpracy komunistów i talibów? Tak, ale tylko dla komunistów i talibów.