Były wicepremier i minister spraw wewnętrznych Ludwik Dorn, odnosząc się do wypadku premier Beaty Szydło w Oświęcimiu i przebitej opony w aucie wicepremiera Jarosława Gowina przyznał, że za swojego urzędowania też miał podobny incydent. - Ale z tamtej sytuacji nie robiłem żadnej sprawy, wiadomo, shit happens - powiedział dziennikowi "Polska The Times". Ocenił, że kłopot z agentami BOR polega na tym, że ulegają oni wpływom ochranianych - najważniejszych osób w państwie. W tym kontekście wymienił Lecha i Jarosława Kaczyńskich, którzy "uważali, że oni się najważniejsi i nikt im nie będzie mówił, co mają robić". - Dlatego w pewnym momencie musiałem odsunąć ówczesnego szefa BOR - wyznał.