Dorn: PiS mógł wygrać z opozycją przez nokaut
Marszałek Sejmu Marek Kuchciński zarządził przerwę w obradach izby niższej parlamentu do 25 stycznia. Według Ludwika Dorna, ma to dać stronie rządzącej czas na opanowanie sytuacji i chaosu w Sejmie. Były marszałek Sejmu i poseł PiS, ocenił w wywiadzie dla portalu wyborcza.pl, że główną słabością partii rządzącej jest właśnie Marek Kuchciński, który - jego zdaniem - przeżywa załamanie nerwowe, i nie jest w stanie wywiązywać się z obowiązków. Co więcej, według Dorna, PiS doskonale zdaje sobie z tego sprawę.
13.01.2017 | aktual.: 13.01.2017 10:11
Według Ludwika Dorna, w interesie Prawa i Sprawiedliwości jest opanowanie sytuacji w Sejmie, a w tym przypadku najsłabszym ogniwem - zdaniem Dorna - jest obecny marszałek Sejmu. Jego zdaniem, Prawo i Sprawiedliwość chciałoby dokonać zmiany na tym stanowisku, chociaż najważniejsi politycy partii, łącznie z prezesem Jarosławem Kaczyńskim, oficjalnie wykluczają taką możliwość. To, że Jarosław Kaczyński murem stoi za marszałkiem Markiem Kuchcińskim akurat Dorna nie dziwi. – Co miał mówić? Musi tak mówić. Ale realny problem nazywa się Marek Kuchciński - ocenia Dorn - Jak może funkcjonować Sejm, którego marszałek jest w ciężkim załamaniu nerwowym? Bo to nie jest już niechęć do spotykania się z dziennikarzami, on wie, że jest spięty i źle wypada. Marszałek z własnymi posłami się nie kontaktuje, z dziennikarzami się nie kontaktuje, z innymi klubami się nie kontaktuje. Z nikim się nie kontaktuje. Nie można zarządzać Sejmem, jeżeli wódz naczelny, generał, który dowodzi na polu bitwy, a tym generałem jest z mocy
konstytucji i regulaminu marszałek, jest w stanie całkowitego rozkładu psychicznego. - tłumaczy Dorn.
Dorn: w Polsce nikt nie będzie bił się na widoku z kobietą
Zdaniem Ludwika Dorna, Prawo i Sprawiedliwość wygrywa parlamentarna batalię, jednak - w jego opinii - jest to zwycięstwo na punkty, a trzymając się pięściarskiej terminologii, PiS mógł wygrać z opozycją przez nokaut. Tu także, w ocenie Dorna, wina leży po stronie marszałka Marka Kuchcińskiego, który zmarnował okazję aby rozegrać opozycję. - Ja bym to zrobił tak - tłumaczy Dorn - 11 stycznia nad ranem, kiedy na sali plenarnej jest jakieś pięcioro posłów, wprowadzam 25-osobowy pododdział straży marszałkowskiej, który kordonem zabezpiecza stół prezydialny i mównicę. W najbardziej narażonych na ewentualne starcia punktach umieszczam strażniczki, bo w Polsce nikt nie będzie bił się na widoku z kobietą. Wewnątrz kordonu, tuż przy mównicy, umieszczam dwóch, trzech rosłych i obeznanych z chwytami obezwładniającymi strażników. Otwieram posiedzenie, i oczywiści wszystkich zgłaszających się do głosu posłów opozycji dopuszczam do mównicy - dodaje. Według byłego marszałka Sejmu, takie rozwiązanie odebrałoby argumenty
opozycji. Jego zdaniem, jedyne co pozostałoby wtedy opozycyjnym posłom, to ewentualne obrzucanie partii rządzącej epitetami i słowne tyrady o "zamordyzmie, represjach, Białorusi, totalitaryzmie". W ocenie Dorna, gdyby Kuchciński dodatkowo sprawnie użył dostępnych w regulaminie Sejmu środków, jak ogłaszanie przerw czy ewentualne kary finansowe, opozycja "pobulgotałaby jeden dzień, a potem ogłosiła bojkot tego posiedzenia lub się ze wstydem podporządkowała." Według Ludwika Dorna marszałek Kuchciński tego nie zrobił, ponieważ "jest w stanie nieczynności" i przeżywa załamanie nerwowe. - To jest ta fundamentalna słabość PiS - mówi Dorn.
Dorn: opozycja mogła wygrać
Ludwik Dorn w wywiadzie dla portalu gazeta.pl ocenił także, że w obecnym kryzysie parlamentarnym, swojej szansy nie wykorzystała także opozycja. - Już 17 grudnia po południu, a najdalej 19 grudnia, wśród wiwatujących członków KOD można było ogłosić zwycięstwo, bo PiS cofnął się w sprawie dziennikarzy w Sejmie i jednocześnie postawić postulaty „legalizacji” budżetu, choćby przez Senat - wyjaśnia Dorn. Jak dodaje, opozycja nie powinna wtedy rozpoczynać okupacji sejmowej mównicy, a jedynie zapowiedzieć taki ewentualny protest, jako środek ostateczny, którego nie użyje bez najwyższej potrzeby. - Zwycięstwo byłoby realne, bo opozycja zagnała obóz władzy do kanciapy, czyli Sali Kolumnowej. - tłumaczy w wyborczej.pl Dorn - Opozycja uzyskała przewagę i narzędzie nacisku. Zamiast tego poszła na konfrontację, stawiając sobie nierealny cel, bo zażądała, by obóz władzy wywiesił białą flagę. W ocenie Dorna, taka strategia zadziałałaby jedynie, gdyby PiS było osłabione, jak np. Sojusz Lewicy Demokratycznej w późnym
okresie afery Rywina, a obecnie, gdy strona rządząca jest skonsolidowana, taka strategia opozycji kompletnie się nie sprawdziła.
Wracając do tematu marszałka Sejmu, Ludwik Dorn nie ma wątpliwości, że wbrew zapowiedziom partyjnych liderów, Prawo i Sprawiedliwość ostatecznie pozbędzie się Marka Kuchcińskiego. - Kaczyński da kogoś, kto umie grać, kto będzie bezwzględnie lojalny, twardy, ale będzie wiedział, jak daleko może się posunąć, by nie zaczęło dymić, gdzie ma oszukać, gdzie przestraszyć, gdzie coś zaproponować - mówi Dorn. Czy jego zdaniem są w PiS takie osoby, na które mógłby postawić prezes partii? – Widzę dwie osoby, ale ja się tylko znam na starym PiS, na nowym się nie znam. To Joachim Brudziński i Krzysztof Tchórzewski - prognozuje.