WAŻNE
TERAZ

Policja pokazała wizerunki dywersantów

Sadownik pokazał, jak market zarabia za jabłkach. Tak rodzi się nowy trend - samozbiory

Tony owoców wiszą na drzewach, warzywa zalegają na polach, a rolnicy coraz częściej ogłaszają samozbiory. Po serii emocjonalnych wpisów w sieci w Polsce eksplodował nowy trend – konsumenci sami ruszają w pola, by zebrać plony. Powodem często jest chęć pomocy rolnikom, ale też sprzeciw wobec cen w marketach.

Sadownik Andrzej Urbanek z Korczyny pokazuje jabłko
Sadownik Andrzej Urbanek z Korczyny pokazuje jabłko delikatesowe.
Źródło zdjęć: © East News, Facebook | Marcin Bruniecki
Tomasz Molga

Sadownik Andrzej Urbanek z Korczyny (woj. podkarpackie) wchodzi do stoiska owocowego jednej z sieci handlowych. Bierze do ręki jabłko i mówi: "Takie jabłka, które tu kosztują 5,99 zł, my sadownicy traktujemy jako odpad. To dla nas druga kategoria"- tłumaczy do kamery.

W kolejnym ujęciu stoi już pod drzewem we własnym sadzie. Wyjaśnia, że te drobne jabłuszka z marketu to tzw. jabłka przemysłowe, z których produkuje się soki. W skupie kosztują 70 groszy za kilogram. Pokazuje też, że w jego sadzie jabłka deserowe – te przeznaczone do konsumpcji, delektowania się smakiem – są znacznie większe od pięści. Kupione bezpośrednio u rolnika kosztują 4 zł za kilogram. A to już po doliczeniu kosztów pakowania i ew. wysyłki. Zachęca, aby kupować u takich jak on.

Sadownik opublikował nagranie 3 października. W social mediach rozeszło się wiralowo, stając się symbolem rosnącej frustracji klientów wobec wysokich cen żywności. Krótko potem setki osób próbowało zamówić jabłka w sklepie internetowym Urbanka. Przy zamówieniu 1600 paczek zablokowały się serwery.

Handel wódką w Sejmie? Zandberg: To Polskę ośmiesza i kompromituje

Po takich publikacjach konsumenci coraz częściej zadają pytanie: dlaczego w sklepie płacimy nawet osiem razy więcej, niż wynosi wartość produktu u źródła? Coraz częściej chcą kupować bezpośrednio u rolników.

Klątwa rolników: "nie opłaca się"

- Sądzę, że dochodzi do jakiegoś przebudzenia. Odradza się myślenie kategoriami patriotyzmu: kupuj polskie, wspieraj swojego. Ludzie chcą kupować lokalnie, wiedzieć, skąd pochodzi ich jedzenie - mówi w rozmowie z Wirtualną Polską Andrzej Urbanek. - Pokazałem, że chodzi o uczciwość. Cena powinna być adekwatna do jakości - dodaje, odnosząc się do nagrania.

I podkreśla; - Nie należę do pokolenia, które powtarza, że się nie opłaca. Mam tysiące pomysłów. Trzeba szukać rynku zbytu albo go samemu stworzyć

Kupując u sąsiada czy jadąc do sadu, konsumenci zatrzymują pieniądze w Polsce, wspierają lokalną gospodarkę i zyskują realny kontakt z producentem, zamiast płacić za marketing i logistykę wielkich sieci. - Współpracuję z polskimi sklepami, których właściciele są dumni, że mają produkt od polskiego rolnika. Zapraszam do sklepu spożywczego w Korczynie, to delikatesy z lokalnymi produktami! Moje jabłka wysyłam InPostem i Paczką Orlen, dając pracę kolejnym polskim firmom - tłumaczy Urbanek.

Sadownik promuje swoje podejście w mediach społecznościowych – na Facebooku, TikToku i Instagramie – udowadniając, że sprzedaż "z pola" działa i może być opłacalnym modelem biznesowym.

- Od zawsze chciałem być samowystarczalny - mówi. - Zbudować własne zaplecze, żeby nie czekać, aż ktoś kupi ode mnie towar, tylko samemu go sprzedać. Jak nie ma rynku zbytu, trzeba go stworzyć. Mam tysiące pomysłów, jeden nie wypali, to wchodzi drugi - opowiada.

Samozbiory biją rekordy popularności

Tej jesieni zainteresowanie samozbiorami jest rekordowe. - Każda oferta od rolnika spotyka się z setkami komentarzy i realnym odzewem - mówi w rozmowie z WP Mirosław Biedroń z Fundacji Zielona Przystań, założyciel platformy MyZbieramy.pl.

To właśnie na tej stronie, skupiającej oferty samozbiorów z całej Polski, widać skalę zjawiska. - Trochę mi smutno, że część ogłoszeń wynika z bezradności rolników, którzy nie są w stanie sprzedać ziemniaków, pomidorów czy kapusty - przyznaje Biedroń. - Ale z drugiej strony jestem w szoku, jak wiele osób chce im pomóc, przyjechać, zebrać plony, dać realne wsparcie. To naprawdę porusza - dodaje.

Ekspert podkreśla, że z tych kontaktów może narodzić się coś trwałego. - Wierzę, że nawiązane relacje zaowocują w przyszłości. Ci sami rolnicy w przyszłym roku będą sprzedawać bezpośrednio, bez pośredników. W efekcie ceny będą niższe niż w sklepach, ale wyższe niż w skupie. To układ, w którym zyskują i producent, i konsument - tłumaczy.

Platforma MyZbieramy.pl działa od około sześciu lat. Pomysł zrodził się z inspiracji historią znajomego Biedronia z Kanady, który opowiadał, że w domu je wyłącznie owoce, które sam zebrał. - Wtedy pomyślałem, że w Polsce też może się to udać. I wygląda na to, że ludzie właśnie dojrzeli do takiego sposobu myślenia - dodaje rozmówca WP.

Gdzie można zbierać? Wpisujcie hasło samozbiory

Jeszcze w ten weekend można wybrać się na samozbiory papryki w gminie Jastków (woj. lubelskie), gdzie rolniczka sprzedaje warzywa prosto z pola – paprykę po 2 zł za kilogram, a także buraczki czerwone i cebulę w tej samej cenie. W okolicach Kruszyna Krajeńskiego (woj. kujawsko-pomorskie) rolnik zaprasza na zbiór cebuli po 60 groszy za kilogram – w sklepach to samo warzywo kosztuje 4–6 zł.

W sadach w Mogielnicy jabłka deserowe zebrane samodzielnie kosztują 2 zł za kilogram, podczas gdy w marketach ich cena sięga 6 zł. Różnice widać też przy owocach miękkich – rolnicy oferują maliny po 18 zł/kg, gdy w supermarketach za 250-gramowe opakowanie trzeba zapłacić 19 zł.

Jak wynika z badań opublikowanych przez portal Sad24.pl, konsumenci, szczególnie młode osoby z dużych miast, coraz częściej poszukują bezpośredniego kontaktu z producentami żywności.

- Chcą wiedzieć, od kogo kupują, i mieć pewność, że płacą za jakość, a nie za marketing - komentuje w rozmowie z WP Karol Pajewski, współautor portalu Sad24.pl. Jego zdaniem zainteresowanie samozbiorami w tym roku jest rekordowe. Przewiduje, że jeśli uda się wykorzystać ten trend, w Polsce dojdzie do renesansu miejskich targowisk i bazarów. To jednak pod warunkiem, że będą udostępnione dla prawdziwych rolników.

Jak zaznacza Pajewski, samodzielne zbiory i sprzedaż bezpośrednia u rolnika nie zastąpią tradycyjnego handlu detalicznego, ale są jego ważnym uzupełnieniem. - Chodzi o to, by ten kanał sprzedaży stopniowo rósł i zapewniał producentom godziwe zyski, a konsumentom dostęp do świeżych, lokalnych produktów - podkreśla ekspert.

Tomasz Molga, dziennikarz Wirtualnej Polski

Najciekawsze śledztwa, wywiady i analizy dziennikarzy WP. Konkretnie i bez lania wody. Nie przegapisz tego, co najważniejsze!

Wybrane dla Ciebie
Brutalne porwanie i śmiertelny wpadek. Dwóch mężczyzn aresztowanych
Brutalne porwanie i śmiertelny wpadek. Dwóch mężczyzn aresztowanych
Policja pokazała wizerunki dywersantów. Listy gończe opublikowane
Policja pokazała wizerunki dywersantów. Listy gończe opublikowane
Trzy rosyjskie bombowce nad Bałtykiem. Ćwiczyły atak na Polskę?
Trzy rosyjskie bombowce nad Bałtykiem. Ćwiczyły atak na Polskę?
Polityka na TikToku. Kto osiąga najlepsze wyniki?
Polityka na TikToku. Kto osiąga najlepsze wyniki?
Ukrainiec podejrzany o wysadzenie Nord Stream aresztowany w Niemczech
Ukrainiec podejrzany o wysadzenie Nord Stream aresztowany w Niemczech
"Robi wrażenie". Wpis Tuska wywołał burzę w sieci
"Robi wrażenie". Wpis Tuska wywołał burzę w sieci
Ataki na Krymie i w Rosji. Rosyjska infrastruktura wojskowa uszkodzona
Ataki na Krymie i w Rosji. Rosyjska infrastruktura wojskowa uszkodzona
Węgry pośrednikiem w negocjacjach? Putin przedstawił stanowisko
Węgry pośrednikiem w negocjacjach? Putin przedstawił stanowisko
"Nikomu nie postawiono zarzutów". Trwają czynności w domu Jermaka
"Nikomu nie postawiono zarzutów". Trwają czynności w domu Jermaka
Skandal w Rumunii. Minister obrony podaje się do dymisji
Skandal w Rumunii. Minister obrony podaje się do dymisji
Tłumy na pogrzebie polskiej milionerki. Kościół zapełniły balony
Tłumy na pogrzebie polskiej milionerki. Kościół zapełniły balony
Rosja zastosowała "smocze drony".  Ukraińskie drogi w ogniu
Rosja zastosowała "smocze drony". Ukraińskie drogi w ogniu