Dorn: Prezydent jeszcze się nie zerwał z łańcucha, ale się szarpie i kołysze budą
Andrzej Duda jeszcze się nie zerwał z łańcucha, ale nim szarpie i kołysze budą, a w relacjach prezydenta z PiS pojawiła się rysa. Sytuacja jest poważna – mówi w wywiadzie dla Wirtualnej Polski Ludwik Dorn. Według byłego marszałka Sejmu Adrian z ”Ucha prezesa” naciska na naczelnika państwa, by "przestał nim pomiatać” a w kolejnym odcinku może wyważyć kopniakiem drzwi do gabinetu.
05.05.2017 21:03
Grzegorz Łakomski: Co się dzieje na linii prezydent – PiS?
Ludwik Dorn: Mamy dynamikę wydarzeń. Traktowałbym sytuację poważnie. Nie twierdzę, że pan prezydent urwał się z łańcucha, ale szarpie łańcuchem i buda się kołysze.
Prezydent zaskoczył 3 maja PiS deklaracją na temat referendum konstytucyjnego. Chciał się wybić na niepodległość?
Spekuluję, że rolę odegrało tu ”Ucho prezesa”. To wystąpienie to była forma publicznego nacisku na naczelnika państwa. Andrzej Duda pokazał, że ma dość roli pana Adriana i chce szacunku: ”Dość tego! Albo przestaniesz mną pomiatać, albo będziesz miał kłopoty!”. W wywiadzie dla radia RDC i 300polityki mówił, że referendum ws. konstytucji to była jego autorska koncepcja, a także o dyskomforcie związanym z Macierewiczem. Widać, że w panu prezydencie wezbrało.
Adrian wyczekujący pod drzwiami gabinetu prezesa ciąży na wizerunku Andrzeja Dudy?
Tak. To psychologizowanie, ale gdybym był w skórze pana prezydenta, to wrzody by mi się na żołądku otwierały. Przez wystąpienie 3 maja pokazał determinację i domagał szanowania, że jest prezydentem. Jarosław Kaczyński się teraz zastanowi, co będzie dla obozu władzy bardziej opłacalne.
Wojna na górze nie jest opłacalna.
Nie jest. Prezes PiS będzie kalkulował. Antoni Macierewicz nie cofa się nawet, jak ma wodę powyżej nozdrzy. Prezes PiS w takiej sytuacji się zwykle cofał.
Mamy początek wojny?
To może być rysa, która może zostać spięta klamrą i zaszpachlowana, a może zacząć się pogłębiać. Początek wojny na górze to za dużo powiedziane. To rysa, która może przejść w pęknięcie. Nie ma jednolitej ściany, jaka była dotąd.
Co oznacza powołanie Krzysztofa Łapińskiego na rzecznika prezydenta?
To decyzja, która pokazuje, że pan prezydent postanowił żeglować na poboczu pisowskiego mainstreamu. To uprawdopodabnia tezę, że pomysł z referendum był autonomiczny. Łapiński to wewnętrzny emigrant. Będzie miał rolę półpodmiotową. Magierowski nie miał podmiotowej roli. Na prezydenckim niebie jest jedno słońce. Wszyscy świecą światłem odbitym. To słońce było w stanie permanentnego zaćmienia. Magierowski nie był z gruba ciosany, był zręczny. Taki inteligent. Ale to, co mówił nie miało znaczenia. Z Łapińskim jest inaczej, bo jest w wewnątrz. Jest posłem, więc będzie musiał zrezygnować z mandatu. Podjął decyzję polityczno-egzystencjalną. Musiał od Dudy uzyskać gwarancje.
Co to oznacza dla PiS?
Z punktu widzenia PiS-u Łapiński będzie bardziej polityczno-podmiotowym rzecznikiem, niż Magierowski, który był zatrudnionym z zewnątrz – proszę się nie obrazić – pismakiem. Był człowiek, nie ma człowieka, co nas to obchodzi. Nowy rzeczbik to jest niskiej rangi, ale polityk. Nie będzie już w randze sierżanta, ale kaprala, a może nawet podporucznika. Magierowski był kapralem, choć w paradnej todze.
Łapiński jako poseł pozwalał sobie na krytykę PiS. Powołanie go na rzecznika prezydenta może być odebrane jako prowokacja?
Nie twierdzę, że to się będzie działo w ciągu dni, czy tygodni, ale powołanie Łapińskiego wyzwala wewnętrzną dynamikę na dworze prezydenta. Wszyscy ministrowie będą się musieli określić wobec tej rysy, która się pojawiła w relacjach Andrzeja Dudy z PiS. Najbardziej szczęśliwi będą, jak zostanie zaklajstrowana. Wobec nowej sytuacji będzie się musiał określić sam Kaczyński.
Jak się określi, na pana politycznego nosa?
Ten dawny Kaczyński w ciągu tygodnia, dwóch podjąłby decyzję o klamrowaniu i szpachlowaniu rysy. Powiedziałby: ”jadę za miesiąc do prezydenta i pochylamy się z troską nad naszą udręczoną ojczyzną”. To byłoby wprowadzenie rurki, by fermentacja nie rozsadziła nam baniaka.
A obecny Kaczyński?
Nie wiem. Sprawa się opiera o psychologię, która w polityce i w historii ma olbrzymie znaczenie. Zobaczymy jakie pojawią się czynniki dynamizujące sytuację w jakąkolwiek stronę.
To znaczy?
Ważne będzie to, czy PiS będzie utrzymywał, że jest za zakończeniem kadencji Krajowej Rady Sądownictwa z mocy ustawy. Z punktu widzenia spektakularnej dystrybucji prestiżu, co wykroczyłoby poza utrwalający się wizerunek pana Adriana z „Ucha prezesa” byłoby pojawianie się prezesa PiS na audiencji u pana prezydenta.
Prezydent odwiedził prezesa PiS na Żoliborzu, ale - jak twierdził – była to prywatna rozmowa.
Tak, ale jest jedynym prezesem partii, który nigdy nie był na audiencji poza takimi okazjami, jak jajeczko, czy opłatek. W rozumieniu, że jest politycznym partnerem Andrzeja Dudy, a nie zwierzchnikiem. Jak sobie przypominam to do tej pory nie zdarzyło. To oznacza, że prezes PiS jest jedynym szefem partii, który nie uznał Andrzeja Dudy w roli prezydenta.
Jaki może być kolejny krok prezydenta?
Zawetowanie, a nie tylko odesłanie do Trybunału Konstytucyjnego ustawy o KRS. To wyprowadziłoby pana prezydenta poza pisowski mainstream.
Co się wydarzy w kolejnym odcinku „Ucha”?
Być może pan Adrian wyważy kopniakiem drzwi i zacznie łamać krzesła.