Śledztwo ws. wypadku na S8. Pogotowie nie ma sobie nic do zarzucenia
Prokuratura w Rawie Mazowieckiej prowadzi śledztwo w sprawie tragicznego wypadku do jakiego doszło z soboty na niedzielę na trasie S8 w Kowiesach w powiecie skierniewickim. Zderzyło się 11 aut, zginęły 3 osoby, a 25 zostało rannych.
- Postępowanie prokuratorskie toczy się dwutorowo. Zarzuty usłyszał 28-letni Białorusin, kierowca tira, który w gęstej mgle jechał z prędkością 95 km na godzinę - mówił prokurator rejonowy w Rawie Mazowieckiej Andrzej Nowak. Jednak - jak zaznaczył - sprawa jest dopiero wyjaśniana. Śledczy próbują ustalić kto jeszcze ponosi odpowiedzialność za karambol.
- Śledztwo dotyczy też działania służb ratunkowych - dodaje prokurator Nowak. Zabezpieczona zostanie dokumentacja oraz przesłuchani uczestnicy akcji ratunkowej i osoby koordynujące akcję. - Będziemy mogli ocenić całe to zachowanie i ustalić, czy ewentualne uchybienia miały jakikolwiek związek z narażeniem uczestników na niebezpieczeństwo - mówił prokurator rejonowy. Andrzej Nowak dodał, że śledztwo dotyczące działania służb ratunkowych może potrwać nawet kilka tygodni.
Kontrolę w sprawie działań służb ratowniczych zlecił także minister zdrowia. Bartosz Arłukowicz powiedział dziennikarzom, że pojawiły się pewne wątpliwości. Minister zaznaczył jednak, że na obecnym etapie nie chce niczego przesądzać.
Media informują, że mimo iż pierwsze zgłoszenie o wypadku wpłynęło do łódzkiego Centrum Powiadamiania Ratunkowego o godz. 23.27, pierwsza karetka pojawiła się na miejscu dopiero pół godziny później. Cała akcja ratunkowa z punktu widzenia medycznego zakończyła się dopiero o godz. 5.30 rano. Z rozmów między dyspozytorami z kilku miast wyłania się z nich chaos panujący w czasie akcji ratunkowej.
Łódzkie pogotowie zapewnia, że nie ma sobie nic do zarzucenia. Dyrektor Wojewódzkiej stacji Ratownictwa Medycznego w Łodzi Bogusław Tyka powiedział, że akcja została przeprowadzona sprawnie, biorąc pod uwagę ekstremalnie trudne warunki atmosferyczne oraz okoliczności karambolu.