Śledztwo ws. niewpisanego do oświadczenia zegarka Janusza Palikota umorzone
Z powodu niestwierdzenia przestępstwa Prokuratura Okręgowa w Warszawie umorzyła śledztwo ws. niewpisania do oświadczenia majątkowego Janusza Palikota zegarka wartego ponad 10 tys. zł. Palikot nie chciał kryć majątku, wykazał go wiele, a zegarek dopisał - uznali śledczy.
W śledztwie badano dwa oświadczenia majątkowe, które Palikot jako poseł składał za lata 2011 i 2012. Na początku maja w mediach pisano, że lider Twojego Ruchu co najmniej przez 6 lat nie wpisał do oświadczenia drogiego zegarka znanej firmy, który dziś można kupić za ok. 15-18 tys. zł. Najstarsze zdjęcia, na których Palikot występuje z tym zegarkiem, pochodzą z 2008 r.
Zanim jeszcze w prasie ukazał się artykuł, a już po pytaniach od dziennikarza, Palikot uzupełnił swe oświadczenie o ten zegarek. Po publikacji prokuratura z urzędu rozpoczęła postępowanie sprawdzające, które przerodziło się w śledztwo ws. złożenia nieprawdziwego oświadczenia majątkowego, za co grozi kara do 3 lat więzienia. O wyjaśnienia do Palikota w tej sprawie zwróciła się też komisja etyki poselskiej.
- Śledztwo zostało umorzone z uwagi na brak znamion czynu zabronionego w działaniu Janusza Palikota - potwierdził rzecznik Prokuratury Okręgowej w Warszawie Przemysław Nowak.
Po przesłuchaniu Palikota jako świadka prokurator uznał, że poseł nie miał zamiaru ukrywać swego majątku. Poseł w kwestionowanych oświadczeniach napisał, że jego majątek wart jest 3,5 mln zł i jego składniki wymienił przykładowo: drogie meble, obrazy, antyki, kolekcja książek itp. Na tym tle - stwierdził prokurator - zegarek za kilkanaście tysięcy zł nie należał do ważnych części majątku.
Sam Palikot zeznał w śledztwie, że o zegarku nawet nie pamiętał, bo od dawna go nie nosił, a ponadto zegarka tego nie lubiła żona posła. Mówił też, że drogi zegarek nie pasował do wizerunku polityka odwołującego się do wartości lewicowych - dlatego w ostatnim czasie lider TR nosił o wiele tańsze zegarki.
Według Nowaka, Palikot twierdził też, że nie pamiętał, ile kosztował jego zegarek, bo kupił go kilka lat temu na lotnisku, razem z kilkoma innymi przedmiotami, płacił kartą kredytową, z której potem ściągnięto sumę za zakupy - i to we frankach szwajcarskich.
Prokurator znający materiał z tego śledztwa tłumaczył różnicę między umorzoną sprawą Palikota, a sprawą oskarżonego b. ministra Sławomira Nowaka, którego proces o zatajenie drogiego zegarka w oświadczeniu trwa właśnie przed sądem. - Nowak nie wykazał żadnych rzeczy ruchomych i ten zegarek jest jedynym przedmiotem, więc inaczej ocenia się nieujawnienie go w oświadczeniu, a inaczej to wygląda u kogoś, kto wypisuje w oświadczeniu rzeczy warte setki tysięcy zł. To ważne przy ocenie zamiaru sprawcy - wyjaśnił. S. Nowak twierdzi, że jego zegarek był składkowym prezentem urodzinowym od rodziny, że nigdy go nie ukrywał i że jego zdaniem rzeczy osobistych, takich jak zegarki, nie trzeba wpisywać do oświadczeń majątkowych.
Sprawę oświadczeń majątkowych Palikota badało już w przeszłości centralne Biuro Antykorupcyjne i Prokuratura Okręgowa w Warszawie, która jednak pod koniec 2011 roku umorzyła śledztwo, nie dopatrując się znamion przestępstwa w tym, że Palikot nie ujawnił w swych oświadczeniach majątkowych dwóch samochodów, samolotu, trzech pożyczek i udziałów w dwóch spółkach.