Śledztwo w sprawie korupcji na Uniwersytecie Gdańskim
Gdańska policja wszczęła śledztwo w
sprawie wręczenia łapówki podczas rekrutacji na Wydział Prawa
Uniwersytetu Gdańskiego. Zawiadomienie o popełnieniu przestępstwa
złożył kandydat na studia, który miał dostać się na nie w zamian
za wręczenie pieniędzy.
Komenda wojewódzka, wydział do walki z korupcją, wszczęła dzisiaj śledztwo w sprawie udzielenia korzyści majątkowej - powiedział rzecznik Prokuratury Okręgowej w Gdańsku Konrad Kornatowski. Dodał, że śledztwo jest objęte nadzorem prokuratury. Nie chciał ujawnić szczegółów toczącego się śledztwa.
Wręczył zawiadomienie
Zawiadomienie o popełnieniu przestępstwa wręczenia korzyści majątkowej zostało złożone w poniedziałek po południu przez mężczyznę, który miał wręczyć łapówkę - powiedziała rzeczniczka prasowa Komendy Wojewódzkiej Policji w Gdańsku Gabriela Sikora.
O sprawie napisała wtorkowa "Gazeta Wyborcza", według której mężczyzna, który chciał dostać się na studia dzienne na Wydziale Prawa UG miał dać 4 tys. zł łapówki za "przyjęcie z odwołania". Mężczyzna miał umówić się, że w przypadku zdania egzaminu w normalnym trybie otrzyma z powrotem 3,5 tys. zł.
Według kandydata na studia, po ogłoszeniu wyników był on pewien, że na studia się dostanie, bowiem otrzymał znaczną liczbę punktów i zajął 213. lokatę. Poszedł upomnieć się o pieniądze. Osoba, która miała wziąć od niego łapówkę, nie chciała zwrócić umówionej kwoty. Wówczas mężczyzna zawiadomił o sprawie policję.
Zwróciła pieniądze
Jak relacjonuje gazeta, po kilku dniach, w czasie których policja pojawiła się na wydziale prawa, pracownica rektoratu zwróciła pieniądze. Po paru dniach miano też wywiesić listę 212 osób przyjętych w wyniku zdania egzaminu i 55 osób, które dostały się z odwołania. Jak się okazało, mężczyzny nie było na liście przyjętych na studia. Według "GW" w grupie przyjętych z odwołania miały się znaleźć dzieci prawników.
Chłopak zdecydował się napisać odwołanie. Poszedł też do rektora i - jak zeznaje - poinformował go, że powiadomił policję, lecz prosi jednocześnie o "uczciwe" rozpatrzenie odwołania.
Rektor wyjaśnia
Rektor Uniwersytetu Gdańskiego prof. Andrzej Ceynowa, pytany w poniedziałek o działania policji dotyczące badania domniemanej korupcji podczas rekrutacji na prawo, powiedział, że chodziło o doniesienie osoby, która nie dostała się na studia i szantażowała go ujawnieniem rzekomego skandalu. Stwierdził, że mężczyzna, który do niego przyszedł, chciał pozytywnego rozpatrzenia odwołania w zamian za ujawnienie skorumpowanych pracowników UG. Dodał, że wyprosił go z gabinetu i zawiadomił policję.
Policjanci nie znaleźli żadnych dowodów na to, by były tu jakieś sprawy niezgodne z prawem - zapewniał w poniedziałek na konferencji prasowej rektor UG.