"Tylko cud uratował Śląsk przed katastrofą"
Dyrektor tamy na Zbiorniku Goczałkowickim uważa, że tylko cud uratował Śląsk przed katastrofą. Zbiornik retencyjny, który chroni tereny w dolinie Małej Wisły przed zalaniem był napełniony wodą niemal do granic możliwości.
Inżynier Andrzej Siudy powiedział, że o mały włos nie doszło do przepuszczania wody przez tamę. Kiedy zbiornik osiągał granice pojemności nagle stało się coś, czego nikt się nie spodziewał - przestało padać, a woda powoli zaczęła opadać.
W Zbiorniku Goczałkowickim jest teraz prawie 150 milionów metrów sześciennych wody. Dyrektor Andrzej Siudy przyznaje, że od momentu powstania zbiornika, czyli 1955 roku, jeszcze nigdy nie było w nim tyle wody. Inżynierowie starają się obecnie odtworzyć rezerwę powodziową i dokonują kontrolowanych zrzutów wody. Oceniają, że w przypadku braku opadów jej wytworzenie potrwa kilka dni i będzie można przyjąć ewentualną kolejną falę powodziową.
Dyrektor tamy szacuje, że wielkość tegorocznej fali powodziowej na Zbiorniku Goczałkowickim to ponad 100 milionów metrów sześciennych wody. Podczas wielkiej powodzi w 1997 roku objętość wyniosła około 57 milionów metrów sześciennych.