Skazany za protekcję
Na rok więzienia w zawieszeniu na trzy lata skazał wczoraj sąd Zbigniewa Barana, przedsiębiorcę pogrzebowego, oskarżonego o płatną protekcję. Baran ma także zapłacić 50 tys. zł grzywny i pokryć koszty sądowe w wysokości 11 tys. zł. Wyrok nie jest prawomocny.
16.11.2004 | aktual.: 16.11.2004 08:26
Sprawa porównywana jest do afery Rywina w mniejszej, krakowskiej skali. W styczniu 2003 r. Baran, powołując się na wpływy u prezydenta Krakowa Jacka Majchrowskiego, miał obiecać byłemu dyrektorowi magistratu Zbigniewowi Fijakowi załatwienie posady dyrektora komunalnych cmentarzy.
W zamian oczekiwał, że jego firma wygra przetarg na prywatyzację części usług pogrzebowych. Połowa z dwóch milionów przyszłych zysków miała trafić na nieformalny fundusz reelekcyjny Majchrowskiego.
Fijak dopiero po trzech miesiącach zawiadomił prokuraturę o spotkaniu z Baranem. Rozmowa nie została nagrana.
Kluczowym świadkiem był właśnie Fijak, obecnie szef Platformy Obywatelskiej w Krakowie. Próby podważenia jego wiarygodności przez obrońcę Barana nie przekonały sądu.
Według sądu przełomowym momentem w sześciomiesięcznym procesie były zeznania prezydenta miasta Jacka Majchrowskiego o jego spotkaniu z Fijakiem między pierwszą i drugą turą wyborów prezydenckich. W czasie tego spotkania uzgodniono ciche popracie Platformy Obywatelskiej dla kojarzonego z lewicą Majchrowskiego. Prezydent potwierdził wersję Fijaka, że Zbigniew Baran zorganizował spotkanie, ale w nim nie uczestniczył. Baran z kolei utrzymywał, że był tam obecny.
Sąd uznał, że ta rozbieżność zeznań podważa wiarygodność oskarżonego. Jako mało wiarygodne ocenił też zeznania jednego ze świadków, Leszka Poznańskiego, znajomego Zbigniewa Barana. Był on przypadkowo w styczniu 2003 roku w kawiarni Europejska, gdzie spotkali się Baran z Fijakiem. Nie przysiadł się jednak do ich stolika, lecz usiadł obok i podsłuchiwał, co sądowi wydało się nienaturalne. Pozytywnie natomiast została oceniona przez sąd postawa Fijaka, który wprawdzie z opóźnieniem, ale zawiadomił prokuraturę o przestępstwie. Korzystna dla Fijaka była także opinia biegłego psychiatry, który na wniosek obrońcy Barana przysłuchiwał się zeznaniom.
- Taktyka obrony w ocenie sądu zawiodła. To nie Zbigniew Fijak przeczytał akta i nauczył się roli. To oskarżony skorzystał z prawa odmowy składania zeznań w czasie śledztwa. A po lekturze akt nauczył się, jak ma zeznawać - stwierdził w uzasadnieniu wyroku prowadzący sprawę sędzia.
Zbigniew Baran twierdzi, iż ma dowody, że to świadkowie prokuratury nauczyli się zeznań. Akta jego sprawy wyciekły z sądu, a Baranowi proponowano ich odkupienie. Równie dobrze więc z tej możliwości mogły skorzystać inne osoby.
- Zakompleksiony Kraków koniecznie chciał mieć swoją Rywingate. Z prezydenta Majchrowskiego zrobiono Leszka Millera, z Fijaka - Michnika, a ze mnie Rywina. Śmierdzi to prowokacją polityczną, na której Platforma próbuje zbić kapitał polityczny - stwierdził Baran.
Sąd jednak uznał, że jego wina nie ulega wątpliwości. W uzasadnieniu podkreślał, że płatna protekcja jest procederem nagannym i zasługuje na napiętnowanie.
Ze względu na dotychczasową niekaralność oskarżonego, kara została warunkowo zawieszona. Sędzia zdecydował też o zwiększeniu grzywny z 5 tys. zł (tyle żądała prokuratura) do 50 tys. zł, gdyż Zbigniew Baran jest osobą majętną.
Według Fijaka wczorajszy wyrok spowoduje, że podobne rozmowy, jak ta z kawiarni Europejskiej będą teraz dużo trudniejsze. Albo nie będzie ich wcale.
Małgorzata Nitek