Siły USA zajmą Faludżę "w ciągu 48 godzin"
Amerykańskie oddziały przejmą kontrolę nad całą Faludżą w ciągu 48 godzin, jeśli prowadzona obecnie ofensywa przebiegać będzie tak, jak do tej pory - zakomunikował cytowany przez agencję France Presse jeden z dowódców operacji.
Oficer ten zastrzegł jednak, że siły koalicji po opanowaniu miasta potrzebować będą "co najmniej dziesięciu dni" by zlikwidować pojedyncze punkty oporu ukrywających się tu rebeliantów.
Ofensywa w Faludży trwa od poniedziałku -uczestniczy w niej około 15 tysięcy żołnierzy amerykańskich i irackich - USA i Iraku.
Amerykańskie czołgi, które w nocy wjechały do centralnej części Faludży, napotkały tam zacięty opór irackich rebeliantów - informuje agencja Reutera z tego sunnickiego miasta.
Jak powiedział dziennikarzowi agencji żołnierz piechoty morskiej USA, sierżant Ishmail Castillo, rebelianci iraccy najwyraźniej nie zamierzają poddać się bez walki; przeciwnie, na ogień z moździerzy amerykańskich odpowiadają gradem pocisków z granatników i broni maszynowej.
Po względnie spokojnej nocy, w środę nad ranem w Faludży znowu słychać było odgłosy intensywnej wymiany ognia oraz wybuchów pocisków amerykańskiej artylerii. Terenem najbardziej intensywnych walk - pisze Reuter - była północno-zachodnia część miasta. Jeden z dowódców amerykańskiej ofensywy, generał Thomas Metz ostrzegł, że walki prawdopodobnie przeciągną się i w najbliższych dniach staną się jeszcze bardziej zacięte.
Od początku obecnej ofensywy - poniedziałku rano - w walkach w Faludży zginęło dziesięciu amerykańskich i dwu irackich żołnierzy. Nie jest znana liczba ofiar cywilnych w samej Faludży - miejscowe źródła mówią o kilkuset zabitych. Liczba ta jest jednak trudna do zweryfikowania. Uciekający z miasta mieszkańcy opowiadają o ciałach, leżących na ulicach - podaje brytyjska stacja BBC.