Senator czyści fałszywe śmieci
Senator z Częstochowy, Czesław Ryszka, niedawno przemówił przed Wysoką Izbą. Warto wsłuchać się w jego dyktowane głęboką troską słowa, aby móc zrozumieć, czym może być tzw. polityka historyczna w rękach magistrów teologii.
29.05.2007 | aktual.: 29.05.2007 14:59
Na wstępie swojego przemówienia senator Czesław Ryszka stwierdza, że „Ustawa o zmianie nazwy Śląskiej Akademii Medycznej imienia Ludwika Waryńskiego w Katowicach na Śląski Uniwersytet Medyczny w Katowicach” skłania go „do kilku zdań szerszej refleksji”. O tym, że jest to refleksja „szersza” warto przekonać się osobiście i z chęcią po prostu opublikowałbym przemówienie w całości. Ponieważ jednak jest to felieton, a nie dział sprawozdań parlamentarnych, przejść muszę do omówienia szerszej refleksji Senatora Czesława Ryszki.
Początkowo sytuacja wydaje się niegroźna. Senator Czesław Ryszka wymienia „osiem odpowiednich uprawnień” Śląskiej Akademii Medycznej, liczbę studentów tejże, oraz „imponującą liczbę klinik Akademii (sześć własnych i „40 klinik na tak zwanej bazie obcej”).
Myliłby się jednak ten, kto uznałby, że imponujący popis wiedzy senatora Czesława Ryszki na temat szkolnictwa medycznego ma jakiś związek z ewentualnym pomysłem na uzdrowienie polskiej służby zdrowia. Po wymienieniu wszystkich siedmiu miast, w których znajdują się „kliniki na tzw. bazie obcej”, senator Czesław Ryszka przypomina, że nie o tym chciał mówić i przystępuje do ataku: „Intryguje mnie oraz niepokoi, dlaczego dopiero teraz, po siedemnastu latach niepodległej Polski, oczyszcza się akademię ze śmieci”.
Osoby nieprzygotowane na tę retoryczną woltę spadają z krzeseł, ale mam nadzieję, że Państwo są jednak przyzwyczajeni do podobnych popisów i utrzymali swoje pozycje. Więc o jakie „śmieci” chodzi? Do czego tym razem stosuje się rewolucyjny dyskurs „czyścicieli”. Oczywiście do patrona uczelni Ludwika Waryńskiego. Senatorowi Czesławowi Ryszce „nasuwa się w związku z tym przykre skojarzenie, że nadal przestrzeń publiczna w naszej ojczyźnie pełne są komunistycznego śmiecia”. Senator, człowiek poważny, i na zwykłym znieważaniu nie poprzestaje. Popiera swoją metaforykę, konkretnymi zarzutami: „Dziwię się, że przez tyle lat patronował tej znakomitej uczelni taki sowiecki kolaborant”.
Ponieważ senator Czesław Ryszka narzeka następnie na bardzo niską świadomość historyczną Polaków, chciałbym tu wyjaśnić wszystkim nieświadomym, co ma na myśli senator. Słowo „kolaborant” oznacza osobę z kraju okupowanego współpracującego z władzami okupacyjnymi. Zaś słowo „sowiecki” odnosi się do Związku Radzieckiego (wcześniej Rosji Radzieckiej). Kraj ten w mniejszym lub większym stopniu wpływał na polską politykę w latach 1944-1989.
Aby zostać sowieckim kolaborantem Ludwik Waryński, urodzony w 1856 roku musiałby więc żyć 88 lat. Senatorowi Czesławowi Ryszce powiem: Waryński żył krócej. Dużo krócej. W 1917 roku, kiedy powstawała Rosja Radziecka, Waryński nie żył już 29 lat – zmarł w carskim więzieniu w marcu 1889 roku. W tym samym roku dziesięcioletni Józef Stalin rozpoczął naukę w parafialnej szkółce w gruzińskim miasteczku Gori. Związki między socjalistą Waryńskim a późniejszym komunistycznym dyktatorem i ludobójcą Stalinem wydają się więc mocno wątpliwe.
Senator Czesław Ryszka nie po to studiował teologię, by nie poradzić sobie z tymi drobnymi niekonsekwencjami swojego rozumowania. Prawdziwa władza to władza nad językiem. Sowiety – mógłby argumentować senator Czesław Ryszka – to nie tyle nazwa konkretnego tworu geopolitycznego, a raczej stan umysłu, który przez pokolenia doprowadził do Gułagu. W ten sposób sowieckim kolaborantem był nie tylko Waryński, ale oczywiście Hegel, cała rzesza oświeceniowych myślicieli, kilku renesansowych pisarzy, a kto wie – może nawet Paweł z Tarsu.
Dla kogoś, kto – jak senator Czesław Ryszka - porównuje Waryńskiego do Bieruta „i innych łajdaków z komunistycznego Disneylandu”, wszystko jest możliwe. „Jaki stosunek do historii, taka świadomość historyczna” – przyznaje otwarcie senator. Jeśli stosunek do historii ogranicza się do traktowania jej jako narzędzia walki politycznej i wskazywania „jedynie słusznej ideologii”, świadomość historyczna musi porażać. Senator Czesław Ryszka kontynuuje swoje przemówienie: „Utrzymywanie kłamstw historycznych szarga godność narodową, jest przyczyną braku szacunku dla naszej historii oraz trudności w edukacji historycznej młodego pokolenia”. Szkoda, że to tylko nieświadoma samokrytyka.
Nie mam koszulki z Ludwikiem Waryńskim, nie jestem jego ideologicznym spadkobiercą i nie wydaje mi się, żeby była to najbardziej świetlana postać w dziejach Polski XIX wieku. Natomiast nie wydaje mi się również, żeby dobrą drogą do odkłamywania historii było jej zakłamywanie i wpuszczanie w wąski ideologiczny kanał. To już robili „sowieccy kolaboranci”, z których wszak senator Czesław Ryszka pragnie nasz kraj oczyścić.
I na koniec pozytywny akcent: senator Czesław Ryszka pod koniec swojego wystąpienia kaja się: „Panie Marszałku! Wysoki Senacie! Przepraszam, że to moje wystąpienie dotyka materii, która po zmianie nazwy Śląskiej Akademii Medycznej na uniwersytet medyczny przestaje istnieć”. Wygląda więc na to, że senator Czesław Ryszka jest świadomy tego, że jego wypowiedź nie ma sensu. Taka świadomość to pierwszy krok w kierunku zdrowego rozsądku, którego z całego serca senatorowi Czesławowi Ryszce życzę.
Krzysztof Cibor, Wirtualna Polska