Sejm przyjął przepisy, do których nikt się nie przyznaje. Budżet straci miliardy?
Ciąg dalszy zamieszania wokół 5G. Przez Sejm przemknęły niezauważenie przepisy, przez które budżet może stracić w tym roku kilka miliardów złotych. Do ich autorstwa nie przyznaje się żaden z ministrów - wynika z ustaleń Wirtualnej Polski. To powtórka sytuacji z rozporządzeniem, w sprawie którego miała interweniować ambasada USA. W tle toczy się walka o intratne stanowisko.
Zapisy dotyczące nowej sieci tym razem trafiły do tarczy antykryzysowej 3.0. Chodzi o trzy kwestie: przerwanie pierwszej aukcji 5G, usunięcie niewygodnego szefa Urzędu Komunikacji Elektronicznej oraz możliwość unieważnienia aukcji pod wpływem opinii Kolegium ds. Cyberbezpieczeństwa, w skład którego wchodzą m.in. przedstawiciele służb specjalnych. Choć ustawa została kilka dni temu przegłosowana przez Sejm, to nie wiadomo, kto umieścił te przepisy w tarczy. Nie przyznaje się do nich żaden z ministrów.
Choć posłowie opozycji podczas obrad skupili się głównie na kwestii skrócenia kadencji szefa UKE, to najpoważniejsze konsekwencje będą mieć zapisy dotyczące Kolegium ds. Cyberbezpieczeństwa. Znacząco zmniejszą one wpływy do budżetu pochodzące ze sprzedaży częstotliwości, a w grę wchodzą gigantyczne kwoty. Minister cyfryzacji Marek Zagórski kilka miesięcy temu stwierdził, że w 2020 r. państwo mogłoby zarobić na 5G nawet 5 mld zł. Co gorsza, zdaniem ekspertów przyjęcie tych przepisów narazi Polskę na skargi operatorów do Trybunału Sprawiedliwości Unii Europejskiej i - co za tym idzie - gigantyczne roszczenia.
Zapisy warte kilka mld zł. Autor: nieznany
Z dokumentów umieszczonych na stronach internetowych Rady Ministrów wynika, że w ramach konsultacji międzyresortowych i społecznych rząd posługiwał się projektem, w którym nie było wspomnianych artykułów. W międzyczasie poprawki do ustawy wnosili ministrowie cyfryzacji, obrony narodowej i spraw wewnętrznych, ale w żadnej z propozycji nie było ani słowa o 5G. Co więcej, jeszcze 27 kwietnia Komitet Stały Rady Ministrów zwany małym rządem zajmował się tarczą 3.0, ale cały czas nie było w niej wspomnianych zapisów.
Oznacza to, że wątek 5G musiał się pojawić tuż przed skierowaniem ustawy do Sejmu. Kto go tam umieścił? Nie wiadomo - strona internetowa Rządowego Centrum Legislacji milczy w tej sprawie. Dopisywanie artykułów poświęconych nowej sieci musiało się zresztą odbywać w dużym pośpiechu, bo w uzasadnieniu ustawy, nad którą głosowali posłowie, cały czas nie było mowy o 5G.
Kancelaria Premiera, którą poprosiliśmy o wskazanie autora tajemniczych zapisów, informuje nas jedynie, że "dokłada wszelkich starań, aby udzielić odpowiedzi jak najszybciej, z zachowaniem terminów wskazanych w ustawie o dostępie do informacji publicznej". Ministerstwo Cyfryzacji, pytane o Kolegium ds. Cyberbezpieczeństwa, także nie odpowiada. Przyznaje się jedynie do zapisów zawieszających aukcję. Z wyjaśnień resortu można wnioskować, że trafiły one do tarczy tuż przed posiedzeniem rządu.
Powód? Rzekomy brak współpracy ze strony szefa UKE: "Ta niespotykana dotąd sytuacja wymagała dogłębnej analizy prawnej oraz potencjalnych dalszych ingerencji w ramach Tarczy 3.0. Nasze obawy podzielili członkowie Komitetu Stałego w toku dyskusji, która odbyła się już po przyjęciu przezeń projektu Tarczy 3.0." - informuje Wirtualną Polskę Joanna Dębek, wicedyrektor Wydziału Komunikacji Ministerstwa Cyfryzacji
Sytuacja, w której tak istotne przepisy "wrzuca się" do ustawy już po posiedzeniu małego rządu, jest bardzo niecodzienna. Tryb, w którym pojawiły się te zapisy, jest łudząco podobny do losów rozporządzenia w sprawie 5G, o którym Wirtualna Polska pisała półtora tygodnia temu. Jak ujawniliśmy, minister cyfryzacji Marek Zagórski już po zakończeniu konsultacji nieoczekiwanie opublikował wersję projektu, w której znalazły się zapisy uderzającej w europejskie firmy.
Resort przepisał je z wniosków dwóch organizacji branżowych: Polskiego Towarzystwa Informatycznego (jego członkiem jest m.in. amerykański IBM) i Cyfrowej Polski (w zarządzie związku zasiada dyrektor z Samsunga), które zgłosiły... identycznie brzmiące poprawki. Po naszej publikacji ministerstwo wróciło do poprzedniej wersji projektu, bez feralnych zapisów.
Nocna wrzutka posła Kosztowniaka
Umieszczenie zapisów dotyczących 5G w tarczy antykryzysowej spotkało się z druzgocącą krytyką ze strony całej branży. "Mamy do czynienia z ustawą rzekomo antykryzysową, która tak naprawdę wprowadza bardzo niewiele przepisów skierowanych do pracodawców bądź do pracowników. Zamiast tego można odnieść wrażenie, iż następuje czyszczenie ministerialnych szuflad. Tylko w ten sposób możliwe jest uzasadnienie nowelizowania dziesiątek ustaw - bez konsultacji, bez oceny skutków regulacji, punktowo i bez dyskusji o całościowym wpływie tych punktowych zmian na sytuację społeczno-gospodarczą. Zdumienie budzi to, że w ramach opiniowanej ustawy proponuje się usunięcie Prezesa Urzędu Komunikacji Elektronicznej poprzez skrócenie jego kadencji" - czytamy w poniedziałkowym stanowisku Pracodawców RP.
Polska Izba Informatyki i Telekomunikacji dodaje: "Proponowane rozwiązania nie mają związku z obecną sytuacją epidemiczną w Polsce i brak jest faktycznego uzasadnienia dla wprowadzania ich w ekstraordynaryjnym trybie." A Krajowa Izba Gospodarcza Elektroniki i Telekomunikacji ostrzega: "Implementacja pociąga ryzyko wniesienia przeciwko Polsce skargi do Trybunału Sprawiedliwości Unii Europejskiej oraz dochodzenia naprawienia szkody materialnej".
O tym, że "czyszczenie szuflad" odbywało się w pośpiechu, świadczą dwie rzeczy. Według obecnie obowiązujących przepisów "Prezesa UKE powołuje i odwołuje Sejm za zgodą Senatu na wniosek Prezesa Rady Ministrów". Rządowa wersja tarczy, która w zeszłym tygodniu trafiła do parlamentu, wycina z tego procesu Senat, w którym - przypomnijmy - PiS kilka miesięcy temu utraciło większość. Przepisy były jednak na tyle nieprecyzyjne, że na ich mocy nie można było usunąć obecnego, słynącego z niezależności szefa Urzędu Marcina Cichego (jego misja kończy się dopiero w przyszłym roku).
Poprawka skracająca jego kadencję pojawiła się dopiero w Sejmie podczas nocnych obrad Komisji Finansów. Przy niemal pustej sali zgłosił ją radomski poseł PiS Andrzej Kosztowniak. - Wrzuciliście poprawkę w środku nocy, taka wrzuta, że po prostu gratuluje - komentował na gorąco Jarosław Urbaniak z Platformy. Sprzeciw nic nie dał - poprawka przeszła.
Wolta wiceminister Buk?
Dziwić może też postawa wiceminister cyfryzacji Wandy Buk odpowiedzialnej za rynek telekomunikacyjny. 24 kwietnia zgłosiła ona poprawkę do tarczy, w której argumentowała na rzecz dokończenia aukcji 5G. Tymczasem kilka dni później, podczas nocnego posiedzenia sejmowej komisji, uzasadniała już, dlaczego postępowanie... nie może zostać dokończone. Skąd tak nagła zmiana stanowiska?
"Szukaliśmy do samego końca rozwiązań które pozwolą dokończyć aukcję tak, żeby nie była później podważana przez operatorów, ale każde rozwiązanie rodziło dalsze wątpliwości prawne. Dlatego zdecydowaliśmy, że najlepiej będzie ją unieważnić i jak najszybciej powtórzyć" - czytamy w odpowiedziach wiceminister Buk na pytania Wirtualnej Polski.
W branży telekomunikacyjnej panuje przekonanie, że Buk dokonała wolty w nadziei na objęcie schedy po Marcinie Cichym. Stanowisko szefa UKE to jedna z bardziej atrakcyjnych posad w administracji publicznej - regulator zarabia ponad 16 tys. zł, czyli znacznie więcej niż podsekretarz czy nawet sekretarz stanu. Sama Buk zapewnia w mailu do WP, że nie rozważa kandydowania na stanowisko prezesa Urzędu.
Ministerstwo cyfryzacji broni decyzji rządu
Ministerstwo Cyfryzacji w przysłanym do redakcji mailu twierdzi, że działania rządu podyktowane były nadzwyczajną sytuacją związaną z epidemią koronawirusa. Równocześnie przyznaje, że dyskusja na temat przepisów odnośnie 5G odbyła się na Stałym Komitecie Rady Ministrów (SKRM)... już po przyjęciu projektu Tarczy 3.0.
"Ryzyko, którym obarczone byłoby takie postępowanie aukcyjne byłoby zbyt duże, by pozostawić aukcję samą sobie, tym bardziej że w interesie wszystkich - strony rządowej oraz operatorów, jest zakończenie postępowania pewnym i niepodważalnym wynikiem oraz decyzjami Prezesa UKE, które w przyszłości nie będą wzruszane. Operatorzy, wydając na częstotliwości bardzo duże kwoty, muszą mieć pewność, że będą mogli dysponować nimi w pełni. Kwestia finansowa i wpływów do budżetu jest tutaj kwestią drugorzędną - informuje Wirtualną Polskę Joanna Dębek, wicedyrektor Wydziału Komunikacji Ministerstwa Cyfryzacji,
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl