Sąd uniewinnił dziennikarza tabloidu
Sąd Okręgowy w Olsztynie uniewinnił dziennikarza tabloidu Mariusza Korzusa od zarzutu wtargnięcia do mieszkania i naruszenia mienia domowego rodziny podczas zbierania materiału do artykułu.
Sąd okręgowy zmienił tym samym wyrok olsztyńskiego sądu rejonowego, który we wrześniu ubiegłego roku skazał go na karę 3 miesięcy pozbawienia wolności w zawieszeniu na 2 lata i karę grzywny w wysokości 2,4 tys zł.
Dziennikarz wraz z fotoreporterem został oskarżony o podstępne wtargnięcie do mieszkania matki postrzelonego w pościgu policyjnym chłopaka. Do pościgu za pijanym kierowcą doszło w listopadzie 2006 roku. Dziennikarz, by uzyskać informacje od matki chłopaka, miał się podawać za policyjnego psychologa.
Sąd uznał, że dziennikarz został wpuszczony dobrowolnie przez kobietę do mieszkania i jego działanie było legalne. Sąd zastrzegł jednak, że postępowanie dziennikarza może budzić wątpliwości pod względem moralnym.
Tym, czy dziennikarz działał etycznie i czy nie naruszył dóbr osobistych mieszkanki Olsztyna, może zająć się sąd w procesie cywilnym - uzasadnił sędzia Leszek Wojgienica. Podkreślił, że kobieta miała prawo, aby cierpieć i przeżywać nieszczęście w ciszy.
Zachowaniem dziennikarza zajęła się prokuratura po doniesieniu złożonym przez mieszkankę Olsztyna. Kobieta jest matką chłopaka, który w listopadzie 2006 roku - pijany - z nadmierną prędkością jechał całą szerokością drogi. Tuż za miastem, gdy po raz kolejny nie zatrzymał się, policja oddała kilka strzałów w koła uciekającego samochodu. Dwa tygodnie później młody kierowca zmarł w szpitalu. Jak się później okazało, trafił go rykoszet.
Dzień po tym wypadku do matki postrzelonego chłopaka przyszedł dziennikarz wraz z fotoreporterem tabloidu, a następnego dnia w gazecie ukazała się historia o pościgu, strzelaninie, a także zdjęcie chłopca.
Dziennikarz i fotoreporter twierdzili przed sądem, że wszystkie informacje zdobyli od matki kierowcy za jej zgodą i wiedzą. Kobieta twierdziła z kolei, że dziennikarz nachalnie wypytywał o syna, o jego wcześniejsze zatargi z policją, i nie reagował na prośby o wyjście z mieszkania. Podkreśliła, że podstępnie bez jej wiedzy fotoreporter sfotografował zdjęcie z albumu rodzinnego syna.
Mariusz Korzus, który wówczas pracował w dzienniku "Fakt", a obecnie w "Super Expressie", powiedział, że zbierając materiały do artykułów używa forteli, ale w tym przypadku tak nie było.
Samo postępowanie przygotowawcze i proces Korzus uznał za próbę zamknięcia mu ust przez śledczych, o których pisał wcześniej krytyczne artykuły. (mg)