Rzekoma ofiara molestowania zaprzecza
Matka szesnastoletniego chłopca zeznała w prokuraturze, że podejrzewa znanego gdańskiego księdza Henryka J. o molestowanie jej syna. Tymczasem chłopak wszystkiemu zaprzecza. Jak się dowiedziała "Rzeczpospolita", zapewniał o tym już kilka miesięcy temu w oświadczeniu dla metropolity gdańskiego.
To naciągaczka - miał mówić Sławomir R. o swojej matce arcybiskupowi Tadeuszowi Gocłowskiemu. Moja rodzina jest patologiczna. Wolałem być u księdza niż w domu.
Metropolita wyjaśniał sprawę oskarżeń wobec księdza Henryka J. po doniesieniu złożonym do niego przez Marię R, sprzątającą na plebanii w parafii. Kobieta straciła po tym pracę.
Z informacji uzyskanych przez "Rzeczpospolitę" wynika, że chłopak także podczas zeznań przed sądem rodzinnym zaprzeczył, jakoby był molestowany. Biegły psycholog uznał jednak, że Sławomir R. kłamie. Istnieją też wątpliwości, czy prosty chłopak sam jest autorem napisanego literackim językiem oświadczenia dla arcybiskupa.
Śledztwo ma wyjaśnić, czy rzeczywiście ksiądz wykorzystywał chłopca, czy też pada ofiarą pomówienia matki - mówi jeden z gdańskich prokuratorów. Ksiądz twierdzi, że to pomówienia i bzdury. Kuria nie komentuje doniesień.