PolskaRyszard Kalisz musi zapłacić 8 tys. zł zadośćuczynienia

Ryszard Kalisz musi zapłacić 8 tys. zł zadośćuczynienia

Warunkowe umorzenie postępowania, ale
nakaz zapłaty ośmiu tysięcy złotych zadośćuczynienia - taki wyrok
w sprawie z powództwa prywatnego białostockiego radnego Jacka
Żalka przeciwko ministrowi spraw wewnętrznych Ryszardowi Kaliszowi
zapadł przed Sądem Okręgowym w Białymstoku.

27.10.2005 | aktual.: 27.10.2005 16:29

Rozpatrywał on apelacje obu stron od wyroku sądu pierwszej instancji i jego orzeczenie utrzymał w mocy. Sąd zmienił tylko zapisy dotyczące kosztów sądowych. Wyrok jest prawomocny, możliwa jest jedynie kasacja. Ani Ryszard Kalisz, ani jego obrońca, nie byli obecni na ogłoszeniu wyroku.

Proces o pomówienie dotyczył wypowiedzi Ryszarda Kalisza, związanej z zajściami na wiecu przedwyborczym ubiegającego się o reelekcję Aleksandra Kwaśniewskiego we wrześniu 2000 roku przed Pałacem Branickich w Białymstoku. Kalisz był wówczas szefem jego sztabu wyborczego. Na wiecu doszło do przepychanek między zwolennikami i przeciwnikami prezydenta, kilka osób zatrzymała policja. Wśród nich był Jacek Żalek, ówczesny szef podlaskiego sztabu wyborczego kontrkandydata Kwaśniewskiego - Mariana Krzaklewskiego.

Wobec trzech z siedmiu zatrzymanych wówczas osób, w tym Żalka, sprawa trafiła do sądu, który po długim procesie jego sprawę warunkowo umorzył (od zarzutu czynnej napaści na policjantów go uniewinniono), a dwóch innych młodych mężczyzn skazał na więzienie w zawieszeniu.

Kilka dni po zajściach na wiecu Ryszard Kalisz bardzo krytycznie odniósł się do sprawy na antenie jednej z rozgłośni radiowych, mówiąc o tym, że w zamieszkach brali udział członkowie sztabu Mariana Krzaklewskiego.

Rok po wydarzeniach na wiecu Żalek skierował do sądu prywatny akt oskarżenia, bo uznał, że Kalisz naruszył jego dobre imię, pomawiając go "o zorganizowanie, a następnie kierowanie uzbrojoną w noże i gazy obezwładniające grupą osób zakłócających wiec Aleksandra Kwaśniewskiego".

Sąd pierwszej instancji uznał, że rzeczywiście doszło do pomówienia, ale ze względu na nieznaczny stopień społecznej szkodliwości czynu, postępowanie warunkowo umorzył, ale Kalisz miał Żalkowi zapłacić 8 tys. zł zadośćuczynienia. Ten wyrok sąd okręgowy utrzymał.

Przewodnicząca składu sędziowskiego Irena Rybska powiedziała w uzasadnieniu, że w wystąpieniu radiowym Ryszard Kalisz celowo "użył ekspresji" w swoich wypowiedziach (słowa o zorganizowanej grupie, długich nożach, bojówkach), żeby dodatkowo uwypuklić negatywne cechy osób, o których mówił. Zastrzegła, że wolność słowa nie oznacza, że jest ona niczym nie ograniczona.

Każda osoba w tym kraju, jeśli wypowiada się publicznie, tym bardziej polityk tej miary i tej klasy, jak pan Ryszard Kalisz, powinien te słowa ważyć. Wolność słowa, zagwarantowana i w prawie prasowym i w konstytucji, nie oznacza wolności wszelkiej krytyki, a zwłaszcza krytyki opartej na nieprawdziwych zarzutach - dodała.

Mówiąc o wniosku oskarżyciela prywatnego o surowsze ukaranie Ryszarda Kalisza (chodziło przede wszystkim o obowiązek przeprosin) sędzia zaznaczyła, że tuż po zdarzeniu sąd w Warszawie zajmował się sprawą w trybie wyborczym i nakazał Kaliszowi zamieszczenie w mediach przeprosin Mariana Krzaklewskiego i jego sztabu wyborczego.

Sąd Okręgowy w Białymstoku odparł też argument z apelacji polityka, że postępowanie przeciwko niemu było nieważne, bo chronił go już immunitet poselski. Sąd wyjaśnił, że prywatny akt oskarżenia trafił do sądu trzy tygodnie przed ogłoszeniem wyników wyborów parlamentarnych w 2001 r., co oznacza, że postępowanie nie wymagało uchylenia immunitetu Ryszardowi Kaliszowi.

Źródło artykułu:PAP
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)