RPO Irena Lipowicz odpowiedziała na list Jarosława Kaczyńskiego
Zagadnienie przekraczania uprawnień przez funkcjonariuszy policji, w tym do stosowania środków przymusu bezpośredniego, pozostaje w centrum mojego zainteresowania - zapewniła Rzecznik Praw Obywatelskich Irena Lipowicz w odpowiedzi na list prezesa PiS Jarosława Kaczyńskiego.
20.02.2015 | aktual.: 20.02.2015 21:33
Kaczyński w pierwszej połowie lutego zwrócił się do RPO o reakcję ws. coraz częstszego, jego zdaniem, "łamania w Polsce podstawowych praw obywatelskich przez policję". W liście przytoczył m.in. sprawę interwencji policji przed siedzibą Jastrzębskiej Spółki Węglowej. Jako przykład "bezprawnych i godzących w elementarne prawa obywateli" działań lider PiS wymienił też "scenę bicia pałką leżącego na ziemi bezbronnego mężczyzny" (chodzi o posła Przemysława Wiplera).
"W odpowiedzi na pismo pana prezesa dotyczące przekraczania uprawnień przez funkcjonariuszy policji, w tym do stosowania środków przymusu bezpośredniego, uprzejmie informuję, że zagadnienie to pozostaje w centrum mojego zainteresowania" - napisała Irena Lipowicz w liście do szefa PiS, przekazanym także mediom.
Według Lipowicz nie ulega wątpliwości, że niewłaściwe korzystanie ze swoich uprawnień przez policjantów i funkcjonariuszy innych służb może prowadzić do naruszenia fundamentalnych praw i wolności obywatelskich gwarantowanych przez konstytucję. RPO zapewniła, że reaguje na sygnały dotyczące przekroczenia uprawnień przez te osoby oraz analizuje przepisy dot. zasad używania środków przymusu bezpośredniego "w celu ustalenia, czy w należyty sposób gwarantują one przestrzeganie praw i wolności obywatelskich".
Lipowicz przypomniała, że sprawę użycia przez policję broni gładkolufowej w stosunku do protestujących górników z JSW podjęła z urzędu 6 lutego. Jak podkreśliła, będzie chciała ustalić, czy nie doszło do naruszenia praw lub wolności obywatelskich. Zapewniła, że w razie stwierdzenia takich naruszeń podejmie kroki mające na celu wyciągnięcie stosownych konsekwencji wobec ich sprawców.
Poinformowała też, że o sprawie rozmawiała z marszałkiem woj. śląskiego Wojciechem Saługą, przewodniczącym Zarządu Regionu Śląsko-Dąbrowskiego NSZZ "Solidarność" Dominikiem Kolorzem oraz Komendantem Wojewódzkim Policji nadinsp. Krzysztofem Jaroszem.
Podczas zakończonego w ubiegłym tygodniu 17-dniowego strajku w kopalniach JSW odbyło się wiele burzliwych manifestacji górników. Dwukrotnie - 3 i 9 lutego - policja używała m.in. broni gładkolufowej, gazu i armatek wodnych.
Górnicy rzucali w kierunku budynku spółki ciężkimi przedmiotami, m.in. metalowymi kulkami z łożysk. Zniszczone zostały drzwi do siedziby JSW i elementy elewacji. Manifestujący m.in. wyrywali słupki podtrzymujące okoliczne drzewa i rzucali nimi oraz petardami w policjantów. Byli zatrzymani po stronie manifestujących i poszkodowani po obu stronach.
Policja stoi na stanowisku, że jej działania były adekwatne do rozwoju sytuacji i stopnia zagrożenia. Komendant główny policji nadinsp. Krzysztof Gajewski ocenił, że policja stopniowała swoje działania, zgodnie z ustawą o środkach przymusu bezpośredniego.
W liście do szefa PiS Lipowicz poinformowała również, że "w znanej sprawie dotyczącej jednego z posłów (o której była mowa w liście), nie może obecnie podjąć działań, bowiem trwa sądowe postępowanie rozpoznawcze". Wyjaśniła, iż jakakolwiek ingerencja w czynności procesowe sądu mogłaby spowodować naruszenie niezawisłości sędziowskiej.
Do incydentu z udziałem posła Wiplera doszło przed warszawskim klubem nocnym w październiku 2013 r. Na ujawnionym, pozbawionym dźwięku nagraniu widać m.in. próbę zatrzymania Wiplera przez policję, szamotaninę funkcjonariuszy z posłem i bicie go pałką. Wipler tłumaczył, że dowiedział się, iż jego żona jest po raz piąty w ciąży i postanowił w związku z tym świętować z przyjaciółmi.
Po wyjściu z klubu - według jego relacji - włączył się do policyjnej interwencji wobec innej osoby i wtedy został pobity przez policjantów. Według policji Wipler zachowywał się agresywnie, wulgarnie, chciał wydawać polecenia funkcjonariuszom. Policjanci twierdzili, że dopiero później zorientowali się, że mieli do czynienia z posłem.
W związku z tym incydentem prokuratura postawiła Wiplerowi dwa zarzuty: "zmuszania przemocą funkcjonariuszy policji do zaniechania prawnej czynności służbowej, przy naruszeniu ich nietykalności cielesnej" oraz "znieważenia dwojga funkcjonariuszy słowami powszechnie uznawanymi za obelżywe podczas i w związku z pełnieniem przez nich obowiązków służbowych".
RPO podkreśliła w liście do szefa PiS, że w sprawach jednostkowych otrzymuje zawiadomienia od bezpośrednio zainteresowanych, podejmuje również działania z urzędu. Wskazywała też, że zasadą jest, iż w jej biurze analizowane są akta prawomocnie umorzonych śledztw. Przypomniała również m.in., że "wątpliwości, co do prawidłowości działań policjantów oraz prowadzenia przez prokuraturę śledztw w sprawach przekroczenia uprawnień lub niedopełnienia obowiązków w tym zakresie, były przedmiotem jej wystąpień o charakterze generalnym".