Ukraińscy eksperci wojskowi twierdzą, że pod Donieckiem, w okolicach Iłowajska jest około 7 - 8 tysięcy rosyjskich żołnierzy z baz w okolicach Moskwy i w Czeczenii. Z Rosji wciąż nadchodzą posiłki.
Eksperci przekonują, że celem Kremla są nie tylko obwody ługański i doniecki, ale także całe południe Ukrainy, które miałoby połączyć Rosję z Krymem, a także w przyszłości z samozwańczą republiką Naddniestrza będącą formalnie częścią Mołdawii.
Tymczasem w stolicy Białorusi, Mińsku, ma dojść w poniedziałek do spotkania grupy kontaktowej ds. kryzysu ukraińskiego z udziałem przedstawicieli Rosji, Ukrainy i OBWE.
Swój udział w spotkaniu zapowiedział lider separatystów z Doniecka, wicepremier samozwańczej Donieckiej Republiki Ludowej Andriej Purgin.
Prezydent Ukrainy Petro Poroszenko ma nadzieję, że rozmowy w Mińsku przyniosą konkretne rezultaty, w tym zawieszenie broni. Przywódca Rosji Władimir Putin widzi w spotkaniu w stolicy Białorusi, jak podała agencja Ria-Nowosti, szansę na zakończenie krwawego konfliktu na Ukrainie.
Mimo wysiłków na rzecz dyplomatycznego zakończenia konfliktu, nie słabną walki na wschodzie Ukrainy, głównie wokół Ługańska i Doniecka. Rebelianci poinformowali, że udało im się wyprzeć siły rządowe z lotniska w Ługańsku. Tymczasem minister obrony Ukrainy, generał Wałerij Hełetej zaprzeczył temu i zapewnił, że nadal toczą się tam zacięte walki.
Walki toczą się także w rejonie Nowoazowska na południu obwodu donieckiego, gdzie rebeliantów wspierają żołnierze rosyjscy. Opanowany przez Rosjan i separatystów Nowoazowsk jest strategicznie położony między Rosją a oderwanym przez ten kraj w marcu od Ukrainy Krymem. Spodziewany jest teraz atak wojsk rosyjskich i sił separatystycznych na Mariupol, ważne miasto portowe nad Morzem Azowskim, gdzie przebywają władze obwodu donieckiego.