Rosja. Putin pręży muskuły i zapewnia sobie długoletnie rządy
Władimir Putin podpisał ustawę, która formalnie umożliwia mu ubieganie się o dwie kolejne kadencje prezydenckie. Czego jeszcze może spodziewać się po nim Europa? Obaw nie brakuje.
07.04.2021 06:59
Podpisana przez Putina ustawa to tylko formalność. To, że prezydent Rosji będzie mógł rządzić Rosją nawet do 2036 roku, wiadomo było już na mocy zeszłorocznego ogólnokrajowego głosowania, w wyniku którego „wyzerowano” kadencje Putina. Jak do tego doszło? W znowelizowanej konstytucji wprowadzono dodatkowy przepis, który stanowi, że ograniczenie dwóch kadencji nie znajduje zastosowania do osoby piastującej stanowisko prezydenta w momencie wejścia poprawek w życie. Przypomnijmy, że 68-letni Putin sprawuje obecnie już czwartą kadencję, która kończy się w 2024 roku.
Jeśli polityk wystartuje w kolejnych wyborach i zostanie wybrany na dwie kadencje, będzie rządził Rosją do 83. roku życia. To oznacza, że sprawowałby władzę dłużej niż Józef Stalin. Putin przygotował sobie też opcję awaryjną na wypadek, jeśli nie uda mu się rządzić dożywotnio. Cztery miesiące temu podpisał ustawę, która ma zapewniać byłym prezydentom Rosji oraz ich rodzinom dożywotni immunitet chroniący przed odpowiedzialnością karną.
Byle utrzymać władzę
Jeszcze w grudniu zeszłego roku Władimir Putin deklarował, że nie podjął decyzji o ponownym stracie w wyborach prezydenckich. W rozmowie z reporterami twierdził, że jest "zbyt wcześnie, by składać tego rodzaju deklaracje". Jednak polityk, który rządzi Rosją od 2000 roku, konsekwentnie robi wszystko, by utrzymać się u władzy i budować wizerunek silnego przywódcy. W światowej prasie nie brakuje spekulacji, czy w obliczu niestabilnej sytuacji w Rosji (kulejąca gospodarka i protesty w obronie Aleksieja Nawalnego), Putin nie będzie chciał podreperować swoich notowań kolejną agresją na miarę aneksji Krymu w 2014 roku.
Jak przypomina na łamach serwisu "Politico" politolog i ekspert ds. rosyjskich Leon Aron, decydując się na inwazję na Krym, Putin skutecznie odwrócił uwagę od kiepskiej sytuacji gospodarczej i podsycił wielkomocarstwowe marzenia Rosjan. Taka strategia poskutkowała: wskaźniki popularności rosyjskiego polityka podskoczyły z 65 proc. w latach 2012-2013 do 81 proc. w okresie 2014-2018.
Poparciem na 80-procentowym poziomie polityk cieszył się również na fali rozpoczętej w 1999 roku drugiej wojny czeczeńskiej. Najwyższe notowanie na poziomie 88 proc. uzyskał we wrześniu 2008 r., po agresji na Gruzję. Co prawda Putin pełnił wówczas funkcję premiera, ale de facto to on sprawował władzę, a nie prezydent Dmitrij Miedwiediew. To właśnie za jego rządów wprowadzono korzystne dla Putina poprawki do konstytucji, które umożliwiły wydłużenie kadencji prezydenta z czterech do sześciu lat. Wygrywając wybory w 2012 roku, Putin rozpoczął rządy już według nowych przepisów.
Na celowniku Putina
Powróćmy do polityki zagranicznej Rosji. Jakie kraje mogą znaleźć się na celowniku spełniającego geopolityczne ambicje Władimira Putina? Zdaniem Leona Arona, amerykańskiego politologa i eksperta ds. Rosji, wśród "faworytów" figuruje Gruzja, Mołdawia, Ukraina, Białoruś i Kazachstan. Ekspert, który pełni funkcję dyrektora studiów rosyjskich w American Enterprise Institute, twierdzi, że jeszcze bardziej atrakcyjne dla Kremla może być szybkie i zwycięskie uderzenie w kraje bałtyckie: w Litwę, Łotwę lub Estonię. Podobnie jak w przypadku Krymu pretekstem dla inwazji może być "obrona" interesów zamieszkujących te kraje Rosjan.
W ostatnich tygodniach nasiliły się obawy o kolejną inwazję na Ukrainę, co związane jest z eskalacją walk w Donbasie i zwiększoną obecnością wojsk rosyjskich na granicy z tym krajem. Kreml twierdzi, że zeszłotygodniowe manewry na południu Rosji to element "rutynowych ćwiczeń", co rzecz jasna Zachodu nie przekonuje.
W zeszłym tygodniu Unia Europejska przygotowała specjalne oświadczenie, w którym poinformowała o nielegalnie prowadzonej przez Rosję kampanii poboru do wojska na Krymie. Jak informuje agencja Reutera, głos w sprawie rosyjskich działań zajęli przedstawiciele NATO. "Sojusznicy wyrazili zaniepokojenie ostatnimi rosyjskimi działaniami militarnymi na dużą skalę na Ukrainie i wokół niej. Są również zaniepokojeni rosyjskimi naruszeniami zawieszenia broni z 2020 roku, które doprowadziły do śmierci czterech ukraińskich żołnierzy" - podkreślił w rozmowie z agencją Reutera przedstawiciel NATO.
Na działania Rosjan odpowiedziały też Stany Zjednoczone. Prezydent Joe Biden wykonał w zeszły piątek długo wyczekiwany telefon do prezydenta Ukrainy Wołodomyra Zełenskiego. Podczas rozmowy potwierdził poparcie Waszyngtonu dla integralności terytorialnej Ukrainy "w obliczu trwającej agresji Rosji na Donbas i Krym".
Jak informuje serwis "Politico", w zeszłym tygodniu doszło do co najmniej trzech rozmów wysokiego szczebla na linii USA-Ukraina. Z ukraińskimi przedstawicielami rozmawiali sekretarz stanu Antony Blinken, przewodniczący Połączonych Szefów Sztabu generał Mark Milley i sekretarz obrony Lloyd Austin.
Zobacz także:
Rosjanie w Arktyce
Amerykanie uważnie obserwują również działania Rosji w Arktyce. Jak alarmował w poniedziałek serwis telewizji CNN, Rosjanie wzmacniają w tym regionie swoją obecność wojskową. Obrazy satelitarne dostarczone dziennikarzom przez firmę zajmującą się technologią kosmiczną Maxar wskazują na rozbudowę rosyjskich baz wojskowych na wybrzeżu Arktyki, a także gromadzenie sprzętu: bombowców, myśliwców MiG-31BM oraz nowych systemów radarowych w rejonie Alaski.
„Rosja odnawia lotniska i instalacje radarowe z czasów radzieckich, buduje nowe porty i centra poszukiwawczo-ratownicze oraz rozbudowuje flotę lodołamaczy o napędzie atomowym i konwencjonalnym" – powiedział w rozmowie CNN rzecznik Pentagonu ppłk Thomas Campbell.
Jak z kolei podkreślił cytowany przez stację przedstawiciel amerykańskiego Departamentu Stanu: „Kiedy Rosjanie testują broń (…), zamykają przestrzeń powietrzną i morską na czas ćwiczeń i organizują przeloty bombowców nad Arktyką – wówczas na pewno chcą światu coś powiedzieć”.
Do czego dąży prężący muskuły Putin? To się jeszcze okaże. Na razie wiadomo tyle, że dzięki właśnie podpisanej nowelizacji ustawy rosyjski przywódca może jeszcze latami kształtować rosyjską politykę zagraniczną i obronną.