PublicystykaRoman Giertych: Moja najtrudniejsza decyzja

Roman Giertych: Moja najtrudniejsza decyzja

Dokładnie 10 lat temu rozpadła się koalicja rządowa i przestałem być wicepremierem i ministrem edukacji narodowej.

Roman Giertych: Moja najtrudniejsza decyzja
Źródło zdjęć: © PAP | Radek Pietruszka

13.08.2017 | aktual.: 13.08.2017 21:20

Zalogowani mogą więcej

Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika

Przypomnijmy fakty. Na początku lipca 2007 roku premier Jarosław Kaczyński odwołał z funkcji wicepremiera i ministra rolnictwa Andrzeja Leppera z powodu podejrzeń CBA o przyjęcie przez Leppera kontrolowanej łapówki.

Zaraz po wybuchu afery Jarosław Kaczyński zaprosił mnie na spotkanie, gdzie poinformował mnie o zarzutach do Leppera i zaproponował współpracę przy przejęciu posłów Samoobrony. Istotą tej propozycji było przyjęcie większości posłów tego ugrupowania do LPR-u, a z części najbardziej skompromitowanej stworzenie współpracującego z rządem koła. Pamiętajmy, że pozycja Andrzeja Leppera w tamtym czasie była już bardzo słaba, gdyż ciążyły na nim oskarżenia formułowane w seksaferze. Tak więc jego posłowie nie przejawiali już do niego specjalnej wierności.

Na spotkaniu z Kaczyńskim zażądałem dostępu do dokumentów dotyczących Leppera świadczących o tym, że przed rozpoczęciem operacji kontrolowanego wręczenia łapówki w Ministerstwie Rolnictwa doszło do korupcji. Zgodnie z ustawą o CBA operacja specjalna mogła być rozpoczęta tylko wtedy, gdy istniały wiarygodne informacje o istnieniu korupcji. Nie wolno było podżegać do korupcji. Przedstawienie takich dokumentów obiecał mi w rozmowie premier.

Po kilku dniach, gdy nie otrzymałem tych dokumentów stało się jasne, że operacja CBA była po prostu formą likwidacji konkurenta PiS i nie miała nic wspólnego z walką z korupcją. Wówczas napisałem publiczny list, w którym zażądałem od Lecha Kaczyńskiego odwołania Mariusza Kamińskiego z funkcji szefa CBA zarzucając mu popełnienie przestępstwa (za to przestępstwo został kilka lat później skazany, a potem nieskutecznie ułaskawiony). List do Lecha Kaczyńskiego został opublikowany we wszystkich mediach i był de facto wypowiedzeniem wojny.

Spotkanie z liderami PO

Wówczas nastąpił okres kilku tygodni, w których przez różnych współpracowników J.Kaczyńskiego, a później przez niego samego byłem przekonywany do powrotu do współpracy. Obiecywano mi, że razem z braćmi Kaczyńskimi będę rządził Polską i że żadna decyzja nie zapadnie beze mnie. Jak mi powiedziano, helikopter czekał na mnie w każdej chwili, aby zawieźć mnie na rozmowy z braćmi na Hel.

Podjąłem wówczas najtrudniejszą decyzję w moim życiu. Wiedząc już o praktyce CBA i o planach Kaczyńskiego wprowadzania stopniowo elementów państwa autorytarnego (planowano przejęcie Trybunału Konstytucyjnego, mediów, sądów co wszystko znamy z obecnych ustaw), zdecydowałem się na samobójczy z punktu widzenia interesów mojego ugrupowania krok, tj. wojnę z PiS. Spotkałem się z liderami PO i umówiliśmy się, że stworzymy nowy rząd, chyba że PiS zgodzi się na przyspieszone wybory.

Jak wiemy, po tej rozmowie Donald Tusk pojechał do Lecha Kaczyńskiego i de facto zmusił go do wyborów. Alternatywą dla PiS w tym momencie było stworzenie rządu wszystkich poza PiS i częścią Samoobrony, który zająłby się przede wszystkim rozliczeniem tej formacji za podjęte nielegalne działania. Taka perspektywa była dla PiS gorsza niż wybory.

"Uważam, że było warto"

Rozpisanie wyborów oznaczało koniec formacji, której przewodziłem, ale oznaczało też koniec ówczesnych rządów PiS. Jestem przekonany, że zapewniając Kaczyńskiemu większość, po odwołaniu Leppera, odpowiadałbym za wprowadzenie faktycznej dyktatury. Jarosław Kaczyński posiadał wówczas przewagę, której teraz nie ma: absolutnie powolnego prezydenta - brata. Nie byłoby okresu 8 lat PO i PSL i być może PiS rządziłby nieprzerwanie do dzisiaj, w formule zbliżonej do białoruskiej.

Uważam, że decyzja którą wówczas podjąłem (miał w niej duży udział mój Ojciec), a w realizacji której pomógł mi bardzo poseł Wojciech Wierzejski (który utrzymywał klub parlamentarny LPR w lojalności do tej decyzji) była słuszna. Dała ona Polsce 8 lat rozwoju bez niszczenia struktur demokratycznego państwa. Mam nadzieję, że już dzisiaj polska demokracja na tyle się wzmocniła, że niemożliwe jest, aby wprowadzić nam dyktaturę. I dlatego uważam, że było warto.

Oceń jakość naszego artykułuTwoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Zobacz także
Komentarze (0)