Robert Biedroń nie zmienia kursu. W lewo zwrot, kontrola tacy i "nowe 500+". Oto fragmenty programu

Wbrew temu, co twierdzą niektórzy, nie będzie złagodzenia antyklerykalnego kursu w programie ruchu Roberta Biedronia – słyszymy od jego współpracowników. Ludzie skupieni wokół polityka – pytani przez nas o kongres założycielski 3 lutego – zapewniają: będzie spektakularnie, pokażemy "nasze 500+". PO niezmiennie przekonuje: Biedroń nie ma szans, tylko zabiera nam głosy. I gra na PiS.

Robert Biedroń nie zmienia kursu. W lewo zwrot, kontrola tacy i "nowe 500+". Oto fragmenty programu
Źródło zdjęć: © PAP | Marcin Obara
Michał Wróblewski

Za niespełna miesiąc Polacy poznają oficjalnie nową siłę polityczną, która weźmie udział w wyborach do Parlamentu Europejskiego wiosną (w których wystartują m.in. sam Biedroń i jego partner dr Krzysztof Śmiszek) oraz do Sejmu i Senatu jesienią.

Były prezydent Słupska – jak słyszymy od jednego z jego współpracowników – przedstawi swoją "drużynę"; ekspertów, doradców i działaczy, którzy wystartują z list nowego ruchu.

Organizowany na warszawskim Torwarze kongres na kilka tysięcy osób to nie będzie typowy "one man show" – Biedroń ma oddać głos ludziom, którzy współtworzyli jego program.

Jego ramy powstawały od miesięcy. Biedroń pożegnał Słupsk i ruszył w Polskę. Zakończył właśnie objazd po kraju w ramach "Burzy mózgów" – otwartych spotkań z wyborcami, na których ludzie zgłaszali Biedroniowi swoje postulaty programowe.

– To był strzał w dziesiątkę. Nikt wcześniej w Polsce na takich spotkaniach nie gromadził tylu osób i nie zaangażował tylu wyborców, którzy pragną wreszcie czegoś nowego – przekonuje doradca Roberta Biedronia.

I wymienia: przejechane 10 tys. kilometrów, przystanki w 33 miastach, gdzie w spotkaniach uczestniczyło 15 tys. osób, a kilkaset tysięcy miało oglądać “Burzę Mózgów” na Facebooku. – Dzięki temu zgłoszonych zostało ponad 200 postulatów od ludzi – mówią współpracownicy Biedronia.

Oponenci z opozycji przekonują: – Wzrostu sondaży dla Biedronia z tych objazdów nie widać. Utwardzał swoich, na jego stand-upy przychodzili już i tak przekonani. Polityka to nie teatr, a sama hipnoza nie wystarczy.

Propozycje zebrane na "Burzach mózgów" miały zostać przeanalizowane przez 60 ekspertów, którzy działają przy Biedroniu. To oni tworzą ostateczną wersję jego programu.

Skontrolować tacę, wyrzucić religię

Doradcy byłego prezydenta Slupska są przekonani, że niezwykle istotną rolę w kluczowym roku wyborczym odegra dyskusja o relacjach państwo-Kościół. Dlatego – wbrew niektórym plotkom – nie będzie złagodzenia antyklerykalnej linii, jaką od miesięcy prezentuje Biedroń i skupieni wokół niego politycy i współpracownicy.

– Stanowczo dementujemy te informacje. Wystarczy do nas zadzwonić i dopytać – tak jeden z doradców Biedronia komentuje w rozmowie z WP niedawne teksty, w których informowano, iż jego partia opowiedzieć się ma za pozostawieniem religii w szkole, a sam Biedroń nie będzie tak radykalnie lewicowy światopoglądowo, jak się spodziewano.

Wirtualna Polska widziała fragment analizy programowej formacji Biedronia (prezentujemy go poniżej, o jego założeniach pisała także "Rz"). Nie ma mowy – wbrew plotkom – o rezygnacji z postulatu usunięcia religii ze szkół.

– Pieniądze wydawane na religię w szkołach publicznych mogłyby zostać przeznaczone na żłobki i przedszkola. Czy Polki i Polacy oczekują dostępu do żłobków i przedszkoli, czy modlenia się? – pyta retorycznie dr Marcin Anaszewicz, najbliższy współpracownik i doradca b. prezydenta Słupska.

Biedroń chce także "skontrolować" kościelne tace. "Zbiórki publiczne organizowane przez Kościół nie są obecnie poddane regulacjom i kontroli. Tak naprawdę nie wiemy, ile trafia na tzw. tacę. Szacunki mówią o kwotach od 1,2 mld zł do nawet 6 mld zł. W wariancie minimum w przypadku rejestrowania i opodatkowania zbiórek, budżet państwa zostałby zasilony kwotą ok. 150-200 mln zł" – czytamy w dokumencie programowym.

Doradcy Biedronia przekonują, że zlikwidowanie finansowania dla lekcji religii w szkołach, opodatkowanie księży na zasadach ogólnych oraz likwidacja funduszu kościelnego mogą – ich zdaniem – przynieść oszczędności rzędu 2,5-3 mld zł

Obraz
© Robert Biedroń | Robert Biedroń
Obraz
© Robert Biedroń | Robert Biedroń

Temat "rozdziału" Kościoła od państwa wciąż jest jednym z najbardziej nośnych w centralnej polityce. Inicjatywa Polska Barbary Nowackiej zaprezentowała właśnie projekt ustawy, który zakłada m.in. zniesienie finansowania lekcji religii oraz ubezpieczeń księży i duchownych z budżetu państwa. Do 20 lutego zbierane będą podpisy pod petycją w sprawie proponowanego projektu ustawy, która zostanie złożona w Sejmie. Jeśli sejmowa komisja ds. petycji nie rozpatrzy wniosku Inicjatywy Polskiej, to – jak zapewniała Nowacka – "ruszy projekt obywatelski".

Współpracownicy Biedronia – pytani o aktywność Nowackiej w tej sprawie – pytają kpiąco: skoro Koalicja Obywatelska, do której Nowacka przecież należy, ma posłów w Sejmie, to dlaczego nie złoży projektu poselskiego, tylko każe Nowackiej zbierać podpisy na ulicy?

Odpowiedź może wydawać się prosta: bo odkąd w Koalicji Obywatelskiej nie ma już Katarzyny Lubnauer (która sama mówi o "końcu KO", a której Grzegorz Schetyna podebrał posłów), sojusz Nowackiej ze Schetyną na razie się sypie. Politycy PO mówią dziś w nieoficjalnych rozmowach, że albo Nowacka ze swoimi ludźmi oficjalnie zasili Platformę Obywatelską, albo może się pożegnać z nadzieją na miejsca na listach tej partii w wyborach.

Koniec warszawocentryzmu

Nie tylko jednak walką o rozdział Kościoła od państwa Biedroń i jego ruch chcą przekonać do siebie wyborców. Istotnym punktem programowym będzie między innymi – najkrócej mówiąc – decentralizacja państwa (to kolejny nowy element po ogłoszeniu pomysłu "odejścia od węgla").

– Wykorzystamy każdą możliwość sprawnego przeniesienia urzędów centralnych poza Warszawę – mówi szef zespołu programowego Roberta Biedronia Dariusz Standerski. Jak dodaje, instytucje te mogłyby trafić do miast takich jak Stargard, Zamość, Zielona Góra, Piła czy Ostrołęka. Współpracownicy Biedronia przyznają, że wyrównywanie szans między regionami, a także walka z wykluczeniem komunikacyjnym, są jednymi z najczęściej zgłaszanych przez ludzi problemów. – Odchodzimy od "warszawocentryzmu", od tej bańki, w której żyją dziś politycy – dodają w rozmowie z nami.

– Deglomeracja zapewnia bardziej równomierny rozwój, niweluje problem izolacji stolicy od pozostałych obszarów, a klasa polityczna nie żyje w oderwaniu od problemów kraju – przekonuje Gabriela Morawska-Stanecka z zespołu ekspertów Biedronia.

Program ruchu polityka będzie także skupiony na sprawach społecznych, np. wyrównywaniu szans. Przykład? Zarobki kobiet i mężczyzn. – Chcemy czerpać z modelu islandzkiego, w którym różnicowanie zarobków osób zajmujących te same stanowiska jest obarczone wysokimi karami. Zaproponujemy znaczne konsekwencje dla pracodawców w przypadku, gdyby kontrola wykazała jakiekolwiek różnice między wynagrodzeniami kobiet i mężczyzn wykonujących te same zadania – mówią eksperci Biedronia.

Przekonują także o konieczności uproszczenia i uporządkowania prawa podatkowego. Propozycje w tej sprawie mogą zderzyć się z programem podatkowym rządu PiS. Na przełomie stycznia i lutego bowiem – czyli w okolicach konwencji Biedronia – Mateusz Morawiecki ma ogłosić nowe propozycje podatków. Zarysy tej propozycji opisywaliśmy niedawno w WP (więcej tutaj).

Wybór

Jeden z portali 'zaprzyjaźnionych' z Platformą na propozycje Biedronia zareagował tytułem: "Robert Biedroń zszokował wszystkich. Polityk niebezpiecznie zbliża się do partii Kaczyńskiego".

Bo uderzanie w Biedronia jest stałym repertuarem opozycji i sprzyjających PO komentatorów. – Im bliżej do wyborów, tym ten atak będzie silniejszy. Ale w sumie dla nas to dobrze – mówią nam współpracownicy polityka.

Z kolei politycy Platformy uważają, że Biedroń jest przewrażliwiony i każdą krytykę ma odbierać jako "atak". "Delikatny narcyzek" – tak mówią o nim w Sejmie posłowie.

Doradcy Biedronia przekonują, że nie przejmują się tymi uwagami. Podobnie jak tym, iż Platforma uważa, że Biedroń ma odbierać głosy partiom opozycyjnym i działać na rzecz PiS. – To są bzdury. Mamy na stole badania, które jasno wskazują, że żadnych głosów PO nie odbieramy, angażujemy nowych wyborców, którzy Grzegorza Schetyny czy Katarzyny Lubnauer po prostu nie chcą – mówi WP jeden z doradców Biedronia.

Inny konkluduje: – Dziś macie wybór: PO albo PiS, Giertych albo Andruszkiewicz. My wam dajemy trzecią drogę.

PS. W najnowszym sondażu IBRIS dla "Rzeczpospolitej", PO notuje 5-procentowy spadek (26 proc. poparcia), a Nowoczesna ma poparcie rzędu 0,9 proc. Ruchu Roberta Biedronia w badaniu nie uwzględniono.

Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl

Źródło artykułu:WP Wiadomości
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (2502)