Strategia rządu na 2019. PiS chce "utuczyć" portfele Polaków, a obniżka podatków to "nowy plan Morawieckiego"

Premier Mateusz Morawiecki ma ogłosić na początku roku kluczowe zmiany w systemie podatkowym. Obniżone zostaną m.in. stawki VAT na najważniejsze produkty. To kolejny element strategii "ciepłej wody w kranie" w wydaniu obozu Zjednoczonej Prawicy.

Strategia rządu na 2019. PiS chce "utuczyć" portfele Polaków, a obniżka podatków to "nowy plan Morawieckiego"
Źródło zdjęć: © PAP | Leszek Szymański
Michał Wróblewski

– Zmniejszenie podatków to jest coś, co zdecydowanie popieram. Po Nowym Roku zabierze w tej sprawie głos premier Morawiecki. Analizujemy bardzo intensywnie stan finansów i rzeczywiście w rządzie coraz częstsze są głosy, że po fazie, w której transferowaliśmy duże kwoty do tych grup społecznych, które walczyły z biedą, to być może teraz przyszedł czas na klasę średnią i generalne obniżenie podatków. Albo jeżeli chodzi o koszty pracy, albo w jakimś innym obszarze. Nie chcę wypowiadać się w tej chwili o szczegółach – taką deklaracją Jarosław Gowin zaskoczył jeszcze w okresie świątecznym opinię publiczną i komentatorów politycznych.

Dlaczego to akurat minister odpowiedzialny za naukę i szkolnictwo wyższe składa dziś takie zapowiedzi? Bo to on – obok Matuesza Morawieckiego – na dużej konwencji PiS przed świętami objawił się jako rzecznik "nowej klasy średniej", o serca której zawalczyć ma w roku wyborczym Zjednoczona Prawica.

Mikołaj bez prezentów

Szef rządu – przy wsparciu ministra nauki – przedstawił strategię wyborczą PiS na 2019 rok. Składa się ona – jak wskazał premier – z trzech, dość mgliście zarysowanych, filarów: Europa, wyższe płace i modernizacja Polski. Cel: zdobycie poparcia tzw. klasy średniej. Bez niej – jak miał odwagę przyznać sam wicepremier Gowin – PiS kolejnych wyborów parlamentarnych po prostu nie wygra.

Tyle że Morawiecki – jak ktoś trafnie to określił – na przywoływanej konwencji PiS był jak Święty Mikołaj, który przyszedł z pustym workiem i powiedział, że prezenty będą kiedy indziej.

Kiedy? Tu padła data: przełom stycznia i lutego. To na ten czas szef rządu zapowiedział przedstawienie kompleksowego programu wyborczego na kluczowy, 2019 rok.

Balonik, byleby mówić

Czy to wtedy właśnie Morawiecki przedstawi szczegóły obniżenia podatków, o czym mówił w tym tygodniu Gowin? – Tak bym obstawiał – "strzela" jeden z szeregowych posłów PiS. Tyle że tutaj szefa rządu mogą "ponaglić" terminy wynikające z przepisów.

Poseł bez bicia przyznaje, że nie ma pojęcia, jakie zmiany mógłby ogłosić premier. W PiS zapowiedź ministra w telewizji wPolsce.pl zaskoczyła samych parlamentarzystów partii rządzącej. Została przyjęta jako celowo wypuszczony i kontrolowany "balonik", o którym wszyscy mają mówić w najbliższych dniach.

– Gowin akurat w kwestii podatków jest wiarygodny, ma mandat do tego, by o tym mówić – uważa jeden z posłów PiS, bynajmniej niezwiązany politycznie z liderem partii Porozumienie.

Wiosną 2014 r. Gowin – wtedy jeszcze jako lider Polski Razem i niedawny minister w rządzie Donalda Tuska – zaapelował do ówczesnego premiera, aby ten "przeprosił Polaków", za to, że nie zrealizował swojej obietnicy obniżenia podatków. Tusk powtarzał wtedy m.in., że jego rząd "nie jest w stanie radykalnie obniżyć podatków", bo wtedy trzeba by było ograniczyć do minimum usługi świadczone obywatelom przez państwo, których poziom "i tak nie jest najwyższy".

Musi się dać

Przesłaniem PiS – jeszcze w kampanii z 2015 r. – były nawoływania: "damy radę", "nie mówcie, że się nie da". Mateusz Morawiecki ma teraz przekonać wszystkich, że nie było to czcze gadanie i że – w przeciwieństwie do Tuska – potrafi wyjść naprzeciw oczekiwaniom "klasy średniej" i realnie "załatwiać" jej bolączki.

– Zadanie ma ciężkie, bo tu jest spory problem z wiarygodnością. PiS dotąd kopało mieszczan po łbach, oszukiwało frankowiczów, nie obniżyło VAT-u, okłamało ws. kwoty wolnej. Muszą zaproponować naprawdę coś dużego, bo jakieś małe, kosmetyczne, pojedyczne zmiany w podatkach nie zostaną nawet zauważone – komentuje były polityk związany z partią Jarosława Kaczyńskiego. I przestrzega przez buńczucznymi zapowiedziami polityków PiS i podnoszeniem oczekiwań wyborców.

Ale PiS kilka rzeczy w ostatnim czasie się udało: przykładowo, od 2019 r. 15-proc. stawka CIT zostanie zastąpiona przez 9-proc., na czym skorzysta prawie pół miliona przedsiębiorców. To niebagatelna zmiana. We wrześniu br. premier Morawiecki zapowiedział zaś obniżkę podatków płaconych przez osoby fizyczne (obecnie mamy dwie stawki podatku PIT – 18 proc. i 32 proc., a o ich zastosowaniu decyduje dochód, stanowiący podstawę opodatkowania).

I tego także może dotyczyć zapowiedź ministra Gowina.

Powrót do strategii z pierwszych rządów

Mówi polityk PiS: – Premier Morawiecki jest faktycznym 'ministrem finansów' i szefem rządu jednocześnie. Żaden Rostowski nie musi go "piłować". W kwestiach gospodarczych, ekonomicznych, Morawiecki decyzyjnie nie jest przez nikogo ograniczony. Jestem spokojny o to, że cokolwiek premier zapowie, również w związku z podatkami, będzie to w pełni przemyślane i zostanie zrealizowane.

Nasz rozmówca wskazuje, że niewykluczone, iż premier będzie dążył – wzorem pierwszego rządu PiS z lat 2005-2007 – do obniżenia kosztów pracy, co ma mieć kluczowe znaczenie z punktu widzenia przedsiębiorców.

A wiceszef komisji finansów publicznych Janusz Szewczak – mimo że o szczegółach mówić nie chce – sugeruje, iż należy się najpewniej spodziewać, że premier Morawiecki zaproponuje "coś nowego w podatkach PIT-owskich".

Błąkający się samotnie po korytarzach sejmowych w czwartek poseł Zbigniew Gryglas powtarza tylko, że "nie chce uprzedzać faktów" i "wszelkie kompetencje w tej sprawie pozostawia w rękach premiera".

Łatanie dziur

Polityka podatkowa PiS sprzed ponad dekady, na której opierać ma się dziś Morawiecki, była pozytywnie oceniania przez ekonomistów. Rządy Kazimierza Marcinkiewicza, a potem Jarosława Kaczyńskiego, prowadziły dość liberalne działania w tym obszarze.

Rządzący obniżyli wówczas m.in. składkę rentową (z 13 proc. do 6 proc.), stawkę VAT na usługi pracochłonne z 22 proc. do 7 proc., stawkę VAT w budownictwie z 22 proc. do 7 proc., podstawową stawkę PIT z 19 proc. do 18 proc., akcyzę na używane samochody, akcyzę na biopaliwa i opłaty notarialne. PiS zlikwidowało ponadto 40 proc. stawkę PIT czy podatek od spadków i darowizn.

Tamten rząd funkcjonował w czasie "gospodarczego prosperity" i łatwiej było mu podejmować tego typu działania. Kolejna ekipa spod szyldu PO-PSL – w wyniku przede wszystkim światowego kryzysu gospodarczego – miała związane ręce. A zamiast podatki obniżać, Donald Tusk je podwyższał, za co dostawał srogie lanie od przedsiębiorców i ekonomistów.

Na razie w gospodarce – krótko mówiąc – "jest dobrze". Ale to się może niedługo skończyć. Na stronach ekonomicznych czwartkowej "Rzeczpospolitej" czytamy, że "spowolnienie gospodarcze jest nieuchronne", ale "większość Polaków na razie go nie odczuje". Taki jest też cel rządu Morawieckiego na rok wyborczy: za wszelką cenę nie dopuścić do tego, by portfele Polaków zostały uszczuplone.

PiS musi także uważać na pułapkę "własnej propagady sukcesu". Jak zauważa publicystka ekonomiczna "Polityki" Joanna Solska, rząd, chwaląc się nadwyżką budżetową, sam sobie strzela w kolano - zachęca bowiem do masowych protestów całych grup, żądających wyższych płac (nauczyciele, policjanci, pielęgniarki, lekarze etc.). Tymczasem – jak słusznie zauważa Solska – zdaniem ekonomistów po podsumowaniu całego roku okaże się, że ta nadwyżka to po prostu mniejsza... dziura w budżecie.

Na razie głównym zadaniem rządu jest rozwiązanie problemu rosnących cen energii. Nowelizacją ustawy, która ma zapobiec temu, że Polacy więcej zapłacą za prąd, zajmie się w piątek zwołany w nadzwyczajnym trybie Sejm.

A o kolejnych "prezentach" rządu usłyszymy już w przyszłym roku.

Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl

Źródło artykułu:WP Wiadomości
Jarosław Gowinmateusz morawieckirząd
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (1179)