Rewizje w firmie zatrudniającej Polaków
Zatrudniająca w swoich rzeźniach Polaków niemiecka firma Toennies znalazła się w kręgu zainteresowania niemieckich organów śledczych. Funkcjonariusze prokuratury, policji podatkowej oraz Krajowego Urzędu Kryminalnego z Nadrenii Północnej-Westfalii przeprowadzili rewizje w ok. 30 obiektach związanych z koncernem - poinformował prowadzący
sprawę Bernd Bieniossek z prokuratury w Bochum.
Przeszukania miały miejsce w środę w Nadrenii Północnej-Westfalii oraz kilku innych krajach związkowych, w tym Bawarii, Hesji i Saksonii, oraz na Cyprze. Jak wyjaśnił prokurator, podczas akcji zabezpieczono obszerny materiał dowodowy. Odmówił podania szczegółów do czasu zbadania wszystkich dokumentów.
Z komunikatu prokuratury w Bochum wynika, że śledztwo przeciwko właścicielowi firmy Toennies oraz kilku innym osobom prowadzone jest od grudnia ubiegłego roku. Bieniossek podkreślił, że powodem rewizji nie były doniesienia o złych warunkach pracy zatrudnionych w firmie zagranicznych pracowników lecz podejrzenia dotyczące oszustw w procesie produkcji oraz nieprawidłowości przy zatrudnianiu pracowników. Prokuratura bada m.in. czy odbiorcy nie byli oszukiwani co do składu oraz wagi produktów mięsnych.
"Gazeta Wyborcza" podała jako pierwsza w maju tego roku, że zatrudnieni w rzeźniach firmy Toennies Polacy pracowali przez siedem dni w tygodniu po 12 godzin na dobę, za co dostawali mniej niż 4 euro za godzinę. Koncern nie zapewniał im ciepłych ubrań roboczych i tolerował poniżanie pracowników przez polskich nadzorców. Zatrudnieni mieszkali po 20 osób w zdewastowanych domkach jednorodzinnych. Przedstawiciele Toenniesa zrzucali winę na polskich pośredników, delegujących Polaków do pracy w Niemczech.
Jacek Lepiarz