Remisowa debata Tusk-Cimoszewicz
Publicysta Janusz Rolicki uważa, że podczas czwartkowej debaty telewizyjnej obaj kandydaci na prezydenta Donald Tusk i Włodzimierz Cimoszewicz "skryli się za podwójną gardą". Według publicysty "Newsweeka" Piotra Zaremby, obaj chcieli pokazać się jako "godni i majestatyczni". Zarówno Zaremba jak i Rolicki ocenili, że dyskusja zakończyła się remisem.
09.09.2005 | aktual.: 09.09.2005 15:07
Tusk i Cimoszewicz spotkali się w czwartek w programie Tomasza Lisa "Co z tą Polską" w telewizji Polsat. Dyskutowano na tematy związane z polityką zagraniczną, działalnością służb specjalnych oraz ekonomiczne.
W ocenie Rolickiego, "żaden z kandydatów nie wygrał debaty, a zarówno Tusk, jak i Cimoszewicz zmarnowali szansę na prezentację swoich programów i pokazanie pomysłów na Polskę".
Z kolei Zaremba podkreślił, że sam fakt odbycia debaty był sukcesem Tuska. Na początku kampanii Cimoszewicz nie chciał podobnych dyskusji - zaznaczył. Według Zaremby, Cimoszewicz nie sprostał także "starciu" na temat Anny Jaruckiej. Jak zauważył, "sam dążył do konfrontacji na tej płaszczyźnie i poruszał problem 'brudnej kampanii'".
W ocenie Rolickiego, Cimoszewicz w debacie nie wykorzystał swojego "potężnego oręża" jakim jest - jego zdaniem - doświadczenie na arenie międzynarodowej. Cimoszewicz zlekceważył sprawy międzynarodowe, a mógł się przedstawić jako mąż stanu, który ma wiele kontaktów w świecie - podkreślił.
Jego zdaniem, obaj kandydaci, w debacie "skryli się za podwójną gardą". Jak dodał, każdy z nich, przede wszystkim uważał, aby nie otrzymać "bolesnego ciosu" z drugiej strony. Dlatego niewiele dowiedzieliśmy się o prawdziwych poglądach kandydatów i o tym co myślą o Polsce - ocenił Rolicki.
Lis prowadził za rączkę obu kandydatów, nie było rundy, w której obaj zadawaliby sobie pytania. To podgrzałoby atmosferę, a tak mieliśmy ugładzoną debatkę - dodał.
Zdaniem Zaremby, dyskusja była bardziej "grą na wrażenia i miny" niż argumenty. Jak ocenił, obaj kandydaci zaprezentowali się jako politycy poważni, mający "prezydencki styl".
Tusk zaprezentował się bardziej jako człowiek wierzący we własny sukces. Można było w nim dostrzec więcej werwy i zapału - podkreślił Zaremba.
Według Zaremby, temperatura dyskusji nie była zbyt wysoka. Określił ją jako "spokojną i senną". To nie była debata w stylu amerykańskim, gdzie kandydaci wypominają sobie fakty i podają liczby. Obie strony chciały się pokazać jako godne i majestatyczne - powiedział.
Jak podkreślił Rolicki, w trakcie debaty "czuć" było zdenerwowanie obu stron. Według niego, Tusk "zręcznie posługiwał się banałami". W jego ocenie, "Tusk to w gruncie rzeczy ciągle chłopiec w krótkich spodniach, który jednak dosyć umiejętnie obraca słowami.