Referendum bez dymisji
(PAP)
Premier Leszek Miller nie łączy już ewentualnej porażki w referendum akcesyjnym z koniecznością podania rządu do dymisji. Tłumaczy to chęcią pozostawienia wyboru tym, którzy są za wstąpieniem do UE, a nie popierają obecnego rządu.
15.12.2002 | aktual.: 15.12.2002 16:30
"Uznawałem i uznaję, że jeżeli rząd stawia sobie cel i ten cel nie jest osiągnięty, a to jest cel o fundamentalnym znaczeniu, no to co taki rząd powinien uczynić - powiedział Miller - dzisiejszy gość programu Radia Zet "7 dzień tygodnia" - Ale potem zrozumiałem, że dla części obywateli Rzeczypospolitej, polityków, to jest sytuacja trudna do przyjęcia, dlatego że oni będąc za Unią, jednocześnie nie muszą darzyć sympatią aktualnego rządu. I stawianie ich w takiej sytuacji wyboru zero-jedynkowego jest trudne, dlatego przestałem o tym mówić. I korzystam z okazji, żeby powiedzieć, iż jeżeli to jest niezręczność w oczach tych ludzi, którzy nie chcą mieć takiego wyboru, to proszę to tak traktować, że nie stawiam tego w ten sposób. Natomiast cały czas potwierdzam, że dla mojego rządu zakończenie negocjacji i wejście Polski do Unii Europejskiej w 2004 r. jest zadaniem o fundamentalnym znaczeniu" - podkreślił premier.
O tym, że rząd poda się do dymisji jeśli przegra referendum, premier mówił 8 kwietnia w Łodzi. "Wejście do Unii Europejskiej to szansa, która zdarza się raz na kilka lat i dlatego wierzę, że to referendum zostanie wygrane. Natomiast, gdyby nie, to przecież na rządzie spoczywa duża część odpowiedzialności za to, żeby referendum się powiodło i w związku z tym żaden normalnie odpowiedzialny rząd nie może się uchylić od tej odpowiedzialności i musi podać się do dymisji" - powiedział Leszek Miller.
Według premiera, "bardzo możliwy" jest 8 czerwca 2003 roku jako termin referendum. Początkowo Miller optował za terminem majowym, jednak przesunięta została z marca na 16 kwietnia data uroczystego podpisania Traktatu Akcesyjnego w Atenach.