Ratownicy znów zeszli do kopalni. Ryzyko jest duże
Ratownicy, prowadzący w kopalni Mysłowice-Wesoła akcję poszukiwawczą zaginionego górnika, rano kolejny raz wracali w zagrożony rejon, by kontynuować usuwanie blokującego im drogę rozlewiska. W nocy pracę uniemożliwiały im groźne stężenia gazów.
Ratownicy ok. godz. 5.45 po raz kolejny w ostatnich godzinach ruszyli w drogę ze swojej podziemnej bazy w kierunku rozlewiska.
Jak mówił szef sztabu akcji ratunkowej Grzegorz Standziak wczoraj ratownicy trzykrotnie próbowali wejść, by odpompować zalegającą wodę. Za każdym razem się wycofywali z obawy przed eksplozją w gęstej atmosferze. Dziś rano znów zeszli w dół. Wypompowanie wody ma im zająć około 10 godzin.
- Wczorajszy dzień w zasadzie nie przyniósł żadnych postępów. Stężenia atmosfery kopalnianej weszły w tzw. trójkąt wybuchowości. Musieliśmy wycofać wszystkich ratowników z rejonu bezpośredniego zagrożenia. Ta sytuacja była zmienna - trzy razy próbowaliśmy dojść do tego miejsca, za każdym razem niestety wyganiały nas stamtąd niekorzystne warunki - wskazał inżynier.
Wyjaśnił, że jest to związane z obniżeniem ciśnienia atmosferycznego. Jego efektem jest przedostawanie się niebezpiecznych gazów z tzw. zrobów, czyli luźniej wypełnionych przestrzeni po eksploatacji górniczej, do wyrobisk, w których jest obieg powietrza i pracują ludzie.
W poniedziałek ratownicy podjęli pierwszą próbę usuwania blokującego ratownikom drogę rozlewiska - szacunkowo ok. 700 m sześc. wody. Po ok. dwóch godzinach musieli przerwać pracę. We wtorek rano mieli już przetransportowane w rejon rozlewiska trzy z czterech zaplanowanych pomp. Czas na wypompowanie wody z przeszkody nadal szacowali na ok. 10 godzin.
Wycofując się przy niekorzystnej atmosferze, ratownicy nie mogą np. pozostawić pracujących pomp. Choć to urządzenia mogące pracować w sytuacji zagrożenia metanowego, nie mogą pozostawać włączone po usunięciu znajdującej się w ich zasięgu wody. "Praca tej pompy bez wody nie jest normalna, nie chcemy doprowadzić do jakiegoś nieszczęścia" - wskazał Standziak.
Po usunięciu rozlewiska ratownicy mają znów ruszyć w kierunku zaginionego, do którego brakować im może ok. 170 metrów. Za rozlewiskiem może znajdować się jeszcze jedna mulda, jednak - według prowadzących akcję - jest szansa, ze nie została zalana. Nie wiadomo też na razie, jaka jest sytuacja na ostatnim odcinku drogi. Zabudowana była tam tzw. strefa zabezpieczająca ścianę ze względu na zagrożenie. Przejście może być utrudnione przez uszkodzone elementy.
Ratownicy pod ziemią mogą pracować tylko w aparatach tlenowych. Choć atmosfera nie nadaje się do oddychania, ostatnio nie zbliżała się, jak zdarzało się to w poprzednich dniach, do wartości oznaczających zagrożenie wybuchem. Posuwając się w chodniku ratownicy budowali lutniociąg mogący dostarczać świeże powietrze, a także linię chromatograficzną, za pomocą której można cały czas badać skład atmosfery kopalnianej.
Skład atmosfery w podziemnych wyrobiskach przed poniedziałkowym spadkiem ciśnienia był lepszy niż w poprzednich dniach, ponieważ w sobotę po południu zamknięto tamę przeciwwybuchową. Odcięto w ten sposób dopływ powietrza do ściany oraz rozpoczęto podawanie tam azotu, co najpewniej spowodowało wygaszanie zarzewi pożaru. Równocześnie tłoczone jest powietrze do lutni, w której może znajdować się zaginiony pracownik.
W poniedziałek wieczorem minął tydzień od katastrofy w mysłowickiej kopalni. Na poziomie 665 m doszło prawdopodobnie do zapalenia bądź wybuchu metanu. W strefie zagrożenia znajdowało się wówczas 37 górników. 36 wyjechało na powierzchnię, 31 trafiło pierwotnie do szpitali. Jednego z górników, 42-letniego kombajnisty, dotąd nie odnaleziono.
Przebywający w Centrum Leczenia Oparzeń w Siemianowicach Śląskich górnicy są ciągle w bardzo poważnym stanie. - Trwa ich leczenie, najbliższe dni są kluczowe dla ich zdrowia - przyznał w Radiu Katowice doktor Mariusz Nowak, szef siemianowickiej oparzeniówki. Obecnie na oddziale intensywnej terapii szpitala przebywa 6 górników, stan dwóch z nich jest krytyczny, stan czterech pozostałych, chociaż nadal ciężki, ma tendencję do stabilizacji. Jak dodał doktor Nowak ten tydzień pokaże jak będzie wyglądała odporność ich organizmu, bo jak podkreślił każdy inaczej choruje.
Wczoraj rano w szpitalu w Siemianowicach Śląskich zmarł 26-letni górnik poszkodowany w wypadku w Kopalni Mysłowice-Wesoła.
Łącznie w Siemianowicach Śląskich przebywa 23 górników rannych w poniedziałkowym wypadku.