USA. Ekspert ocenił przemówienie Joe Bidena. Było "uderzenie w Trumpa"
Joe Biden w swoim inauguracyjnym przemówieniu mówił przede wszystkim o kwestii jedności i znoszenia podziałów. - A to Trump był jednym z tych, którzy tworzyli podziały - mówi w rozmowie z WP Michał Raszka, ekspert ds. marketingu politycznego, wykładowca Wyższej Szkoły Bankowej w Chorzowie.
Zdaniem Michała Raszki przemówienie Bidena było dość przewidywalne, ale zarazem dynamiczne, mocne i wzniosłe. - Wszyscy oczekiwaliśmy, że właśnie w tę stronę pójdzie nowy prezydent USA. Akcentował to, co jest najważniejsze teraz w Stanach Zjednoczonych, a więc odbudowę demokracji i jedności w kraju, który jest być może najbardziej podzielony od wielu dziesiątek lat - mówi w rozmowie z WP Raszka.
Ekspert zauważa, że tak dużej polaryzacji we współczesnej Ameryce dotąd nie było. Ostatnie sondaże pokazują, że aż 70 proc. wyborców Donalda Trumpa uważa, że te wybory nie były uczciwe. Co gorsza - twierdzi tak aż 44 proc. wszystkich Amerykanów.
Dlatego, zdaniem eksperta, wystąpienie Bidena poświęcone było przede wszystkim kwestii jedności i znoszenia podziałów. Było także bogate w symbole. - Już na samym początku symbolicznie zbudował narrację, mówiąc o tym, że jesteśmy w miejscu, w którym kilka dni temu był atak na demokrację, ale to demokracja zwyciężyła. Biden podkreślił, że ta inauguracja jest zwycięstwem nie tyle kandydata, ile demokracji w Stanach Zjednoczonych i to jest zarazem dzień, w którym Ameryka zaczyna odbudowę tejże demokracji - komentuje Raszka.
Jego zdaniem to oczywiste nawiązanie do systematycznego niszczenia demokracji, jakiego dopuścił się Donald Trump w trakcie swojej prezydentury. - To Trump był jednym z tych, którzy tworzyli podziały, więc same słowa o potrzebie odbudowy demokracji to jasne uderzenie w Trumpa - twierdzi Raszka i dodaje, że sam Trump chyba nigdy wcześniej nie był tak sfrustrowany.
Inauguracja Joe Bidena. Donald Trump "zdołowany"
Potwierdzeniem tezy o frustracji byłego już prezydenta jest niewątpliwie fakt, że nie wziął udziału w zaprzysiężeniu Bidena. - Trump od tygodnia nie spotykał się z mediami, nie może też pisać w social mediach, prawdopodobnie jest niezwykle sfrustrowany i zdołowany tą sytuacją - takie dochodzą przecieki z jego obozu. Od 1953 roku każdy prezydent żegnał się w wystąpieniu na żywo w telewizji, Trump to pierwszy prezydent od 70 lat, który tego nie zrobił - mówi ekspert.
Nie oznacza to jednak, że należy spodziewać się jego zniknięcia z polityki. - Republikanie sami z siebie nie mają siły, aby go pozbawić bycia liderem. Na razie niewiele wskazuje na możliwość zmiany. Z rozmów z Republikanami wynika, że nie mają planu na to, kto mógłby zastąpić Donalda Trumpa w roli lidera. Partia republikańska jest jego zakładnikiem - ocenia ekspert.
Zdaniem Raszki wszystko wskazuje na to, że póki co Donald Trump będzie odgrywał dużą rolę w amerykańskiej polityce i dalej będzie mówił o skradzionych wyborach. - Donald Trump przygotowywał grunt pod to, co wydarzyło się na Kapitolu od wielu miesięcy - jeszcze przed wyborami listopadowymi mówił o tym, że te wybory mogą zostać skradzione i powtarzał to aż do 6 stycznia, a wiele prawicowych mediów go w tym wspierało i wielu Amerykanów w to uwierzyło - mówi ekspert.
I dodaje, że zadaniem Bidena w pierwszej kolejności będzie zatem przekonanie nieprzekonanych i zawalczenie o wielokrotnie wspominaną w jego dzisiejszym przemówieniu jedność.
Relacje polsko-amerykańskie
A co jego prezydentura będzie oznaczać dla Polski? Raszka podkreśla, że rząd PiS i prezydent Duda bardzo mocno stawiali na relacje z Donaldem Trumpem, dlatego teraz nie można liczyć na to, że te relacje będą tak samo bliskie. - Nowy prezydent już mówi o odbudowie relacji ze swoimi sojusznikami, w wystąpieniu wspominał o wzroście znaczenia roli USA na świecie. Powiedział też o tym, że Ameryka będzie znów przewodzić światu nie samą siłą, ale siłą przykładu. Biden na pewno będzie stawiał na relacje z Unią Europejską, a nie z poszczególnymi krajami - podkreśla Raszka.
Zaznacza także, że Unia Europejska już nie będzie dla Ameryki wrogiem - jak za czasów Trumpa - ale sojusznikiem. W związku z tym rola Polski na pewno musi zmaleć w tych bezpośrednich relacjach, bo będzie traktowana jako część Unii Europejskiej. - Trzeba zakładać, że ta rola Polski zmniejszy się. Zagraniczne media wymieniają Andrzej Dudę jako jednego z głównych sojuszników Trumpa obok Orbana czy prezydenta Brazylii i FIlipin. Znalezienie się w tym gronie nie jest czymś zaszczytnym, bo to nie są politycy utożsamiani jako wzorcowi demokraci - podsumował Raszka.
Zobacz także: Lady Gaga zaśpiewała na zaprzysiężeniu Bidena. Uwagę zwrócił szczegół na sukience