Rafał Trzaskowski: fala na Wiśle może być groźna
Fala wezbraniowa na Wiśle, w okolicach Sandomierza, może być wyższa niż się spodziewaliśmy. Sytuacja robi się poważna, ale jest pod kontrolą - poinformował wieczorem minister administracji i cyfryzacji Rafał Trzaskowski.
- Na Wiśle robi się fala wezbraniowa i teraz to spędza nam sen z powiek. Ta fala ma być większa niż się spodziewaliśmy. Wstępnie modele pokazywały, że Wisła wystąpi z koryta i pójdzie na podwale. Teraz sytuacja robi się poważna, bo ta fala prognozowana jest na 7 metrów - mówił minister w Polsat News. Zaznaczył, że będzie ona jednak mniejsza niż w 2010 r., ale ponieważ wały mają 8 metrów, jest czym się martwić.
Poinformował, że prace prewencyjne rozpoczęły się już we wtorek i wały zostały w Sandomierzu podniesione workami o 40 centymetrów. - Teraz czekamy na ostatnie wyliczenia modeli matematycznych - dodał. Jak przyznał, nie można wykluczyć, że woda przez wały się przeleje. Służby biorą pod uwagę wszystkie scenariusze, "ale wszystko wskazuje, że sytuacja będzie poważna, acz pod kontrolą".
Odnosząc się do zarzutów szefa PiS Jarosława Kaczyńskiego, który mówił o zaniedbaniach rządu dot. zabezpieczeń przeciwpowodziowych, Trzaskowski przekonywał, że w stosunku do 2010 r. zmiana jest "fundamentalna". Przypomniał, że wybudowanych zostało 760 km wałów, są one całkowicie zmodernizowane. Według ministra dużo lepszy też jest system koordynacji na wypadek zagrożenia. Jak mówił, modele matematyczne pokazują, co się dzieje z wodą i nawet jeżeli się ona przeleje, to wiadomo jak będzie wyglądało rozlewisko, jak ewakuować ludzi, gdzie ich umieścić.
- Oczywiście zawsze można robić coś szybciej i lepiej, ale to kosztuje olbrzymie pieniądze - powiedział. Dodał, że np. naprawienie kilkunastu metrów wału w Sandomierzu kosztowało 22 mln zł. A miliardy złotych zostało wydane na renowacje i robienie wolnych zbiorników retencyjnych.