Przemysław Pasek, Fundacja Ja Wisła o wycieku w elektrowni Kozienice: było o krok od katastrofy
W elektrowni Kozienice doszło do wycieku mazutu, ciężkiego oleju opałowego powstającego po destylacji ropy naftowej. Przyczyną była usterka zaworu w układzie zasilania mazutem jednego z kotłów. Paweł Kowalski z kozienickiej straży pożarnej powiedział, że do Wisły dostały się śladowe ilości substancji. Z informacji przekazanych przez spółkę Enea wynika, że wyciek nie stanowi zagrożenia dla środowiska. Przemek Pasek, prezes Fundacji Ja Wisła, mówi, że było o krok o katastrofy ekologicznej.
16.07.2014 | aktual.: 16.07.2014 16:36
Piotr Ludwiczak, rzecznik firmy Enea SA, do której należy elektrownia, poinformował TVN24, że doszło do uwolnienia ok. 9 metrów sześciennych mazutu. Zaznaczył jednak, że znajduje się ona w zamkniętym zbiorniku zabezpieczonym podwójną przegrodą. Czy mieszkańcy okolicznych miejscowości mogą czuć się bezpieczni?
- Na razie nie wiemy jaka ilość mazutu przedostała się do Wisły. Najpierw mówiono o pięciu metrach sześciennych, później dziewięciu. Najnowsze informacje mówią o niewielkim wycieku do rzeki. Pytanie, jak śladowe są to ilości? Wyciek oleju ciężkiego jakim jest mazut to niepokojąca informacja, ponieważ elektrownia znajduje się w sercu najbardziej chronionego, najpiękniejszego obszaru w ramach programu Natura 2000, „Dolina środkowej Wisły”. Skażenie miejsca, które jest arcydziełem przyrodniczym, miejscem lęgowym kilkuset gatunków ptaków, byłoby prawdziwym koszmarem – mówi WP.PL Przemysław Pasek, prezes Fundacji Ja Wisła.
Dodaje, że wyciek większej ilości substancji ropopochodnej do Wisły, byłby niebezpieczny również dla mieszkańców miast oddalonych od Kozienic o kilkadziesiąt kilometrów. – Nawet Warszawa mogłaby mieć ogromny problem z czystą wodą w kranie. Pewnie by sobie poradziła, bo ma dobrze przygotowane ujęcia wodne, ale w znacznie gorszej sytuacji znaleźliby się rolnicy, którzy pobierają wodę wprost z Wisły i wykorzystują ją np. do podlewania roślin – podkreśla Przemysław Pasek. Jak tłumaczy, wyciek doprowadziłby też do zamknięcia przepraw promowych między Kozienicami w Warszawą.
Prezes fundacji zaznacza, że elektrownia nie dysponuje sprzętem, który na wypadek większej awarii zabezpieczyłby Wisłę i umożliwił „wyłapanie” zanieczyszczeń, które wydostałyby się z zakładu. – Enea powinna mieć wyspecjalizowane służby gotowe do tego, by postawić zapory tuż poniżej elektrowni, która stanowi jeden z największych bloków energetycznych w kraju. To dobry moment na dyskusję o miejscach, które potrzebują umocnień brzegowych i podjęcie kroków, które zminimalizowałyby ryzyko wystąpienia katastrofy w przyszłości.
Przemysław Pasek przypomina, ze przez Kozienice przechodzi właśnie fala powodziowa. - Nurt rzeki niesie powyrywane drzewa i inne nieczystości. W niektórych miejscach rzeka ma nawet dwa kilometry szerokości. Im większy nurt, tym trudniej ściągnąć toksyczną plamę z powierzchni wody – przypomina Przemysław Pasek.