Prymas Glemp: nie należy się bać nowego rządu
Nie trzeba się bać nowego rządu, ale
nie można też za dużo się spodziewać.
- uważa kard. Józef Glemp. W wywiadzie dla Polskiej Agencji Prasowej prymas apeluje o
poszanowanie godności człowieka i opowiada się przeciwko
zapłodnieniu in vitro.
22.12.2007 | aktual.: 22.12.2007 13:50
PAP: Jaką rolę pełni powstająca świątynia Opatrzności Bożej w dziejach narodu polskiego?
Prymas: Po uchwaleniu Konstytucji 3 Maja zostało złożone ślubowanie o budowie świątyni Opatrzności Bożej w Warszawie jako wotum wdzięczności za wolność, dzięki której Konstytucję uchwalono. Przez wieki, w okresie nędzy moralnej, nasze władze społeczne potrafiły zaufać Opatrzności Bożej. Wyrazem tego zaufania jest pieśń religijna "Boże, coś Polskę".
My również utwierdzamy się w prawdzie o Opatrzności Bożej - wszystko to, co postrzegamy jako dobre w naszym rozwoju, w naszych dziejach, jest znakiem czuwającej Opatrzności Bożej. Można tu przytoczyć mnóstwo przykładów, m.in. Bitwę Warszawską z 1920 roku, nazywaną "Cudem nad Wisłą". Ta nazwa nie wzięła się z jakiejś niewiedzy - różne dziwne okoliczności i fakty złożyły się na to zwycięstwo. Tak samo zwycięsko przeszliśmy obozy koncentracyjne, sowietyzację na siłę, którą proponowała nam ideologia komunistyczna. W tym wszystkim należy widzieć Palec Boży. Taka interpretacja wynika z przekonań wiary, co nie oznacza, że nie można interpretować zdarzeń z innej pozycji.
Czym zatem należy tłumaczyć, że budowa świątyni Opatrzności Bożej napotyka na tak duże trudności i posuwa się powoli?
- To, że budowa posuwa się powoli, jest zrozumiałe. Zresztą, nie tak powoli jak budowa wielkiej świątyni Świętej Rodziny w Barcelonie (w Hiszpanii) czy katedr, które budowano dziesiątki i setki lat. Budowa świątyni idzie w takim tempie, na jakie społeczeństwo stać, bez dodatkowych funduszy. Rozwój osiedla wokół świątyni Opatrzności Bożej idzie znacznie łatwiej, bo na to przeznaczone są inne fundusze i jego budowa jest łatwiejsza. Jednak budowa świątyni cały czas trwa, a jeśli jest wstrzymana, są to taktyczne przerwy, żeby lepiej zorganizować następny etap budowy.
Czy Centrum Opatrzności Bożej oraz multimedialne muzeum Prymasa Tysiąclecia kardynała Stefana Wyszyńskiego, które, jak zapowiedział metropolita warszawski abp Kazimierz Nycz, ma powstać przy świątyni przyczyni się do przyspieszenia zakończenia budowy?
- Sądzę, że tak, bo wtedy motywacja społeczna jest większa i ofiarność się wzmaga. W moim przekonaniu, takich ekspozycji w Centrum Opatrzności Bożej potrzeba znacznie więcej; takich, które pokazywałyby sylwetki prymasów Polski związanych z Warszawą, poczynając od XVII wieku. Zaangażowanie Kościoła w życie społeczno- państwowe poprzez prymasów było bardzo duże, m.in. w różnego rodzaju budowle. Osobiście chciałbym, żeby postaci prymasów zasłużonych dla Warszawy zostały uwiecznione w Centrum Opatrzności Bożej. A ponadto, by znalazły tam swoje miejsce inne historyczne wydarzenia w dziejach Warszawy i narodu, by Bóg wskazał na te wydarzenia, w których pomagał Polsce.
Z jakim apelem chciałby Ksiądz Prymas zwrócić się do rodaków w związku z budową świątyni Opatrzności Bożej?
- Apelowałbym o to, by świątynię widzieć nie tylko jako jeden z kościołów, ale jako centrum, które uobecnia rządzącego Boga. Jeżeli my przyjmujemy Boga, który stworzył świat, to należy mieć również świadomość tego, że nie tylko go stworzył, ale utrzymuje go w istnieniu. To jest właśnie Opatrzność Boża, która kieruje i rządzi światem, a jednocześnie pomaga mu i ostrzega przed złem. Angażuje też ludzi do współpracy, dając im wolność. I ta świątynia jest znakiem wielkiej współpracy Boga z człowiekiem oraz stwarza możliwość współpracy człowieka z Bogiem.
Zbliża się koniec roku, niewątpliwie najważniejszym wydarzeniem mijającego roku były październikowe wybory parlamentarne. Czy Ksiądz Prymas był zaskoczony ich wynikami?
- Nie były one dla mnie zaskoczeniem. Przyznam, że ich wynik mnie interesował, choć nie emocjonowałem się. Jednak miałem świadomość raczej równowagi.
Co - zdaniem Księdza Prymasa - wpłynęło na to, że PiS przegrało wybory?
- Przyznam się, że tego wszystkiego tak dokładnie nie śledziłem. Jeżeli jednak PiS dostało więcej głosów niż w poprzednich wyborach, to ta strata jest relatywna w stosunku do zwycięzcy - PO. Natomiast na pytanie, dlaczego PiS przegrało wybory, trudno odpowiedzieć w sposób klarowny. Sadzę, że społeczeństwo ciągle żyje jakimiś nowościami i chce widzieć trochę nowych twarzy. Ważne jest to, że zostały zachowane demokratyczne reguły i nie było jakichś gorszących wydarzeń w całej kampanii wyborczej. Jakie nadzieje wiąże Ksiądz Prymas z nowym rządem, jakie wyzwania stoją przed nim, by nie stracił społecznego zaufania?
- Mogę tylko życzyć nowemu rządowi, aby się rozwijał, jak rozwija się całe społeczeństwo, i aby realizował te cele, które deklarował w kampanii wyborczej. Natomiast niezależnie od tego, czy będzie to rząd takiej opcji czy innej, zawsze jest jakiś postęp. Wynika to z tego, że kolejny rząd buduje na błędach poprzedniego. I w tym przypadku niewątpliwie tak jest.
Gdy chodzi o nadzieję, to pokładam ją jedynie w Opatrzności Bożej. Natomiast nie przypisuję ludziom jakichś cech, które mogłyby zwiastować taką realną nadzieję - poza rzeczywistością nadprzyrodzoną - bo jednak uważam, że decyzje rządzącego Boga są najważniejsze. Jesteśmy w trakcie czytania encykliki Benedykta XVI o nadziei "Spe salvi".
Jak Ksiądz Prymas postrzega nowego premiera i jego rząd?
- Ogólna postawa premiera - tak jak ją widzę - jest jak najbardziej otwarta, ale roztropnie otwarta. Życzyłbym, by wybrał drogę najlepszą dla Polski. Nie trzeba się bać nowego rządu, ale nie można też za dużo się spodziewać.
Jak Ksiądz Prymas skomentuje deklaracje minister zdrowia i premiera w sprawie dofinansowania z budżetu państwa metody zapłodnienia in vitro?
- Przyjmuję tę zapowiedź bardzo źle, bo jest to kwestia, która nie tylko jest sprzeczna z nauką Kościoła, ale dotyczy zdrowia ludzkiego. Jeżeli się przyjmuje, że brak płodności jest chorobą, to najpierw trzeba leczyć chorobę, odnosząc się do jej przyczyny, a nie do skutków. Ponadto, nie wiadomo, czy człowiek z probówki nie będzie niósł dalej bezpłodności? Zamiast wydawać miliardy złotych na refundację metody zapłodnienia in vitro, lepiej zainwestować w zdrowie kobiety.
Czy nie zauważamy też paradoksu domagania się aborcji i domagania się zapłodnienia in vitro? Po co propagować seks, a z drugiej strony tak walczyć o aborcję, skoro po tym pragnie się mieć coraz więcej dzieci. Jest to jakaś wewnętrzna sprzeczność. Z jednej strony jest polityka ideologii, która jest u władzy i mówi: ograniczmy rozrodczość, dając kobiecie swobodę likwidowania swego potomstwa przez aborcję, a z drugiej strony chce się, żeby ta kobieta znowu mogła rodzić. Wiem, że to nie dotyczy tych samych kobiet. Ale ogólnie patrząc, jest to głęboka sprzeczność w spojrzeniu na macierzyństwo.
Co obecnie, w kończącym się roku 2007 jest dla Polski i Polaków najważniejsze?
- Podtrzymywanie zasad, na których oparte jest kształtowanie człowieka; to znaczy, by jego godność nie była szargana, jak to się czyni przy różnych "naprawach" człowieka. Zaczyna się "naprawę człowieka" od różnych genomów i chciałoby się stworzyć sztucznego człowieka. Osobiście nie chciałbym, żebyśmy dążyli do stworzenia sztucznego człowieka - niech on będzie kształtowany w sposób naturalny, żeby jego godność w każdych okolicznościach była zauważalna. Ma on czuć się panem świata, mając świadomość, że nad jego panowaniem jest jeszcze Bóg, który jest miłosierny, który jest ciągle Bogiem kochającym każdego człowieka.
Dziękuję za rozmowę.
Rozmawiał: Stanisław Karnacewicz
W 2009 r. ksiądz Prymas kończy 80 lat, a tym samym sprawowanie funkcji prymasa. Zgodnie z postanowieniem papieża Benedykta XVI - tytuł ten powróci do Gniezna i będzie przysługiwał metropolicie gnieźnieńskiemu.