Protest na przejściu granicznym z Białorusią
Ponad 100 osób zebrało się 13 czerwca wieczorem na białorusko-polskim przejściu granicznym Brześć-Terespol w proteście przeciwko obowiązującemu od 12 czerwca zakazowi wywozu za granicę niektórych towarów, w tym benzyny i oleju napędowego.
13.06.2011 | aktual.: 13.06.2011 22:42
Według strony internetowej "Wirtualnyj Briest" z demonstrującymi przez dwie godziny rozmawiali przedstawiciele lokalnych władz i służb celnych. Dyskusji przysłuchiwali się milicjanci i funkcjonariusze KGB. Po rozmowie protestujący rozeszli się w spokoju.
Jak pisze opozycyjny portal Karta'97, zebrani twierdzili, że nowe przepisy naruszają ich konstytucyjne prawo do swobody podróżowania. Jeden z uczestników przyniósł ze sobą egzemplarz konstytucji i przeczytał odpowiedni artykuł.
Według nowych przepisów dotyczących przekraczania granicy, niektóre towary m.in. benzynę i olej napędowy, można wywozić nie częściej niż raz na 5 dni. Chodzi o ograniczenie wywozu na Litwę i do Polski przez osoby fizyczne benzyny i oleju napędowego oraz innych podstawowych towarów o cenach regulowanych przez państwo białoruskie.
Podczas protestu w Brześciu zebrani podkreślali, że powinni mieć prawo jeździć do Polski częściej niż raz na pięć dni, bo niektórzy prowadzą tam interesy, a inni mają w Polsce rodziny. Do protestujących dotarła informacja, że z samochodu wysadzono kierowcę, gdyż jechał zagranicę po raz drugi w ciągu pięciu dni. Urzędnicy wyjaśnili, że w charakterze pasażera granicę można przekraczać wielokrotnie.
Jak pisze Karta'97, przejście graniczne jest otwarte, a po białoruskiej stronie nie ma kolejek. Według naczelnika urzędu celnego w Brześciu liczba samochodów na przejściu granicznym po wprowadzeniu nowych zasad zmniejszyła się.
13 czerwca sąd w Grodnie skazał na grzywny 15 kierowców zatrzymanych przez milicję w niedzielę podczas demonstracji na przejściu granicznym Bruzhi-Kuźnica Białostocka. Blisko 300 kierowców blokowało tam przejście graniczne, domagając się zniesienia ograniczeń w wywozie towarów za granicę. Demonstracja została rozpędzona przez specnaz (specjalne oddziały milicji).
Handel przygraniczny jest głównym źródłem dochodów mieszkańców terenów wzdłuż granicy z Polską.
Tymczasem Międzynarodowy Fundusz Walutowy wezwał 13 czerwca Białoruś do wprowadzenia oszczędności, zamrożenia płac i zliberalizowania rynku walutowego, aby wyjść z kryzysu. Białoruś zwróciła się 31 maja do MFW o kredyt stabilizacyjny w wys. do 8 mld dolarów.
- Państwo powinno ograniczyć deficyt budżetowy, aby osiągnąć równowagę i nie pozwolić na wzrost płac w tym roku - powiedział szef misji MFW Chris Jarvis na konferencji prasowej na zakończenie dwutygodniowej wizyty w Mińsku.
- Wiemy, że ceny rosną i w tych warunkach trudno jest żyć bez podwyżek płac. Jednak znaczny ich wzrost spowoduje kolejny skok cen i wytworzy się błędne koło - dodał.
Podkreślił, że na Białorusi rynek walutowy nie działa i należy wprowadzić płynny kurs rubla białoruskiego, przy czym bank centralny musi zaostrzyć politykę budżetowo-kredytową, podwyższyć stopy procentowe. Powinna też być ostrzejsza polityka podatkowa. Wszystkie te czynniki mają - według MFW - doprowadzić do obniżenia tempa inflacji, obniżenia deficytu płatniczego i ustabilizowania gospodarki.
Jarvis zaapelował do głównych instytucji kraju - administracji prezydenta, rządu i banku centralnego - aby działały w sposób konkretny, podkreślając że współpraca między nimi jest obecnie "niewystarczająca".
Białoruś, rządzona od prawie 17 lat żelazną ręką przez prezydenta Alaksandra Łukaszenkę, od miesięcy boryka się z kryzysem finansowym. Dewaluacja rubla, inflacja na poziomie 20 proc. od początku roku i utrzymywanie cen urzędowych powodują, że w sklepach wiele towarów zniknęło z półek.
Oprócz kredytu stabilizacyjnego MFW Białoruś otrzyma - w ratach - od Euroazjatyckiej Wspólnoty Gospodarczej (EaWG) kredyt w wysokości 3 mld rubli