Prorosyjski separatysta dla WP.PL: to dlatego zaczęliśmy walczyć
- Jesteśmy w domu, a oni przyszli do nas z bronią. Będziemy tego domu bronić za wszelką cenę. I uwierzcie mi: wkrótce odejdą. Przynajmniej ci, którzy zostaną wśród żywych. Każda śmierć jest tragedią, ale muszą odejść. Bo będziemy walczyć do końca - mówi w rozmowie z reporterami WP.PL Andriej Andrusenko, prorosyjski rebeliant z Doniecka. Tłumaczy, że mieszkańcy regionu rozpoczęli bunt, bo traktowano ich jak niewolników.
18.05.2014 | aktual.: 19.05.2014 09:41
Z Andriejem, zwolennikiem Donieckiej Republiki Ludowej, spotykamy się na obrzeżach Doniecka, pod pomnikiem upamiętniającym żołnierzy radzieckich, poległych w Afganistanie. Niepozorny 44-latek walczył między innymi w Słowiańsku. Brał też udział w zbrojnych przejęciach budynków rządowych w kilku miastach obwodu donieckiego.
Tłumaczy, jak doszło do rebelii w Doniecku. - Gdy w Kijowie zaczął się ten bunt, ludzie z mojego regionu zobaczyli tych, którzy siłą przejęli władzę. Zobaczyli, że oni zupełnie się z nami nie liczą i nie uznają nas za naród Ukrainy. To doprowadziło do tego, że zaczęliśmy dążyć do niepodległości - mówi.
Andrij jest spokojny, unosi się, kiedy mówi o nowych ukraińskich władzach, o Ameryce. Wzrusza, gdy opowiada o Rosji.
- Byłem w Słowiańsku, w Kramatorsku. Zwykli ludzie błagali: tylko nas nie zostawiajcie! - zaznacza. Zapytany o Putina, zapewnia, że miejscowi chcieliby takiego prezydenta. - My jesteśmy dziećmi Rosji - dodaje.
Aleh Barcewicz i Konrad Żelazowski z Ukrainy specjalnie dla WP.PL Operator: Leszek Świerszcz