Z Andriejem, zwolennikiem Donieckiej Republiki Ludowej, spotykamy się na obrzeżach Doniecka, pod pomnikiem upamiętniającym żołnierzy radzieckich, poległych w Afganistanie. Niepozorny 44-latek walczył między innymi w Słowiańsku. Brał też udział w zbrojnych przejęciach budynków rządowych w kilku miastach obwodu donieckiego.
Tłumaczy, jak doszło do rebelii w Doniecku. - Gdy w Kijowie zaczął się ten bunt, ludzie z mojego regionu zobaczyli tych, którzy siłą przejęli władzę. Zobaczyli, że oni zupełnie się z nami nie liczą i nie uznają nas za naród Ukrainy. To doprowadziło do tego, że zaczęliśmy dążyć do niepodległości - mówi.
Andrij jest spokojny, unosi się, kiedy mówi o nowych ukraińskich władzach, o Ameryce. Wzrusza, gdy opowiada o Rosji.
- Byłem w Słowiańsku, w Kramatorsku. Zwykli ludzie błagali: tylko nas nie zostawiajcie! - zaznacza. Zapytany o Putina, zapewnia, że miejscowi chcieliby takiego prezydenta. - My jesteśmy dziećmi Rosji - dodaje.
Aleh Barcewicz i Konrad Żelazowski z Ukrainy specjalnie dla WP.PL Operator: Leszek Świerszcz