Prokuratura umorzyła śledztwo w sprawie nieprawidłowości w gdańskiej straży miejskiej
Przez 10 lat strażnicy miejscy nie składali zeznań do wewnętrznych protokołów. Gdańska prokuratura nie dopatrzyła się w tej sprawie znamion czynu zabronionego i sprawę umorzyła.
20.11.2014 15:20
Gdańska prokuratura zakończyła postępowanie przygotowywacze w sprawie nieprawidłowości w gdańskiej straży miejskiej. Początkowo mówiło się o 5 tysiącach przypadków i błędach popełnionych przez komendanta straży miejskiej.
Proceder polegał na tym, że municypalni z Gdańska nie składali zeznań do wewnętrznych protokołów dotyczących odmów przyjęcia mandatu, tylko podpisywali przygotowane przez innych strażników dokumenty, co jest niezgodne z prawem.
Sprawdzonych zostało 6 pracowników referatu wykroczeń. Dwie osoby usłyszały zarzuty. Analizie poddano notatki funkcjonariuszy prewencji, którzy poświadczali sporządzane protokoły. Prokuratura nie dopatrzyła się w tym wypadku znamion czynu zabronionego.
Wykryto poważne nieprawidłowości, ale nie są one przestępstwami w świetle prawa. Trudno więc kogokolwiek oskarżyć o poświadczenie nieprawdy. Adresaci mandatów faktycznie ich nie przyjęli, ale też nie zostali wezwani na rozmowę w referacie.
W efekcie działań strażników doszło do rażących uchybień. Nie miały one jednak charaktery celowego. Ich efekty nie przyniosły straty, ani skarbowi państwa, ani osobom prywatnym. Za bałagan prawdopodobnie można obwiniać brak odpowiedniego przeszkolenia lub nadzoru.
Prokuratura w związku z niestwierdzeniem przestępstwa śledztwo umorzyła. Jednocześnie zwróciła się do prezydenta Gdańska jako zwierzchnika straży miejskiej z prośbą o lepszą kontrolę swoich służb. Wyciągnięcie konsekwencji dyscyplinarnych jest jedyną drogą do ukarania winnych uchybień.
Sprawa uchybień w gdańskiej straży miejskiej pojawiła się w mediach w ubiegłym roku, gdy zaginęła jedna z aukcjonariuszek zamieszanych w sprawę. Kobieta wyszła z mieszkania nie pozostawiając żadnej informacji. Rodzina rozpoczęła poszukiwania. Policji zgłoszono zaginięcie.
Kobieta odnalazła się w jednej z „sieciówek” mieszczących się przy ul. Bohaterów Monte Cassino w Sopocie. Klient baru zauważył w toalecie martwe ciało 56-letniej strażniczki. Śmierć doświadczonej funkcjonariuszki z 20-letnim stażem pracy wstrząsnęła jej kolegami.
Pod sopocki bar po kilku minutach podjechała karetka reanimacyjna. Mimo starań lekarzy nie udało się przywrócić akcji serca. Stwierdzono zgon. Sekcja zwłok wykazała, że śmierć nastąpiła w efekcie samobójczego uduszenia. Nieoficjalnie wiadomo, że kobieta miała usłyszeć ponad 140 zarzutów.